Wydawnictwo Czarne 2014
„Śmierć w Pont Avon” zaczyna się od
odnalezienia zwłok 90-letniego właściciela renomowanego hotelu. Hotel pamiętajczasy Gaugina i tego Gaugina
niegdyś tam właśnie goszczono. Analiza
trybu życia Piera-Lousia Penneca prowadzi szybko do wniosku, że możliwość
zabicia go miało dość wąskie grono osób, najbliższa rodzina i najbliżsi
znajomi. Sytuacja dość szybko się komplikuje , gdy okazuje się , że parę dni
przed śmiercią hotelarz kontaktował się z notariuszką i sygnalizował jej chęć
dokonania zmian w testamencie. Zmian nie zdążył dokonać i długo nie
wiadomo , czego miała ona dotyczyć.
Wśród osób podejrzewanych są ciekawe indywidua, np. brat polityk, majętny i
wysoko postawiony. Jest wśród nich też
znajomy – społecznik, udzielający się w wielu organizacjach . Jest
pokojówka, robiącą wrażenie kochanki. Są i inni. Wszyscy mają swoje większe i
mniejsze tajemnice. Ukrywają wiele i przed innymi członkami społeczności i przed
samym komisarzem. Kolejna komplikacja następuje, gdy na plaży zostają
znalezione drugie zwłoki i nie ulega wątpliwości, że ta osoba spadła lub
została zrzucona z klifu.
Mankamentem i to zasadniczym książki, z
pewnością jest - mimo szybkiego tempa akcji
– to, że przez długi czas te wydarzenia nie wciągają czytelnika i dzieją się
jakby obok. Nie miałam problemu, aby w dowolnym momencie książkę odłożyć i zająć się czymś innym. Ale
tak działo się tylko do pewnego momentu, bo stan ten zaczyna się zmieniać około
połowy książki. Akcja zaczyna porywać , ale prawdziwe napięcie pojawia się
dopiero pod koniec, gdy zbliża się kulminacja wydarzeń. Nad tym Jan Luc
Bannalec powinien trochę popracować, ale ponieważ jest debiutantem, dam mu szansę i następną książkę , o ile się
pojawi, również zakupię. Wolniejsze tempo akcji też ma jednak swój
urok.
Bannalec mógłby też pogłębić od strony
psychologicznej portrety bohaterów, są one jedynie zasygnalizowane. Może to
pogłębienie nastąpi w dalszych częściach serii. Sam Dupin jest postacią
zagadkową, z pewnością nie ma żony, ani partnerki. Partnera nie ma również,
książka jest przecież nawiązaniem do tradycji . Wiadomym jest, że nie tak dawno
zakończył się jego związek z kobietą. Poza siostrą nie utrzymuje on kontaktów z
rodziną. Nie wiadomo, czym się interesuje i czy w ogóle się czymś interesuje.
Wydarzenia rozgrywają się zaledwie w ciągu kilku dni, a komisarz nie może sobie
w tym czasie pozwolić nawet na chwilowe oderwanie
się od pracy . Z pewnością nie jest on konformistą, znany jest z konfliktów z
przełożonymi i one właśnie były powodem, dla którego został zesłany ze stolicy na
prowincję. Z pewnością jest czuły na piękno przyrody i
szuka chociaż chwili odpoczynku w samotności, na łonie natury. We współpracy z
pewnością jest trudny. Nie raczy powiadomić innych policjantów, co już ustalił,
co robi i gdzie w ogóle jest. Nie odbiera telefonów i bardzo rzadko oddzwania.
Ale tak jak i większość policjantów czy detektywów z różnorakich kryminałów,
jest inteligentny i błyskotliwy .
Na uwagę w przypadku tej książki szczególnie zasługuje też … okładka. To niby
taki drobiazg, ale to przecież na nią się patrzy , gdy książkę bierze się do
ręki i wtedy, gdy leży ona na stole. Czasy, gdy książki wydawano na byle jakim papierze,
a okładką mało kto zawracał sobie głowę, dawno już minęły. Okładka naszego,
polskiego wydania jest wyjątkowo zachęcająca, zdjęcie tajemniczego wybrzeża i
latarni morskiej wyjątkowo kusi , aby
zagłębić się w treść.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz