niedziela, 30 marca 2014

Borys Akunin vel Anna Borisowa „Pory roku”




      Od ponad miesiąca  jestem totalnie zarobiona. Po powrocie z pracy nie mam na nic siły.  Lekkie kryminały są w tej sytuacji ratunkiem. Dzięki nim można oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć  o całym świecie. Ale właściwie powinnam napisać , że dzięki nim powinno się móc oderwać od rzeczywistości. Wbrew pozorom natrafienie na dobry kryminał , mądry i wciągający, nie jest wcale łatwe. Sięgnęłam więc tym razem po coś lekkiego, ale innego rodzaju.  

   Będąc rozentuzjazmowaną po ubiegłorocznej lekturze  „Świat jest teatrem” Akunina, sięgnęłam po jego „Pory roku”. Żałowałam, że nie jest to kolejna część cyklu z detektywem Fandorinem, ale uznałam, że  trudno.

     Zalet nie jest wiele, momentami czyta się lekko, gdzie indziej niekoniecznie. A poza tym jest to strasznie grafomańskie.      Główna bohaterka książki – Wiera- jest piękną, młodą lekarką, która chce pomagać ludziom starszym. Wysłana została więc do  pensjonatu dla starszych ludzi, konkretnie dla Rosjan, ale mieszczącym się w Paryżu. Wysłał ją szef fundacji, w której jest ona zatrudniona. We Francji ma poznać , jak wygląda nowoczesny system opieki . Tam właśnie dowiaduje się, że założycielka tego domu – Aleksandryna -  bardzo sędziwa już kobieta, od kilkunastu lat jest w śpiączce. Ale wbrew wszelkim pozorom, ta starsza dama ma całkowicie zachowaną świadomość  , nie może jednak w żaden sposób skontaktować się z otoczeniem. Ma kontakt jedynie ze swym największym wrogiem i w ograniczonym zakresie z jednym z pensjonariuszy.  I znaczna część książki to są jej wspomnienia i różnego rodzaju refleksje.  Sam  pomysł byłby może ciekawy, ale jego realizacja jest potworna. Aleksandryna wspomina swoje życie, szczególnie małżeństwo i spotkanie ze starym Chińczykiem, który był właściwie geniuszem. Znał wszystkie tajemnice świata, znał sposób na absolutną długowieczność, wiedział, co robić, aby nigdy na nic nie chorować. Sekret tkwi w oddychaniu, aczkolwiek dokładna recepta nie została podana,  i w piciu ekstraktu z dwóch połączonych ze sobą roślin . Znał się przy tym doskonale na ludziach, rozpoznawał aurę każdego człowieka, wiedział, kto jest dobry, kto nie. Był to absolutny  mędrzec, nieomylny w każdej dziedzinie. Tą mądrość posiadła też i Aleksandryna , a przed zapadnięciem w śpiączkę wszystko spisał i ukryła w sejfie . Dość   mocno rozbudowany jest wątek wyprawy młodej Aleksandryny z Chińczykiem po złoto i rośliny, dające długowieczność. W czasie wyprawy musza bardzo uważać, aby nie napadli na nich zbójcy.

     I to by było na tyle, szkoda mi czasu na dalsze pisanie o tej książce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz