Podobno jest to głęboko psychologiczna książka
o nieszczęśliwej kobiecie, uduchowionej,
która nie może odnaleźć się w świecie i
której nikt nie rozumie. Powszechnie
uważa się tą pozycję za wyjątkowe dzieło. Nie podzielam tych zachwytów.
Dla mnie jest to książka o autorytarnej ,
egocentrycznej histeryczce , która systematycznie przez kilkadziesiąt lat
zatruwa życie całemu otoczeniu, poczynając od męża, dzieci, służących , a
skończywszy na przypadkowo spotkanych osobach. Idealnym określeniem byłoby stwierdzenie, że
jest to osoba wysoce toksyczna. Bynajmniej nie jest to kobieta, którą los
dotknąłby w jakiś szczególny sposób. Zresztą tak to zazwyczaj bywa, że
najbardziej pokrzywdzeni przez wszystko i wszystkich czują się ci, którym
wszystko układa się całkiem dobrze. Ci z
kolei , którzy przeżyli np. wojnę i związane z nią koszmary, są szczęśliwi, że
w ogóle żyją. To poczucie pokrzywdzenia
przez los towarzyszy Róży już od wczesnej młodości i nie ma znaczenia, że potem
ma kochającego męża, udane dzieci i sytuację materialną, umożliwiającą spełnianie
większości zachcianek. Przyczyna tego poczucia krzywdy nie jest bynajmniej zbytnio wyszukana,
zakochała się jako młoda dziewczyna , a obiekt jej uczuć – Michaś – zapomniał o
niej w błyskawicznym tempie. Od tego właśnie momentu Róża obraziła się na cały
świat i zaczęła się na wszystkich wyżywać. Każdy kontakt z nią był koszmarem, bo każdemu
musiała powiedzieć czy zrobić coś niemiłego. Gdy tylko mogła, robiła nawet rzeczy znacznie
gorsze. To życie niespełnioną miłością przypominało mi trochę Barbarę z „Nocy i
dni” i jej zafascynowanie Józefem Tolibowskim. Barbara miała jednak mnóstwo pracy i ta mania
powracania do wspomnień i pławienie się w poczuciu nieszczęścia nie mogła
przybrać aż takich rozmiarów, jak u Róży. Barbara w przeciwieństwie do Róży była dobrym
człowiekiem , ludzkim i dla dzieci i dla innych, może niekiedy za wyjątkiem
Bogumiła. Różę spotkało właściwie tylko jedno nieszczęście , zmarł we wczesnym
dzieciństwie jej syn, ale nawet po tym wydarzeniu nie mogła być już dla świata
bardziej koszmarna, niż była wcześniej .
Cała książka jest opisem życia Róży i strasznego wpływu, jaki wywierała
na innych. Kucówna czyta powieść tak, jakby była Różą, bez jakiegokolwiek
dystansu, apodyktycznym tonem , a na dodatek z bardzo wyraźnym rosyjskim
akcentem. Ten akcent teoretycznie byłby zrozumiały z racji tego, że Róża spędziła
na Wschodzie trochę czasu, ale podczas słuchania było to dla mnie potwornie
drażniące. Kucówna nie podobała mi się bardzo już jako czytająca „Dziewczęta z
Nowolipek” , teraz było podobnie. Ten
ton przypominał mi najbardziej nielubiane nauczycieli w szkole , te, które
wszystko wiedzą najlepiej , a wszyscy
wokół są idiotami. Tak, Róża też była taką właśnie osobą, ale zadaniem lektora
powinno być to, aby zaciekawił swoją opowieścią, a nie żeby zniechęcał. A
audiobooka słuchałam z niechęcią i z
rozdrażnieniem. Kucówna nie spowodowała,
abym poczuła dla Róży chociaż cień współczucia.
Ta koszmarna interpretacja wykluczała właściwie jakakolwiek refleksję nad współczesnymi Różami, takie osoby były przecież
i będą zawsze . Głos Kucównej , rosyjski
sposób wymowy i akcent powodował, że miałam przekonanie, że cała ta sytuacja
była dawno temu i nie może się już wydarzyć, bo czasy są inne. Może gdyby ktoś
czytał to inaczej, można byłoby dojść jednak do wniosku, że w obecnych czasach
mąż najprawdopodobniej porzuciłby Różę, dzieci zrobiłyby to samo , tak szybko jak
tylko byłoby to możliwe. Zatruwałaby jednak życie innym w
pracy, a gdyby zajmowała stanowisko kierownicze, powinno się powiedzieć, że
stosowałaby mobing.
Generalnie, jak dla mnie są ciekawsze
tematy i osoby, którymi można byłoby się fascynować .
3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz