sobota, 26 kwietnia 2014

Jerzy Pilch „Pod Mocnym Aniołem” – audiobook, czyta Andrzej Grabowski


Pod Mocnym Aniołem - Jerzy Pilch | okładka  


     Pilch ma niesamowite pióro.  Uwielbiam jego niepowtarzalny język. Pod tym względem jest prawdziwym Mistrzem. Przez kilka lat czytałam  regularnie jego felietony w Polityce. Potrafił pisać tak, że nawet gdy podejmował nieciekawy dla mnie temat, nie mogłam się oderwać od czytania. Nie interesuje mnie np. piłka nożna, ale gdy Pilch – zagorzały kibic – o niej pisał, przychodziło mi do głowy, że może jednak jestem w błędzie i że ta piłka może być interesująca. Gdyby pisał felietony w Polityce dłużej, może zmanipulowałby mnie i też stałabym się kibicem.

     Nie wiem sama dlaczego, ale mimo uwielbienia dla jego pióra i języka, nie czytałam jego książek, poza Dziennikiem, tomem I, ale to też jest przecież forma zbliżona do felietonów. Ale w końcu nadszedł ten czas.  Rozpoczęcie od audiobooka wydało mi się łatwiejsze.  Wybór tej konkretnej pozycji wynikał w dużej mierze z przypadku, audiobook właśnie się ukazał.  Temat trochę mnie odstraszał, no bo cóż ciekawego można napisać o alkoholikach i o alkoholizmie?  No ale Pilch to jest Pilch i zabrałam płytę  do samochodu. Filmu nie widziałam do tej pory. 

     Początkowo słuchało mi się trudno.  Książka nie jest typową powieścią z bohaterami i akcją. To są jakby wspomnienia i to wybiórcze niektórych wydarzeń . Narrator mówi cały czas w pierwszej osobie,  ale też nie  miałam pewności, czy są to to wspomnienia i przemyślenia samego autora, czy może niekoniecznie. Nie ma też pewności, czy aby na pewno są to wspomnienia, czy aby nie czytamy strzępów wspomnień, pomieszanych z wizjami z transów alkoholowych. Nie wiadomo, co zdarzyło się naprawdę, co autorowi się tylko wydawało, a co zostało wytworzone na trzeźwo w głowie autora. O tym, że Pilch jest niepijącym obecnie alkoholikiem,  wiem już od jakiegoś czasu. Wszystkie więc wymienione przeze mnie warianty są możliwe. Może wszystko to są alkoholowe wizje, ale bardziej prawdopodobnie jest to , że książka to mieszanka realnych wspomnień i pijackich wytworów umysłu.  Początkowo miałam problemy ze skupieniem się, ale powoli zaczynałam przywykać do tego specyficznego sposobu narracji.

     Pilch opisuje pobyty na oddziałach odwykowych, ale są to raczej opisy reportażowe, czyli uchwycenie tego, co działo się w konkretnym momencie, a nie wspomnienia typu – na oddział pierwszy raz przyszedłem w dniu itp. Opisuje leczonych alkoholików. Co dziwne, sporo z nich to są ludzie wykształceni i z wysoką pozycją zawodową,  poznajemy np. profesorów wyższych uczelni z dorobkiem naukowym.  Są też i duchowni, z których jeden zmarł z przepicia. Nie wiem, te oddziały były oddziałami VIP, czy może tak dużo ludzi wykształconych jest w szponach nałogu. Zdecydowanie bardziej niż z profesorami, alkoholizm kojarzy mi się z niewykształconymi bezdomnymi, widocznymi na ulicach, nocującymi na dworcach itp.  Ale może myślę naiwnie i stereotypami. Pilch opisuje też kobietę - miłość swojego życia, dzięki której  życie nabrało sensu i której jego pijaństwo nie odstraszyło i która mimo wszystko dała mu szansę.  To prawdopodobnie dzięki niej walka  z nałogiem była możliwa. Snuje wspomnienia z dzieciństwa i wspomina dziadka, również alkoholika, podobnie jak i wszyscy członkowie jego rodziny.  Wszystko to jest ze sobą poplątane, jeden rozdział np. to wspomnienia dziadka, a drugi przypuszczenia, jak mogła wyglądać śmierć jednego z jego znajomych. Dotyczy to znajomego, który zapił się na śmierć, a w jego pokoju ku ogólnemu zaskoczeniu znaleziono całą masę butów. Pilch od razu wyobraził sobie, jakiego rodzaju wizje mógł mieć jego znajomy , według niego, musiał on widzieć w drzwiach nadchodzącą śmierć i chcąc ją spłoszyć, rzucał w nią właśnie butami.

    W jednym z wywiadów Pilch powiedział, że alkoholizm spowodował m. in. to , że nabrał on nowych doświadczeń, stał się mądrzejszy, więcej rzeczy rozumie i że mimo wszystko nie żałuje tego, co się stało. Wszystkie wydarzenia z jego życia były po coś, alkoholizm też.  Był to szalenie ciekawy, szczery  wywiad , udzielił go Tygodnikowi Powszechnemu do numeru Bożonarodzeniowego w ubiegłym roku . Oczywiście cytatów nie jestem w stanie przytoczyć dokładnie, ale sens owszem, kojarzę. I to pamięć o tym wywiadzie spowodowała, ze w ogóle zdecydowałam się na wysłuchanie  audiobooka.

   „Pod Mocnym Aniołem” jest  taką furtką, przez którą można zajrzeć do  świata alkoholików i spróbować co nieco z tego zrozumieć. Pilch pisze jak zwykle lekko, nawet z poczuciem humoru, z dystansem do wszystkiego.  Nie wstydzi się picia ,  nie próbuje się tłumaczyć, nie wymyśla że miał trudne dzieciństwo, lub że winny jest ten a ten.  Nie stosuje też martyrologii i nie domaga się dla siebie jakichkolwiek szczególnych względów . Częściej używa chyba słowa pijak , niż alkoholik, co jest może nie do końca poprawne politycznie, ale za to jest naturalne.  W książce jest też idealna diagnoza, dlaczego ludzie stają się alkoholikami.  Nie mam przed sobą tekstu, a w tym przypadku warto byłoby go przytoczyć dosłownie. Ludzie piją wiec dlatego, bo pili ich ojcowie i dziadkowie i w ogóle większość rodziny. Piją też dlatego, bo nikt w ich rodzinie nie pił. Piją , bo mają w życiu ciężko, ale piją  dlatego , że  mają w życiu łatwo. Ktoś pije, bo rzuciła go kobieta, inny -  bo nie ma kobiety, a inny jeszcze dlatego, że ją ma.  Ktoś pija, bo nie ma pieniędzy, inny pije, bo je ma. Takich przykładów  wyliczanych w ten sposób było sporo.

    Jak się przekonałam, połowa sukcesu audobooka to osoba czytającego. W tym przypadku Andrzej Grabowski się sprawdził i to całkiem  dobrze. Czytał spokojnie rzeczowo, jego intonacja nie drażniła . Nie psuł przyjemności ze słuchania  książki, tak jak to miało miejsce chociażby w przypadku „Już nic nie muszę” S. Grodzieńskiej w wykonaniu  Blanki Kutyłowskiej. Do samochodu zdecydowanie najlepiej pasują mi jednak powieści, one wciągają, jazda mija szybko i przyjemnie. Jakiś czas temu zaraziłam takim rozwiązaniem kolegę, z którym jechaliśmy dłuższą trasą i który w samochodzie nigdy nie słuchał audiobooków. Bardzo mu się to spodobało.

            Postanowiłam,  że powrócę teraz do oceny książek , najbardziej adekwatna wydaje mi się skala sześciostopniowa   , od jeden do sześć. Co oznacza która liczba , jest oczywiste. W przypadku audiobooków ocenie podlegać będzie zarazem i książka i wykonanie.

      Z pewnością po wysłuchaniu „Pod Mocnym Aniołem” stałam się mądrzejsza, więcej pojęłam z tego pijackiego świata.  Ale temat picia nie był mi nigdy bliski . I wolę jednak inne formy literackie, takie które są zdecydowanie określone, np. powieść to powieść, wspomnienia to wspomnienia, reportaż to reportaż itp. To pomieszanie nie do końca do mnie przemawiało. Nie wydaje mi się, abym chciała wracać do tej lektury.  Ale za to chętnie obejrzałabym film, tyle tylko , że w kinach już go nie ma . Grabowski jest ok, jak już napisałam, a poza tym on,  z racji niektórych swoich ról filmowych kojarzy mi się też trochę z pijakiem . Podczas czytania był więc wiarygodny. Myślę, że w filmie też mógł dobrze grać. W tym przypadku będzie to ostatecznie

4/6.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz