Pilch ma niesamowite pióro. Uwielbiam jego niepowtarzalny język. Pod tym
względem jest prawdziwym Mistrzem. Przez kilka lat czytałam regularnie jego felietony w Polityce.
Potrafił pisać tak, że nawet gdy podejmował nieciekawy dla mnie temat, nie
mogłam się oderwać od czytania. Nie interesuje mnie np. piłka nożna, ale gdy
Pilch – zagorzały kibic – o niej pisał, przychodziło mi do głowy, że może
jednak jestem w błędzie i że ta piłka może być interesująca. Gdyby pisał
felietony w Polityce dłużej, może zmanipulowałby mnie i też stałabym się
kibicem.
Nie wiem sama dlaczego, ale mimo uwielbienia dla jego pióra i języka,
nie czytałam jego książek, poza Dziennikiem, tomem I, ale to też jest przecież
forma zbliżona do felietonów. Ale w końcu nadszedł ten czas. Rozpoczęcie od audiobooka wydało mi się
łatwiejsze. Wybór tej konkretnej pozycji
wynikał w dużej mierze z przypadku, audiobook właśnie się ukazał. Temat trochę mnie odstraszał, no bo cóż
ciekawego można napisać o alkoholikach i o alkoholizmie? No ale Pilch to jest Pilch i zabrałam płytę do samochodu. Filmu nie widziałam do tej
pory.
Początkowo słuchało mi się trudno. Książka nie jest typową powieścią z
bohaterami i akcją. To są jakby wspomnienia i to wybiórcze niektórych wydarzeń
. Narrator mówi cały czas w pierwszej osobie,
ale też nie miałam pewności, czy
są to to wspomnienia i przemyślenia samego autora, czy może niekoniecznie. Nie
ma też pewności, czy aby na pewno są to wspomnienia, czy aby nie czytamy
strzępów wspomnień, pomieszanych z wizjami z transów alkoholowych. Nie wiadomo,
co zdarzyło się naprawdę, co autorowi się tylko wydawało, a co zostało
wytworzone na trzeźwo w głowie autora. O tym, że Pilch jest niepijącym obecnie
alkoholikiem, wiem już od jakiegoś
czasu. Wszystkie więc wymienione przeze mnie warianty są możliwe. Może wszystko
to są alkoholowe wizje, ale bardziej prawdopodobnie jest to , że książka to
mieszanka realnych wspomnień i pijackich wytworów umysłu. Początkowo miałam problemy ze skupieniem się,
ale powoli zaczynałam przywykać do tego specyficznego sposobu narracji.
Pilch opisuje pobyty na oddziałach
odwykowych, ale są to raczej opisy reportażowe, czyli uchwycenie tego, co
działo się w konkretnym momencie, a nie wspomnienia typu – na oddział pierwszy
raz przyszedłem w dniu itp. Opisuje leczonych alkoholików. Co dziwne, sporo z
nich to są ludzie wykształceni i z wysoką pozycją zawodową, poznajemy np. profesorów wyższych uczelni z
dorobkiem naukowym. Są też i duchowni, z
których jeden zmarł z przepicia. Nie wiem, te oddziały były oddziałami VIP, czy
może tak dużo ludzi wykształconych jest w szponach nałogu. Zdecydowanie
bardziej niż z profesorami, alkoholizm kojarzy mi się z niewykształconymi bezdomnymi,
widocznymi na ulicach, nocującymi na dworcach itp. Ale może myślę naiwnie i stereotypami. Pilch opisuje
też kobietę - miłość swojego życia, dzięki której życie nabrało sensu i której jego pijaństwo
nie odstraszyło i która mimo wszystko dała mu szansę. To prawdopodobnie dzięki niej walka z nałogiem była możliwa. Snuje wspomnienia z
dzieciństwa i wspomina dziadka, również alkoholika, podobnie jak i wszyscy
członkowie jego rodziny. Wszystko to
jest ze sobą poplątane, jeden rozdział np. to wspomnienia dziadka, a drugi
przypuszczenia, jak mogła wyglądać śmierć jednego z jego znajomych. Dotyczy to
znajomego, który zapił się na śmierć, a w jego pokoju ku ogólnemu zaskoczeniu
znaleziono całą masę butów. Pilch od razu wyobraził sobie, jakiego rodzaju
wizje mógł mieć jego znajomy , według niego, musiał on widzieć w drzwiach nadchodzącą
śmierć i chcąc ją spłoszyć, rzucał w nią właśnie butami.
W jednym z wywiadów Pilch powiedział, że alkoholizm
spowodował m. in. to , że nabrał on nowych doświadczeń, stał się mądrzejszy,
więcej rzeczy rozumie i że mimo wszystko nie żałuje tego, co się stało.
Wszystkie wydarzenia z jego życia były po coś, alkoholizm też. Był to szalenie ciekawy, szczery wywiad , udzielił go Tygodnikowi Powszechnemu
do numeru Bożonarodzeniowego w ubiegłym roku . Oczywiście cytatów nie jestem w
stanie przytoczyć dokładnie, ale sens owszem, kojarzę. I to pamięć o tym
wywiadzie spowodowała, ze w ogóle zdecydowałam się na wysłuchanie audiobooka.
„Pod Mocnym Aniołem” jest taką
furtką, przez którą można zajrzeć do
świata alkoholików i spróbować co nieco z tego zrozumieć. Pilch pisze
jak zwykle lekko, nawet z poczuciem humoru, z dystansem do wszystkiego. Nie wstydzi się picia , nie próbuje się tłumaczyć, nie wymyśla że
miał trudne dzieciństwo, lub że winny jest ten a ten. Nie stosuje też martyrologii i nie domaga się
dla siebie jakichkolwiek szczególnych względów . Częściej używa chyba słowa
pijak , niż alkoholik, co jest może nie do końca poprawne politycznie, ale za
to jest naturalne. W książce jest też
idealna diagnoza, dlaczego ludzie stają się alkoholikami. Nie mam przed sobą tekstu, a w tym przypadku
warto byłoby go przytoczyć dosłownie. Ludzie piją wiec dlatego, bo pili ich
ojcowie i dziadkowie i w ogóle większość rodziny. Piją też dlatego, bo nikt w
ich rodzinie nie pił. Piją , bo mają w życiu ciężko, ale piją dlatego , że mają w życiu łatwo. Ktoś pije, bo rzuciła go
kobieta, inny - bo nie ma kobiety, a
inny jeszcze dlatego, że ją ma. Ktoś
pija, bo nie ma pieniędzy, inny pije, bo je ma. Takich przykładów wyliczanych w ten sposób było sporo.
Jak się przekonałam, połowa sukcesu
audobooka to osoba czytającego. W tym przypadku Andrzej Grabowski się sprawdził
i to całkiem dobrze. Czytał spokojnie
rzeczowo, jego intonacja nie drażniła . Nie psuł przyjemności ze słuchania książki, tak jak to miało miejsce chociażby w
przypadku „Już nic nie muszę” S. Grodzieńskiej w wykonaniu Blanki Kutyłowskiej. Do samochodu zdecydowanie
najlepiej pasują mi jednak powieści, one wciągają, jazda mija szybko i
przyjemnie. Jakiś czas temu zaraziłam takim rozwiązaniem kolegę, z którym
jechaliśmy dłuższą trasą i który w samochodzie nigdy nie słuchał audiobooków.
Bardzo mu się to spodobało.
Postanowiłam, że powrócę teraz do oceny książek ,
najbardziej adekwatna wydaje mi się skala sześciostopniowa , od
jeden do sześć. Co oznacza która liczba , jest oczywiste. W przypadku audiobooków
ocenie podlegać będzie zarazem i książka i wykonanie.
Z pewnością po wysłuchaniu „Pod Mocnym
Aniołem” stałam się mądrzejsza, więcej pojęłam z tego pijackiego świata. Ale temat picia nie był mi nigdy bliski . I wolę
jednak inne formy literackie, takie które są zdecydowanie określone, np.
powieść to powieść, wspomnienia to wspomnienia, reportaż to reportaż itp. To
pomieszanie nie do końca do mnie przemawiało. Nie wydaje mi się, abym chciała
wracać do tej lektury. Ale za to chętnie
obejrzałabym film, tyle tylko , że w kinach już go nie ma . Grabowski jest ok, jak
już napisałam, a poza tym on, z racji
niektórych swoich ról filmowych kojarzy mi się też trochę z pijakiem . Podczas
czytania był więc wiarygodny. Myślę, że w filmie też mógł dobrze grać. W tym przypadku
będzie to ostatecznie
4/6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz