Nie wiem sama, jak byłam w stanie
odsłuchać całą tą książkę. Nie wiem, co było gorsze, czy teść, czy wykonanie.
Pamiętam, jak kilka lat temu przeczytałam ze Stafanią Grodzieńską wywiad i
mówiła ona, że starość jest całkiem fajnym okresem w życiu, bo już nic się nie
musi, nie musi się nikomu podobać, nie musi robić się tego, na co nie ma się
ochoty itp. Był to interesujący punkt widzenia. I kojarzyłam Grodzieńską też i
z innych wypowiedzi .Postrzegałam ją jako interesująca i oryginalną osobę. Zakupiłam więc plik z „Już nic nie muszę”.
W większości książka ma formę wywiadu, ostatni zaś rozdział to własne
spostrzeżenia autorki. Zdecydowana większość jest totalnie nudna. Są to
wspomnienia z dzieciństwa, o rodzicach, potem o pracy i mężu czy dziecku, jest
też i trochę o znajomych, w tym różnych znanych osobach. Brakuje refleksji i
głębszego spojrzenia , w większości są za to suche opisy różnych wydarzeń . O znanych osobach nie dowiedziałam się zbyt
wiele, bo wszyscy oni byli „świetni i wspaniali”, podobnie jak i rodzice Grodzieńskiej,
mąż i córka. Nie dowiedziałam się, co czytała
i jakie miała przemyślenia na temat tej lektury. O obejrzanych filmach było
wyjątkowo mało, o muzyce też tyle, co nic. O teatrze i różnych sztukach, czy
przemyśleniom na ich temat wbrew pozorom
podobnie – prawie nic nie ma . Zabawnych anegdot jest jak na lekarstwo. Pod koniec za to są opisy nieżyjących znajomych pod kątem głównie tego, kiedy kto
umarł i na ile przed śmiercią tej osoby
się widzieli Właściwie to o autorce z tej
książki nie dowiedziałam się za wiele.
Ten
audiobook to zdecydowanie najgorsza interpretacja, jaka słyszałam. Kutyłowska
czyta skrajnie nienaturalnym tonem, tonem „słodkiej idiotki”, biorąc pod uwagę jej
wiek, jest to ton stylizowany na „starą
słodką idiotkę”. Jest to ton , który niektórzy przybierają, mówiąc do dzieci. Gdy w zdaniu było cos wesołego, głos
robił się sztucznie wesoły, a w kolejnym zdaniu mógł już być sztucznie smutny,
bo tam akurat było coś mniej wesołego. Było to skrajnie sztuczne i nienaturalne,
klasyczny kiepski aktor. Prawdę powiedziawszy, nie miałam okazji oglądać B. Kutyłowskiej w żadnym filmie. Sprawdziłam, że
grywała w serialach podrzędne role. Szczególnie idiotycznie brzmiało, gdy na
początku rozdziałów sama sobie zadawała pytanie, niby jako dziennikarka, udając
młoda osobę, a potem na to pytanie
odpowiadała innym głosem. Można przecież było do odczytania pytań zatrudnić
inna osobę, lub te pytania pominąć.
Cały czas liczyłam na to, że jednak w audiobooku coś ciekawego się znajdzie i aby nie przegapić tego czegoś , wysłuchałam
go do końca. Tyle tylko, że tam nic specjalnego nie znalazłam. Nie było ani
zaciekawienia ani zaskoczenia. Nie dowiedziałam się nawet, czemu Grodzieńska
zawdzięczała tak dobrą kondycję, chyba genom i może jeszcze alkoholowi , bo jak
sama powiedziała pijała go codziennie i to formie czystej wódki , bez względu
na wiek . To ostatnie to chyba faktycznie było jednak jedynym zaskoczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz