„Martwe dusze” zawsze był dla mnie jednym
z najbardziej fascynujących tytułów, mam na myśli sam tytuł sensu
stricto, bo treść książki poznałam dopiero teraz . Gdy tylko ten tytuł
słyszałam , zastanawiało mnie, co to dokładnie oznacza, czym są te martwe
dusze. Potem gdzieś usłyszałam, że bohater książki skupuje martwych chłopów,
tzn. staje się ich właścicielem, z papierów zaś wynika, że oni żyją i że
wchodzą oni w skład jego majątku.
Książka mimo tego, że napisano ją 200 lat
temu, jest wyjątkowo zabawna i chyba określiłabym ją trochę jako satyrę , a
trochę jako powieść psychologiczną. Cziczikow, skupujący tych chłopów, to oszust
i krętacz. Wyłania się na rosyjskiej prowincji , podlizuje do co
bardziej zacnych obywateli i skupuje tych nieżyjących chłopów. I cały czas mamy
zagadkę, do czego są mu oni potrzebni. Obraz społeczności małego miasteczka pokazany jest rewelacyjnie
, do tego stopnia, że mogłam spokojnie robić
analogie, że np. wszystko dzieje się w miejscach, gdzie pracujemy,
wszędzie są przypadki lizusostwa, próby wejścia do towarzystwa osób,
sprawujących funkcje kierownicze, nawet gdyby wśród tych osób były totalne
kanalie i idioci. Tak samo było 200 lat temu i pewnie będzie i za 200 lat a Gogol to opisuje i kpi . Nie trzeba się
specjalnie wysilać, aby sobie przypomnieć różne postacie, znane z mediów, też większych i mniejszych
oszustów, które też w podobny sposób
zaskarbiały sobie względy pseudoelit, pokazywani byli w różnych brukowcach jako
celebryci, a potem okazywało się, że są
to tylko zwykli przestępcy, którzy byli skazywani przez sądy.
Gdy przybywa nieznany nikomu Cziczikow
wszyscy najpierw są ostrożni, zastanawiają się, kto to, czy jest bogaty, czy
nie, czy ma może znajomości gdzieś wyżej. Kiedy okazuje się, że kupuje on
chłopów, roznosi się wieść, że jest zamożny, prawdopodobnie z różnymi
koneksjami, wszyscy uznają , że warto więc mieć z nim dobre kontakty. Cziczikow
do tego bardzo się „szanuje”, zabiega o kontakty tylko z „elitą” miasteczka. Ta
„elita” to oczywiście wysoko urodzone osoby, sprawujące różne urzędy i majętne.
Wobec innych Cziczikow przyjmuje ton
protekcjonalny, a gdy trzeba, potrafi
nawet krzyknąć i być opryskliwy. A jeżeli nie ma do kogoś interesu, to go w
ogóle nie zauważa. Spoufala się więc z tą „elitą”, a „elita” z nim, mało kto z
tej „śmietanki towarzyskiej” do pewnego momentu zastanawia się, czy nie jest to
aby oszust, który robi ich w balona.
Gdyby trochę wnikliwiej się mu przyjrzeć, oczywiste byłoby, że nie jest
to ani człowiek błyskotliwy, ani dobrego charakteru i właściwie nic sobą nie
reprezentuje. No ale skoro ma różnego rodzaju koneksje, nikt się nie wgłębia w
takie szczegóły, no bo po co. Nie wspomnę już o tym, jak traktuje on ludzi
całkowicie zależnych od siebie, np. swojego woźnicę. Szczególnie zabawne jest,
gdy w towarzystwie Cziczikow uznany jest za dobrą partię na wydaniu, głównie ze
względu „zamożność” i różne panie zaczynają być dla niego szczególnie miłe.
Momentami Cziczikow przypominał mi
trochę naszego Nikodema Dyzmę, szczególnie w ostatnim rozdziale, w którym pokazana
jest historia Cziczikowa . W „Martwych
duszach” akcja jest jednak znacznie bardziej ograniczona czasowo, nasz bohater
przybywa na prowincję na 2 tygodnie i nie ma ambicji, aby się tam osiedlić i
robić karierę. Ma inne plany. Cziczikow
nie zachodzi jednak tak wysoko, jak Dyzma. Wydarzenie nie są jednak monotonne i w pewnym
momencie sytuacja się komplikuje. Wśród miejscowych zaczynają się obawy, czy
rzeczywiście nie jest to oszust i Cziczikow podejmuje decyzję, że musi jak
najszybciej opuścić miasteczko. Sytuacje,
gdy ta pseudoelita w mgnieniu oka odwraca się od Cziczikowa, są szczególnie
komiczne, tym bardziej, że właściwie nic się nie zmieniło , od początku mieli
do czynienia z oszustem i gdyby tylko chcieli, mogliby go błyskawicznie
przejrzeć. Wszystko wyjaśnia się w
ostatnim rozdziale, czyli kim właściwie jest Cziczikow, po co kupował martwe
dusze, dlaczego itp.
„Martwe dusze” są idealną książką jako
audiobook. Słuchanie nie jest meczące, nie trzeba się wysilać, aby się nie
pogubić w wydarzeniach. Wykonanie jest
super, nic dodać, nic ująć.
Jakiś czas temu oglądałam w teatrze
„Rewizora” Gogola i byłam i zachwycona i totalnie rozbawiona. Gogol jest
naprawdę świetny, w obecnych czasach byłby świetnym satyrykiem, mógłby pewnie z
powodzeniem stworzyć kabaret.
Najciekawszy rozdział, który szczególnie
zasługuje na uwagę, to rozdział ostatni. Narrator podejmuje tutaj bezpośredni
dialog z widzem i tłumaczy mu , lekko mrużąc oko, że każdy oburza się patrząc na zachowanie Cziczikowa, ale warto byłoby trochę
zastanowić się nad sobą samym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz