Ostatnio mam tak dużo pracy, że nie jestem
potem w stanie w wolnym czasie czytać książek, wymagających dużej uwagi. Wpadłam
więc w ciąg czytania kryminałów. I tak może być jeszcze z miesiąc, powinnam dopiero
wtedy wyjść na prostą. Co do zasady - kryminały powinny wciągnąć i spowodować oderwanie się myślami od pracy , no
i dać pewien rodzaj odpoczynku . W moim wypadku się to sprawdza. Gdy jestem z
kolei wypoczęta , wolę poważniejsze lektury. Chociaż teraz gatunki na tyle
pomieszały się , że niektóre kryminały są dosyć poważne i też uwagi wymagają.
„Pod zawianym kaczorem” nie był moim pierwszym kontaktem z Martą Grimes.
Parę lat temu w cyklu Polityki „Lato z kryminałem” wydano właśnie Martę Grimes, w kolejnym roku również,
i tak ta znajomość trwa. Mam też sentyment do tej autorki, zaczęła
pisać w wieku 50 lat, tzn. wtedy właśnie wydano jej pierwszą książkę. U nas
często ludzie zajmują wtedy tylko dziećmi czy wnukami i lekarzami. W całym cyklu szalenie intrygujące są postacie głównych bohaterów : inspektora
Richarda Jury, jego przyjaciela - detektywa
amatora , arystokraty Melrose’a Planta, ciotki tego ostatniego Agaty Ardry . Na
szczęście nikt z nich nie ma traumatycznych wspomnień z dzieciństwa lub innych
makabrycznych przeżyć znanych z kryminałów skandynawskich i czytelnik nie
musi być nimi epatowany, nikt nie jest alkoholikiem i nie ma depresji. Każdy z tych bohaterów jest ciekawym, wyjątkowo inteligentnym oryginałem . Panowie są w średnim wieku i są wolni, żaden z nich jednak
nie urządza polowań na kobiety , tak jak robiła to wobec facetów Bridget Jones . Oryginalnym elementem cyklu są postacie
dzieci, często gdy się pojawia dziecko, nie ma nic wspólnego z infantylizmem, jest niebywale bystre , nie nudzi się , nie potrzebuje
stałego zabawiania , ma swój charakterek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz