niedziela, 2 marca 2014

Marta Guzowska „Ofiara Polikseny ”



   Sięgnęłam po „Ofiarę Polikseny” dość mocno zmęczona , chociaż nie mam przekonania do polskich współczesnych kryminałów.  Gdy kupuję jakiś zagraniczny , wiem, że gdzieś już się sprawdził, ludzie go czytali . A kryminał polski jest zawsze większym ryzykiem.  Książka Guzowskiej zdobyła jednak Nagrodę  Wielkiego  Kalibru na najlepszą powieść kryminalną i sensacyjną 2013r.   i to zdecydowało, że jednak ją kupiłam .

     Morderstwa rozgrywają się w czasach nam współczesnych  w Turcji , bohaterami książki  są polscy archeolodzy, pracujący na wykopaliskach. Pierwszy trup , a właściwie szkielet jest starożytny, ale druga ofiara jest jak najbardziej współczesna. Grono bohaterów jest stosunkowo niewielkie, ktoś z nich musi być mordercą. Pomysł niewątpliwie był oryginalny  . Pozornie przypominał Agatę Christie, która jako żona archeologa również  tematykę archeologiczną znała nieźle.  U Christie np. w „Morderstwie w Mezopotamii” prace archeologów były jednak na drugim czy trzecim planie , a gdy była o nich mowa, to otaczał je nimb wyjątkowo ciekawej tajemnicy  .  U Guzowskiej nie ma żadnego romantyzmu , tylko brutalna rzeczywistość. Czytając poznaje się środowisko archeologów, reguły rządzące tym światkiem, bolączki  , blaski tego zawodu i cienie.  Jest to spora dawka wiedzy i na dodatek wiarygodnej, bo autorka jest archeologiem i od kilkunastu lat bierze udział w różnych pracach archeologicznych za granicą. Znaczna część tych opisów była dla mnie zaskakująca.  Szczególnie brutalne były te fragmenty, z których wynikało, jak brutalne walki się toczą w tych kręgach : o granty, o kierownictwo itp. Opisy samej zaś pracy są wyjątkowo odstraszające, toczy się mozolna dłubanina w ziemi po kilkanaście godzin dziennie w przerażającym upale , a potem następuje powrót do czegoś w rodzaju hotelu , gdzie są problemy z ciepłą wodą , a o klimatyzacji nikt już nawet nie marzy.

      Przybliżenie środowiska archeologicznego jest największym atutem tej pozycji. Inne wypadają trochę słabiej. Sylwetki głównych bohaterów są ledwo zarysowane i nie zaciekawiają. Charakterystyka osób   sprowadza się głównie do spraw damsko – męskich, kto, kiedy i w kim był lub jest zakochany  . Co nieco można dowiedzieć się też o współczesnej Turcji, na szczęście nie ma żadnej nachalnej dydaktyki.

    A sprawa najważniejsza dla kryminału, czyli intryga, zabójstwo itp… Najsłabiej wypada kwestia mordercy. Rzadko , a nawet bardzo rzadko zdarza mi się zgadnąć, kto nim jest . W tym przypadku od samego początku wytypowałam właściwą osobę. Osoba ta już na samym początku bardzo wyróżniała się z grona wszystkich bohaterów książki, była szalenie charakterystyczna.  Motywy zbrodni też pozostawiają dużo do życzenia pod względem wiarygodności. Sam intryga zaś co do teorii była nietuzinkowa, czyta się nieźle, książka jednak nie porywa. Nie przeżyłam niestety takiego uczucia, że „nie mogę się oderwać od czytania”. W akcję się wciągnęłam, pomogła mi nawet w pewnym stopniu oderwać się od codzienności,  ale są książki , w które podczas czytania wciągałam się bardziej.      Generalnie nie jest jednak źle . Nie wiem, czy dałabym „Ofierze Polikseny” nagrodę Wielkiego Kalibru, za mało czytuję polskich kryminałów. Jeżeli jednak ta książka faktycznie na ta nagrodę zasłużyła, to świadczy to chyba tylko o braku wyrównanej konkurencji.     

 

 


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz