sobota, 9 sierpnia 2014

Aleksandra Marinina – „Kolacja z zabójcą”



    
Wydawnictwo  W.A.B. 2010r. , wydanie II

 
   Pozornie temat jest ciekawy, bo  książka zaczyna się od zabójstwa, dokonanego  przez zabójcę seryjnego . Ofiarą pada młoda kobieta, pracownica moskiewskiego  MSW. Wracała on w nocy z delegacji i gdy wróciła do domu, czekającemu tam zabójcy wystarczyło tylko parę minut, aby Irinę obezwładnić, zabić i upozorować zwykły wypadek. Nikt nie przypuszczałby nawet, że doszło do przestępstwa, ale Irinę z dworca odwiózł przypadkowy mężczyzna, były policjant. Czekał w aucie , aż Irina przyniesie mu obiecaną zapłatę, oczekiwanie się przedłużało i w końcu poszedł do mieszkania. Zorientował się, że coś jest nie tak, że czajnik jest ciepły, zaalarmował policję. I do tego momentu rzeczywiście  było bardzo ciekawie. Potem zaczęło być coraz gorzej i coraz nudniej.

      Do akcji wkracza rosyjska policja z Nastią Kamieńską. Nastia zaczyna rozwiązywać podwójną  zagadkę, złapać trzeba przecież nie tylko sprawcę, ale i zleceniodawcę. Intryga jest mało interesująca, za to nieco skomplikowana. W większości kryminałów istnieje tło społeczne, portrety psychologiczne bohaterów i poza intrygą kryminalną sens stricto, można sporo dowiedzieć się  o kraju, czy mieście, gdzie wydarzenia się rozgrywają, no i o ludziach oczywiscie. W tym przypadku jest odwrotnie. Sylwetki policjantów są słodkie jak lukier. Nastia nigdy nie popełnia błędów, w jej przypadku nie ma mowy ani o  zagadkach nierozwiązanych, ani nawet o zagadkach rozwiązanych tylko połowicznie. Jest jak maszyna. Jej szef, zwany Pączkiem , to  ideał szefa: pracowity, inteligentny, wnikliwy, uczciwy , niezależny itp.  W szeregach rosyjskiej policji nie ma  ani korupcji, ani nepotyzmu, ani bylejakości, niczego nie zamiata się pod dywan . A policja ta jest skuteczna w 100%.  O społeczeństwie nie za wiele wiadomo, bo wszyscy policjanci są tak zapracowani, że nie mają  czasu na to, aby robić coś poza pracą. Z ludźmi spoza MSW czytelnik kontaktu nie ma. O życiu w Moskwie też nie wiele dowiedzieć się nie można.

   Fatalne jest to, że dość szybko można zorientować się, kto był zleceniodawcą zabójstwa. Osoba sprawcy – bezpośredniego zabójcy - nie ma wielkiego znaczenia, od samego początku widomym jest, że jest to nowa postać, nieznana, czytelnik nie musi więc nikogo podejrzewać.  Nie jest to moja pierwsza powieść A. Maryninej , ale zdecydowanie podobała mi się najmniej.   

2/6

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz