niedziela, 29 czerwca 2014

Maria Kuncewiczowa „Cudzoziemka” – audiobook, czyta Zofia Kucówna

 Okładka produktu



      Podobno jest to głęboko psychologiczna książka o nieszczęśliwej  kobiecie, uduchowionej, która nie może odnaleźć się w świecie  i której nikt nie rozumie.  Powszechnie uważa się tą pozycję za wyjątkowe dzieło.  Nie podzielam tych zachwytów.

      Dla mnie jest to książka o autorytarnej , egocentrycznej histeryczce , która systematycznie przez kilkadziesiąt lat zatruwa życie całemu otoczeniu, poczynając od męża, dzieci, służących , a skończywszy na przypadkowo spotkanych osobach.  Idealnym określeniem byłoby stwierdzenie, że jest to osoba wysoce toksyczna. Bynajmniej nie jest to kobieta, którą los dotknąłby w jakiś szczególny sposób. Zresztą tak to zazwyczaj bywa, że najbardziej pokrzywdzeni przez wszystko i wszystkich czują się ci, którym wszystko układa się całkiem dobrze.  Ci z kolei , którzy przeżyli np. wojnę i związane z nią koszmary, są szczęśliwi, że w ogóle żyją.  To poczucie pokrzywdzenia przez los towarzyszy Róży już od wczesnej młodości i nie ma znaczenia, że potem ma kochającego męża, udane dzieci i sytuację materialną, umożliwiającą spełnianie większości zachcianek.   Przyczyna tego poczucia krzywdy  nie jest bynajmniej zbytnio wyszukana, zakochała się jako młoda dziewczyna , a obiekt jej uczuć – Michaś – zapomniał o niej w błyskawicznym tempie. Od tego właśnie momentu Róża obraziła się na cały świat i zaczęła się na wszystkich wyżywać.  Każdy kontakt z nią był koszmarem, bo każdemu musiała powiedzieć czy zrobić coś niemiłego.  Gdy tylko mogła, robiła nawet rzeczy znacznie gorsze. To życie niespełnioną miłością przypominało mi trochę Barbarę z „Nocy i dni” i jej zafascynowanie Józefem Tolibowskim.  Barbara miała jednak mnóstwo pracy i ta mania powracania do wspomnień i pławienie się w poczuciu nieszczęścia nie mogła przybrać aż takich rozmiarów, jak u Róży.  Barbara w przeciwieństwie do Róży była dobrym człowiekiem , ludzkim i dla dzieci i dla innych, może niekiedy za wyjątkiem Bogumiła. Różę spotkało właściwie tylko jedno nieszczęście , zmarł we wczesnym dzieciństwie jej syn, ale nawet po tym wydarzeniu nie mogła być już dla świata bardziej koszmarna, niż była wcześniej .

    Cała książka jest opisem  życia Róży i strasznego wpływu, jaki wywierała na innych. Kucówna czyta powieść tak, jakby była Różą, bez jakiegokolwiek dystansu, apodyktycznym tonem , a na dodatek z bardzo wyraźnym rosyjskim akcentem. Ten akcent teoretycznie byłby zrozumiały z racji tego, że Róża spędziła na Wschodzie trochę czasu, ale podczas słuchania było to dla mnie potwornie drażniące. Kucówna nie podobała mi się bardzo już jako czytająca „Dziewczęta z Nowolipek” , teraz było podobnie.  Ten ton przypominał mi najbardziej nielubiane nauczycieli w szkole , te, które wszystko  wiedzą najlepiej , a wszyscy wokół są idiotami. Tak, Róża też była taką właśnie osobą, ale zadaniem lektora powinno być to, aby zaciekawił swoją opowieścią, a nie żeby zniechęcał. A audiobooka słuchałam  z niechęcią i z rozdrażnieniem.  Kucówna nie spowodowała, abym poczuła dla Róży chociaż cień współczucia.

    Ta koszmarna interpretacja wykluczała właściwie jakakolwiek refleksję  nad współczesnymi Różami, takie osoby były przecież i będą zawsze .  Głos Kucównej , rosyjski sposób wymowy i akcent powodował, że miałam przekonanie, że cała ta sytuacja była dawno temu i nie może się już wydarzyć, bo czasy są inne. Może gdyby ktoś czytał to inaczej, można byłoby dojść jednak do wniosku, że w obecnych czasach mąż najprawdopodobniej porzuciłby Różę, dzieci zrobiłyby to samo , tak szybko jak tylko byłoby to możliwe. Zatruwałaby jednak życie innym   w pracy, a gdyby zajmowała stanowisko kierownicze, powinno się powiedzieć, że stosowałaby mobing.  

     Generalnie, jak dla mnie są ciekawsze tematy i osoby, którymi można byłoby się fascynować .

3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz