niedziela, 11 maja 2014

Jane Austin „Duma i uprzedzenie”




        Po lekturze „Dumy i uprzedzenia”  utwierdziłam się w przekonaniu, że  Jane Austin nie jest  autorką   zidiociałych romansów  z dawnych czasów.  Bardzo długo tak ją traktowałam, krótko po studiach przeczytałam jedną z jej książek i wydała mi ona się totalnie głupia. Nie były w stanie przekonać mnie do pisarki  liczne filmy, nakręcone na podstawie jej książek, wszystko zawsze kręciło się wokół tego samego, czyli zakochania się i dążenia do zamążpójścia. Dopiero wysłuchanie dwóch audiobooków ok. roku temu spowodowało zaskoczenie. Jak to możliwe, żeby Jane Austin potrafiła tak ciekawie pisać?

   Czytając „Dumę i uprzedzenie” czułam się jakbym odkrywała Amerykę. To przecież nie jest tylko romans ! Austin była wyśmienitą obserwatorką rzeczywistości, a w szczególności ludzkich charakterów. W przeciwieństwie do większości ludzi skupiała się nie tylko na sobie, ale doskonale podpatrywała innych. Do tego wszystkiego była inteligentna , z poczuciem humoru i lekko złośliwa, portrety ludzkie są wiec znakomite. W filmach trudno jest oddać różne niuanse psychologiczne. Powieść czytało mi się wyjątkowo lekko, Austin miała niewątpliwie dar pisania. Książka wciągała coraz bardziej, autorka równolegle prowadziła dwa główne wątki , dotyczące dwóch sióstr : Jane i Elisabeth. W pewnym momencie wprowadziła nagle i niespodziewanie wątek trzeci, dotyczący trzeciej siostry, który jeszcze bardziej wzmógł uwagę. W trakcie czytania zaczęłam podkreślać co ciekawsze zdania, była to doskonała zabawa! Co charakterystyczne, wydarzenia rozgrywają się w  zwykłych czasach , w tradycyjnej codzienności, wokół nie ma niczego nadzwyczajnego, autorka nie wprowadza żadnej polityki . I okazuje się, że to właśnie ta codzienność jest tak bardzo wciągająca, że nie można się od niej oderwać.  Co ciekawe, mimo upływu tak długiego czasu, książka w żaden sposób się nie zdezaktualizowała.  Jako archaiczne odbierałam jedynie panujące wówczas zwyczaje: stałe próżnowanie, wieczne sąsiedzkie i rodzinne odwiedziny, proszone obiady , raz na jakiś czas bale. Ale ten aspekt, jako  absolutna przeszłość był ciekawy z uwagi na aspekt historyczny. W pozostałej części zaś nie było  niczego nieaktualnego, wszystko dokładnie przypominało teraźniejszość. Podczas czytania można obejrzeć całą galerię postaci : panny skupiające się prawie wyłącznie na złapaniu kandydata na męża , „przyjaciółki”, snujące intrygi, jak najlepiej odbić kawalera „przyjaciółce” , matki zabiegające o pozyskanie mężów dla córek, liczne mało udane małżeństwa, miejscowe plotkarki, szukające sensacji itd. Wszystko to opisane jest z dużą dozą komizmu.  

     Sam początek książki jest ciekawym przedsmakiem tego, co nastąpi później . W miejscu zamieszkania państwa Benet, rodziców aż pięciu córek, pojawia się bogaty młodzieniec. Jane Austin stwierdza ogólnie, bez wchodzenia w szczegóły, że w takich sytuacjach : „chociaż poglądy bądź uczucia tego kawalera zazwyczaj są nieznane , gdy po raz pierwszy zjawia się w sąsiedztwie, okoliczne rodziny z miejsca zaczynają go traktować jako prawowitą własność jednej z córek”.   Pani Benet wypytuje męża, czy jest to żonaty czy kawaler. I stwierdza : „kawaler z pokaźnym majakiem, jakieś  4 lub 5 tysięcy rocznie. Istna gratka dla naszych dziewcząt.” Pan Benet jako ojciec ma dość nietypowy, jak na rodzica, krytyczny stosunek do córek. Stwierdza po zarzucie żony, że faworyzuje tylko Lizzy -  „pozostałe nie mają nic, co przemawiałoby na ich korzyść. Są równie niemądre i płytkie,   jak  inne dziewczęta, a Lizzy jest bystrzejsza, niż siostry”.  Żona zarzuca mu na to, że obraża własne dzieci a ją dręczy  i nie ma litości dla jej nerwów. On odpowiada:  ”Darzę twoje nerwy wielkim szacunkiem. To moi starzy przyjaciele. Wspominasz o nich nieprzerwanie od bez mała 20 lat”. Przytoczona przez mnie scenka to zaledwie jeden rozdział, pierwszy, zaledwie 2 kartki. A potem jest coraz lepiej.  

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz