Książka jest dla mnie bełkotem wykształconego
pijaka. Wilhelmi tak bardzo wczuł się w rolę alkoholika, że miałam wrażenie
słuchania autentycznego alkoholika. Z jednej strony , pozornie, niby dobrze,
ale słuchanie pijackich wynurzeń, wygłaszanych
przez kogoś, kto autentycznie robi wrażenie, że ma kilka promili , dla mnie
było bardzo trudne w odbiorze. Gdyby Wilhelmi był tylko jednym z aktorów,
czytających książkę, byłoby to ok. Ale kilka godzin słuchania jakiegoś
mamrotania, to dla mnie za dużo. Pozostaje pytanie, jak czytać partie kogoś,
kto – co wynika jasno z tekstu – jest cały czas pijany? Idealnie wybrnął z tego
Andrzej Grabowski , czytając „Pod Mocnym Aniołem”.
Tekst nie podobał mi się. Książka to opowieść głównego bohatera, alter
ego autora. To opowieść o wszystkim i o niczym. Jerofiejew porusza masę tematów, ale każdy z
nich jest jedynie muśnięty, nie
zauważyłam tam żadnej głębi. Całość wygłaszana jest tonem osoby wszechwiedzącej,
która nigdy się nie myli. Przykładowo parę minut poruszana była kwestia pewnej
historycznej postaci . Autor bluzgał pod adresem tego człowieka różnymi epitetami, nie podał
jakiegokolwiek uzasadnienia tego stanowiska i nastąpił koniec wątku . W
taki sam sposób traktowane są inne tematy. Dla mnie nie jest to żadna erudycja. Jedyny
wątek rozbudowany to picie, w tym zakresie można dokładnie dowiedzieć się wszystkiego,
gdzie , kiedy , ile i z kim autor pił, jak po tym piciu się czuł itp. Opisy różnych
pijackich incydentów też nie były w stanie wzbudzić mojej ciekawości.
Tego rodzaju tekst nie jest idealny do
audiobooka, a już na pewno nie wówczas, gdy książki się słucha, jadąc
samochodem. Dawno nie miałam aż takich problemów ze
skupieniem się. Samo wystylizowanie się Wilhelmiego na bełkoczącego pijusa było
dla mnie odrażające i autentycznie musiałam mocno zmuszać się do uwagi. Czas wlókł mi się niemiłosiernie.
Nie znam jakiejkolwiek innej twórczości Jerofiejewa, nie mam
najmniejszej ochoty, aby sięgać po coś jeszcze. Fascynacja wielu ludzi tą książką jest dla mnie
zupełnie niezrozumiała. Początkowo
miałam opory , gdy słuchałam „Pod Mocnym Aniołem”, która przecież także
traktuje o piciu. Pilch był jednak w stanie wciągnąć mnie . No i z Pilcha
dowiedziałam się co nieco o tym, jak to jest, gdy jest się alkoholikiem. Po
lekturze Jerofiejewa takiego efektu nie było. Bohater Jerofiejewa nie wzbudził we mnie żadnego współczucia. Podziwu
również nie wzbudził.
1/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz