![]() |
Jako fanka „Władcy pierścieni” kupiłam
kiedyś „Władcę pierścieni albo kuszenie zła”, swoim
zwyczajem położyłam książkę na półce. No i nadszedł właśnie na nią czas. Kupując ja spodziewałam się ciekawego
spojrzenia na „Władcę pierścieni” i liczyłam na to, że może dowiem się o czymś,
na co do tej pory nie zwróciłam uwagi . Niestety, książka jest kolejnym
rozczarowaniem i to totalnym. Miałam
wrażenie, że autorka, mimo bogatej bibliografii i licznych przypisów, nie ma zielonego pojęcia o czym pisze.
Smadja sporo pisze o symbolach, mitach,
odwołuje się do różnych innych dzieł literackich i do różnych prądów filozoficznych.
Ale konkluzje, do jakich dochodzi w wyniku tych analiz, są porażająco
idiotyczne. Nie będę ich porządkować,
napiszę w kolejności takiej, jaka zapamiętałam, czyli od najbardziej idiotycznych pomysłów. „Tolkien zafascynowany
jest destrukcją , śmiercią i podbojem”,
a jego dzieło „uprawomacnia to zafascynowanie” . „Władca” jest pochwałą
nierówności społecznych, rasizmu i homoseksualizmu. Autor zaś występuje
przeciwko równouprawnieniu płci i przeciwko postępowi. Golum to nie morderca, który zabił z
chciwości, tylko symbol człowieka ludu, który jest ciemiężony przez inne
warstwy społeczne itd. itp. Autorka porównuje
przy tym „Władcę” z innymi wielkimi dziełami , np. „Odyseją”, z mitami in. Wszystkie
porównania wypadają oczywiście na niekorzyść „Władcy” . Autorka nie ma pojęcia o podstawach chrześcijaństwa, nie widzi żadnych analogii.
Nie podobało mi się w tej książce nic i
nawet szkoda mi czasu na to, aby polemizować z jej tezami. Usiłowałam znaleźć
autorkę w googlach i zorientować się, kto to jest. W wydaniu Bellony z 2004r.
nie ma o niej zbyt wiele , tyle tylko, że to "francuska autorka młodego pokolenia" , "doktor estetyki i filozofii". Znalazłam w goglach co
nieco , ale trudno było ustalić, czy informacje dotyczą właśnie tej autorki. Z pewnością książka po raz pierwszy została
wydana w j. francuskim. Może to zazdrość Francuzów , że Tolkien był Anglikiem?
Ostatnimi czasy modne zrobiły się różne
idiotyczne interpretacje różnych dzieł. Są one pisane w podobny deseń. Czytałam
jakiś czas temu o interpretacji „Kamieni na szaniec” w wykonaniu nieznanej mi
kobiety. Z tego co zapamiętałam, to
chyba miała jakiś tytuł naukowy. Doszła do wniosku , że „Kamienie na szaniec”
to książka o homoseksualistach . Coś
takiego jak przyjaźń pomiędzy osobami tej samej płci nie istnieje, a jeżeli ktoś
robi wobec innej osoby coś szlachetnego, to może wynikać wyłącznie z faktu, że
chce się z tym kimś przespać. To są już
opary absurdu.
Gdy odnalazłam tą książkę na półce, nie byłam pewna, dlaczego nie zaczęłam
jej czytać od razu. Teraz zaś w trakcie lektury zauważyłam oznaki, że te parę
lat temu, zaczęłam jednak ją czytać, na początkowych stronach postawiałam
pytajniki i podkreślałam różne dziwne rzeczy. I najwyraźniej nie miałam ochoty
na czytanie do końca. Teraz się zawzięłam
i dotrwałam do końca, książka gruba nie jest, tyle tylko, że czytać jej nie było
warto.
Zabiorę się w najbliższym czasie za „Listy Tolkiena”, które czekają na
swoją kolejkę. Chciałam być bliżej bohaterów „Władcy” , ale się nie udało. Dzięki
„Listom” na pewno się uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz