Wydawnictwo Agora 2014 , wydanie I
Lekka, ciekawa , choć mało odkrywcza lektura na jedno popołudnie.
Byłam zachwycona pozycją Radziwnowicza „Gogol w czasach Googla” i gdy zorientowałam
się, że wydał on kolejną książkę wiedziałam , że ją kupię. Gdy zorientowałam się zaś , że to książka o
olimpiadzie, trochę się zawahałam, nie interesuję się przecież w ogóle sportem . Ostatecznie jednak przeważyło to, że
moim zdaniem, jeżeli ktoś pisze ciekawie, to ze wszystkiego potrafi zrobić
temat. Co więcej, jeżeli ktoś potrafi pisać tak naprawdę , to niemal wszystko,
o czym pisze staje się ciekawe. Klasyczny
dla mnie przykład, to Jerzy Pilch, który dobrych kilka lat temu pisząc felietony
w Polityce, często wtrącał tam informacje o piłce nożnej, piłkę tą nawet tam
opiewał. Chociaż
piłka nożna interesowała mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, czytałam wszystkie felietony
Pilcha z niebywałą uwagą i ku mojemu
zaskoczeniu , ten temat, niegdyś tak nudny, zaczął mnie tak naprawdę
interesować. Kiedyś z kolei przeczytałam informacje o książkach biografiach .
Okazało się, że dla sprzedaży kwestia, o kim jest książka, ma drugorzędne
znaczenie. Tak naprawdę liczy się to, kto tą książkę napisał. Niektórzy
autorzy, o kimkolwiek napiszą, osiągają taki efekt, ich książki sprzedają się, niczym gorące
bułeczki.
Tak więc kupiłam „Soczi. Igrzyska
Putina”, kupiłam kilka miesięcy po olimpiadzie, a przeczytałam w jeden wieczór.
Jest to malutka książeczka, niewielkiego formatu, mająca wraz z kilkoma zdjęciami
zaledwie 168 stron. Czyta się ją łatwo, napisana jest niezwykle prosto i bardzo
czytelnie, podzielona jest na tematyczne rozdziały, np. o historii rejonu Soczi,
o zrujnowaniu przyrody itp. Żadne z tych zagadnień nie eksploatowane przez Radziwnowicza
nadmiernie, co daje efekt z jednej stron
lekkości, a z drugiej pewnej powierzchowności.
Mimo braku zainteresowania zarówno olimpiadą, jak i sportem, w trakcie trwania
igrzysk nawet niechcący pewne informacje z mediów wpadały mi w ucho. Część z nich znalazłam potem w książce. Jeżeli ktoś oglądał uroczystości otwarcia czy
zamknięcia olimpiady , czytał uważnie w
tamtym czasie media i nie koncentrował się wówczas wyłącznie na wiadomościach
stricte sportowych, to newsów w tej
książce znajdzie niewiele.
Co najważniejsze jednak dla mnie, to książka ta właściwie jest o wszystkim, ale na szczęście
nie jest o sporcie. Poczytać można o
historii, polityce, kwestiach ekologicznych, a najwięcej o sprawach społecznych.
Niektóre z tych rozdziałów wręcz pochłaniałam.
Przykładowo, na skutek wyrębu lasu i kontynuowania gigantycznych robót, wzgórza
z okolic miejsca olimpiady zaczęły osiadać, hałdy ziemi zaczęły się zsuwać. W efekcie domy wielu okolicznych mieszkańców zaczęły się przekrzywiać, podłoga zamiast pozioma, stawała
się ukośna. Na realną pomoc państwa, jak się można domyślać, mieszkańcy nie mieli
co liczyć. Dość interesujące były dla
mnie przyczyny zatrudnienia i zaangażowania w zabezpieczenie olimpiady Kozaków . Ich rola miała być nie do końca
określona, bowiem z jednej strony nie mieli oni uprawnień policji, ale za to
nie obowiązywały ich żadne ograniczenia, które nawet teoretycznie wiążą policji ręce. Jeżeli więc
zaistniałaby potrzeba użycia przemocy, Kozacy mieli być idealni , zrobiliby
robotę, nie obciążałoby to bezpośrednio Rosjan. Przykłady różnych ciekawych faktów można mnożyć,
ale nie o to tylko przecież chodzi.
Biorąc pod uwagę wydawnictwo - Agorę – można
było się domyślić, że książka będzie miała charakter tzw. politycznie
poprawnej. I tak właśnie jest. Jest sporo informacji o tym, jak wiele krzywd
wobec ludności tubylczej w przeszłości dopuścili się Rosjanie, jest mowa o
ludobójstwie. Jest mowa o tym, że na Kaukazie cały czas wrze i stale toczą się walki
. I chwała Radzwinowiczowi za to, że o
tym pisze. Szkoda tylko, że nie ma nic o terroryzmie właśnie ze strony przedstawicieli różnych kaukazkich
nacji. Przypadki aktów terroryzmu z ich strony są przecież powszechnie znane, wystarczy
wspomnieć chociażby maraton bostoński z 2013r. Radziwnowicz zabezpieczenia
przed atakami terrorystycznymi opisuje jako przesadzone i właściwie zbędne,
nie pisze tego wprost, ale ja tak te opisy odebrałam. I to dla mnie był najsłabszy aspekt książki.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz