Wiele razy zastanawiałam się nad tym, co
by było gdyby wydarzenia potoczyły się inaczej, niż w rzeczywistości, gdybym np.
kogoś nie poznała, zmieniła pracę, nie zmieniła
pracy itp. „Jej wszystkie życia” to doskonały przykład tego rodzaju zabawy.
Ursula Todd – główna bohaterka
książki - przeżywa wiele wariantów swojego życia. Przykładowo w jednym wariancie
topi się w morzu jako dziecko, w innym ktoś ją ratuje. Wariantów jest bardzo
dużo, a im jest starsza, tym robi się
ciekawiej . Kate Atkinson doskonale pokazuje , jak wiele rzeczy w życiu zależy
od zwykłego zbiegu okoliczności i w jak
diametralnie inny sposób może potoczyć się
czyjeś życie właśnie w zależności od zwykłego przypadku. Jedna z bardziej jaskrawych tego typu sytuacji
ma miejsce wtedy, gdy Ursula wyjeżdża na wakacje w góry do Austrii i poznaje
tam przystojnego młodzieńca, za którego po jakimś czasie wychodzi za mąż. Ma to
miejsce w latach 30-tych XX wieku. Mąż zaczyna robić karierę, pnie się coraz
wyżej. Rodzi się dziecko. Wybucha wojna. Okazuje się, że Ursula znajduje się
raptem po przeciwnej stronie frontu, niż cała jej brytyjska rodzina. Granice są
zamknięte i w tej sytuacji nic już nie może zrobić. Pod koniec wojny sytuacja Ursuli robi się nie
do pozazdroszczenia . Gdy następują ostatnie dni wojny, robi się coraz
dramatyczniej, wraz z dzieckiem znajduje się ona w Berlinie, żaden schron nie daje już
gwarancji przeżycia, a przedmieścia miasta są już zajęte przez Rosjan.
Różne warianty tego samego losu dają sporo
do myślenia. Przede wszystkim wydarzenia opisane są wyjątkowo ciekawie i z książki nie wieje nudą. Przebieg tych wydarzeń uczy
też tolerancji. Wracając do sytuacji z Berlina z 45r. autentycznie byłam pełna
współczucia do Ursuli, aczkolwiek nie ulega wątpliwości, że kilka wcześniejszych
lat przed wojną było dla niej „latami tłustymi”. W Europie trwały
prześladowania Żydów, jej niczego nie brakowało i sytuacja na świecie specjalnie
jej nie martwiła, dopóki oczywiście wszystko się nie zmieniło. Charakter pod
wpływem okoliczności też uległ pewnym przeobrażeniom. Ale tak czy siak, jeden wyjazd
wakacyjny i poznanie niewłaściwej osoby , skutkowało zmianą totalną.
Podobało mi się również to, że w powieści
była pewna tajemnica, coś w rodzaju metafizyki. Gdy czas się w jakiś niepojęty
sposób cofał i Ursula ponownie znajdowała się w bardzo ważnej sytuacji , która
miała zmienić jej życie , nie miała świadomości, tego , że to się już kiedyś wydarzyło
i spowodowało takie ,a nie inne skutki. Ale ona jakby to wyczuwała i
instynktownie reagowała inaczej, niż poprzednim razem. Gdy np.
w jednym z wariantów życia szła ulicą ,
potknęła się, pomógł jej podnieść obcy mężczyzna, jej przyszły mąż . Życie z
nim – damskim bokserem - szybko stało się wielkim koszmarem. Kiedy sytuacja się powtórzyła i Ursula znowu
znalazła się tego samego dnia na tej samej ulicy i ponownie się potknęła, również
usłyszała miły męski głos ofiarujący pomoc. Ale wtedy szybko podniosła się sama
i uciekła. Czy to są przeczucia? Czy jest to instynkt ? Nie wiadomo. Autorka
nie odpowiada na takie pytania.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz