środa, 8 stycznia 2014

Marek Hłasko „Piękni, dwudziestoletni”, audiobook , czyta Borys Szyc

Piękni dwudziestoletni - Audiobook (Książka audio MP3) do pobrania w całości w archiwum ZIP


      „Piękni  dwudziestoletni” to książka kultowa, którą , jak to się mówi, „powinno się znać” . Zgadzam się z tym, że powinno się, bo jest dzieło jest fascynujące, tylko,  ja „Pięknych” nie znałam . Owszem, słyszałam o nich  wiele, ale nic poza tym.  Audiobooka odsłuchałam  pod koniec  grudnia podczas wyjazdów świątecznych , ale nie miałam kiedy go opisać, niech  więc będzie tak, że jest to pierwszy mój audiobook Nowego Roku.   Będąc jeszcze w liceum, a może na początku studiów przeczytałam sporo tego, co napisał Hłasko, „Pięknych dwudziestoletnich” z pewnością musiałam ominąć,  niczego podczas słuchania sobie nie przypominałam. Kiedy się przymierzałam do jej słuchania, miałam wrażenie, że spotkam się z legendą, wiele się spodziewałam, na szczęście się nie zawiodłam.

          Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, „Piękni” niesamowicie wciągają. Słuchałam już różnych audiobooków, część z nich odsłuchałam  zanim jeszcze zaczęłam   pisać  tego bloga. Zauważyłam, że  do słuchania w samochodzie najlepsze są powieści, nic innego się do tej pory nie sprawdzało.  Wszystkich innych  pozycji słuchało mi się ciężko,  trudniej było mi się skupić, miałam  też problemy, gdy chciałam czegoś odsłuchać ponownie. Miałam wątpliwość, czy „Piękni dwudziestoletni” jako audiobook do samochodu , są to przecież wspomnienia,  to dobry pomysł, okazuje się, że owszem, jest to wyjątek od zasady – do samochodu tylko powieści. Słuchałam tej książki z większym chyba zainteresowaniem, niż niejednego kryminału, co było  tym bardziej zaskakujące, że w obecnych czasach o wszystkim można mówić, nie ma tzw. białych plam i „Piękni” nie noszą posmaku owocu zakazanego. Tak wiec nie tylko słuchałam tej książki z szalonym zainteresowaniem, ale i nie mogę o niej zapomnieć, plącze mi się po głowie. A na dodatek zmieniła chyba trochę moje podejście do pewnych spraw. I to właśnie chyba nazywa się talent pisarski. 

       łasko pisze tak, jakby opowiadał coś komuś w knajpie, no i jest to fascynujące. Nie ma tam niczego wydumanego,  pisze o tym, co zna , co widział , słyszał i co go interesuje. A widział i słyszał niejedno, wykonywał kilkanaście zawodów, był i pracownikiem fizycznym i dziennikarzem, mieszkał i w lesie i we Wrocławiu i  Warszawie i na emigracji. Był szalenie oczytany. Byłby wyjątkowo ciekawym rozmówcą. „Piękni” nie są  reportażem, nie można więc wymagać  od nich drobiazgowości czy obiektywizmu . Przekaz jest szalenie subiektywny, co trzeba mieć na względzie szczególnie wówczas, gdy Hłasko pisze o różnych ludziach.   Opowieść ułożona jest chronologicznie, zaczyna się od czasu, gdy nasz narrator pracował jako kierowca, potem zaś są wspomnienia z czasów, gdy został korespondentem  „Po prostu”  no i wszystko kończy się na emigracji. Hłasko pisze o sobie i swoich znajomych, w tym o postaciach, które przeszły już do historii, np. o pisarzach tamtego okresu, wtrąca często różne anegdoty. Nie wybiela się przy tym, wspomina o incydencie współpracy z bezpieką, o alkoholizmie. Wszystko to robi na luzie i z poczuciem humoru. Wspomina oczywiście i swoją twórczość. To , o czym dawniej  pisać nie było można, o warunkach życia, o polityce , teraz jest już na tyle znane, że wrażenia już nie robi , a przynajmniej na mnie nie zrobiło . Nie interesowałam się szczególnie Hłaską, nie czytałam jego życiorysu, nie wiem więc, na ile prawda miesza się tu z konfabulacją czy zmyśleniem. Wiem, że efekt robi wrażenie.    

      Każdy oczywiście inaczej odbiera tego typu lekturę i z pewnością każdy na coś innego zwraca uwagę, każdy co innego zapamięta. Mnie utkwiło w pamięci szczególnie zdanie o twórczości Hłaski. Stwierdził on, że nic nie poradzi na to, że  interesował go jeden temat : kobieta, mężczyzna, miłość  i ich klęska. Niby proste, ale cały czas można o tym pisać. Spojrzenie na te sprawy zaprawione jest sporą dawką goryczy, no ale on tak to widział. I chyba miał sporo racji.

    Ciekawe były też jego spostrzeżenia na temat literatury, jego zdaniem jedną z cech, po której można rozróżnić dobra literaturę od złej, jest to, czy w książce jest mowa o pieniądzach. U Dostojewskiego np. bohaterowie cały czas liczą kopiejki, a w literaturze debilnej tylko płacą, a pieniądze biorą nie wiadomo skąd.  Do Dostojewskiego jest znacznie więcej nawiązań, sporo jest mowy o filmach.  Ciekawe są też rozważania o życiu w tamtej Polsce i na Zachodzie. Hłasko zastanawiał się, dlaczego ludzie z  Zachodu  nie interesowali się tym, jak tu jest, a jeżeli już wiedzieli, to  się tym nie przejmowali . Stwierdził, że „doświadczenie jest nieprzekazywalne” .     Z zainteresowaniem słuchałam też fragmentów, gdzie mowa była o „Po prostu”, tez legendzie tamtych czasów. Nie mam pojęcia, jak to pismo wyglądało . Hłasko strasznie zjechał naczelnego tego pisma, niejakiego Lasotę. Podkreślał dobitnie, że naczelny był niesamowitym tchórzem , ćwierćinteligentem i że pismo było tak dobre wyłącznie za sprawą z-cy redaktora naczelnego, redaktor Bratkowskiej.    W internecie znalazłam publikację , w której Lasota ustosunkował się do tych spostrzeżeń Hłaski, chyba dosyć starą, na pewno nie z obecnego okresu. Zrobił to z klasą, stwierdził, że przykro mu z tego powodu, ale że to jest zdanie Hłaski, z którym on się zgadza, a następnie zachwycał się talentem literackim  Hłaski. Jak było naprawdę? Nie mam pojęcia.

     Tym razem nie mogę narzekać na wykonanie audiobooka. Borys Szyc , za którym nie przepadam, jako czytający tą książkę  jest idealny. Czyta z lekką ironią, ale i z dystansem, jak ktoś, kto mówi o czymś, co było dawno, ale co było mu bliskie, nie wpada na szczęście w martyrologiczny ton. Jest oczywiście i mieszanka dystansu i zaangażowania. Wszystko zależy od fragmentu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz