poniedziałek, 2 grudnia 2013

Grudzień


        Grudzień jest wyjątkowym miesiącem. Długie wieczory ,  zbliżające się Święta i Nowy Rok  mają w sobie coś magicznego i nastrajającego do czytania .  Ale jest to w moim przypadku czytanie  inne niż zazwyczaj, z domieszką czegoś magicznego.  

      Zaczęło się od rozmowy z moim kolegą, ojcem trójki dzieci, który powiedział mi, że sam  jako dziecko uwielbiał „Dzieci z Bulerbyn”.  Tak bardzo książka ta mu się podobała, że od dobrych kilku lat, czyta ją sobie co roku i to przed Bożym Narodzeniem. Najpierw czytał ją dzieciom, a gdy one nauczyły się czytać, czyta ją właśnie sobie. Ja już tego nie pamiętam, ale Marek mówił mi, że cały czas uważa za szczególnie urocze opisy przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia i że to głównie z tego względu stale do tej książki wraca.  Wydało mi się to w pierwszym momencie trochę zabawne, ale bardzo krótko, bo szybko uświadomiłam sobie, że też mam swoje ulubione lektury właśnie w tym okresie czasu .

      Jestem maniaczką „Opowieści wigilijnej”   Dickensa, jest to miłość od pierwszego wejrzenia, od kiedy tylko pierwszy raz przeczytałam tą książkę, czasem co roku, czasem co 2, 3 lata w okolicach Bożego Narodzenia albo ją czytam, albo oglądam film. Określenie powieść jest w tym przypadku trochę na wyrost, to przecież takie długie opowiadanie.  W tym roku zakupiłam „Opowieść wigilijną” jako plik mp3 i w najbliższym czasie zamierzam ją odsłuchać . Ale „Opowieść” i to, dlaczego tak bardzo mi się podoba, zasługuje na odrębnego posta.
Opowieść wigilijna - Charles Dickens

  Inną moją miłością świąteczno – grudniową jest    „Dziadek do orzechów”, kocham tą muzykę i kocham ten balet, bez względu na wykonawców. Mam kilka spektakli „Dziadka” – baletu na dvd. W tym przypadku również ostatnio zobaczyłam, że na stronach audioteki dostępny jest „Dziadek” tzn. tekst E. Hoffmanna jako plik mp3 i też go zakupiłam. Też napiszę o nim oddzielnie.
http://www.youtube.com/watch?v=DCL5uCuHKBU
     Poza tymi pozycjami czytam oczywiście   i inne rzeczy, długie wieczory szczególnie nastrajają mnie do czytania, ale „Opowieść” i „Dziadek” są wyjątkowe i nie za bardzo wyobrażam sobie, abym zajmowała się nimi kiedy indziej, niż właśnie w grudniu.   Może z biegiem czasu napotkam na   jeszcze coś innego i włączę kolejną pozycję do grudniowego czytania  , ale na razie niczego takiego nie widzę. Po opowieści Marka pomyślałam nawet, aby kiedyś sięgnąć po „Dzieci z Bulerbyn”  i być może kiedyś tak zrobię, teraz jestem zafascynowana nowymi plikami mp3 z „Opowieścią” i z „Dziadkiem”. Dziadek do orzechów i Król Myszy - Ernst Theodor Amadeus Hoffmann

    Z Bożym Narodzeniem kojarzą mi się też nieodmiennie filmy, a  w jednym z nich obłędny widok księgarni na Manhattanie , przepięknie  udekorowanej na Boże Narodzenie. Piszę oczywiście o „Masz wiadomość”, w tym filmie Kathleen odziedziczyła piękną, mała księgarnię, której byt został zagrożony przez sąsiedztwo księgarni – giganta . Cała historia z filmu jest oczywiście szalenie ciekawa, mamy romans z internetu z happy endem   , a w tle duża i mała księgarnia. Pomimo, że kupuję książki głównie przez internet, jeżeli zobaczyłabym właśnie taką księgarnię, z pewnością kupowałabym właśnie tam, nawet dopłacając. I tam kupowałabym prezenty na Boże Narodzenie. Czytałam , że wnętrza księgarni z filmu wzorowane były na autentycznej księgarni.

   I kolejna książka i film , „Rebeka”, która też nieodmiennie kojarzy mi się z atmosferą Świąt. Dawno temu, gdy byłam dzieckiem,  wszyscy w domu w jedną w wigilii oglądaliśmy „Rebekę” .  O tym, że była to „Rebeka” Hitchcocka dowiedziałam Judith Anderson i Joan Fontaine w scenie z filmusię znacznie później.
    Wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, że kilka scen pamiętam z perspektywy dziecka do dziś. Jest to historia młodej, biednej  dziewczyny, która wyszła za mąż za szalenie bogatego wdowca. Gdy z nim zamieszkała dowiedziała się, że jest on najprawdopodobniej cały czas zakochany w swojej pierwszej żonie, Rebece, która zmarła w niejasnych okolicznościach . Brzmi to banalnie, wiem, ale jest   to niesamowita historia, pełna różnych zwrotów akcji. Rebeka nie pojawia się w filmie ani razu, ale i tak jest niemal główną bohaterką. Oglądałam potem film kilka razy i za każdym razem, gdy go oglądam ,  uważam go za arcydzieło. Niektóre ze scen były obłędne, np. ostatnia z pożarem domu, albo gdy główna bohaterka nieświadomie przebrała się na  bal maskowy w strój Rebeki. Oczywiste jest, że sięgnęłam po książkę.
Rebeka - Daphne du Maurier
Pierwszego zdania nie da się zapomnieć : „Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley”. Książka Daphne de Maurier arcydziełem nie jest, ale czyta się ją lekko i ni jest zła , chociaż porównania z filmem nie wytrzymuje . W literaturze fascynujące jest właśnie to, że nawet na podstawie średnich książek można nakręcić coś wielkiego. I wystarczy, że w książce jest chociaż jedna rozmowa, czy opis, który potrafi zainspirować i właśnie dla nich niekiedy warto tą pozycję przeczytać.  Dobrze, że Hitchcock czytywał nie tylko wielkie dzieła… A „Rebeki” nie potrafię oglądać, nie wracając pamięcią do tamtej wigilii, gdy widziałam ją po raz pierwszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz