wtorek, 5 listopada 2013

Asa Larsson „Krew, którą nasiąkła”

Krew, którą nasiąkła - Åsa Larsson
  
        Będę dosyć bezwzględna dla tej książki, ale napiszę bez ogródek, co o niej myślę.  Dla mnie poza jednym aspektem, o którym później, ta książka to jedna wielka pomyłka.  Główna bohaterka to niejaka Rebeka , adwokat, zatrudniona w dużej kancelarii w wielkim mieście. Parę lat wcześniej w obronie własnej zabiła kilka osób, w tym dwóch pastorów, stało się to w okolicy Kiruny, miejscowości, z której pochodzi.  „Krew” zaczyna nieco później od tych wydarzeń, tj.  od morderstwa pani pastor w małej miejscowości w okolicy Kiruny. Ofiara została zamordowana dosyć brutalnie i powieszona w miejscowym kościele. Pani pastor, jak się okazało dosyć szybko, była mężatką, ale nie tylko,  była ona  lesbijką , permanentnie zdradzającą męża i mającą namiętny romans z jedną z wiernych. Nie przeszkadzało jej to w żadnym stopniu pełnić posługi duszpasterskiej i nie miała z tego powodu żadnych dylematów moralnych, w ogóle nie był to dla niej jakikolwiek problem.  Oprócz tego pani pastor była feministką , domagającą się różnych parytetów dla kobiet. Stworzyła też coś w rodzaju ruchu parafialnego, kobiecego oczywiście, w ramach którego zrzeszyła masę kobiet, wobec których  mężowie stosowali przemoc. Bliska jej sercu była też ekologia i ochrona wilka . Miała ona liczne grono wrogów i właściwie każdy z nich mógł być podejrzany o zbrodnię.  Sprawa zabójstwa pani pastor znalazła się w zainteresowaniu Rebeki, gdyż zatrudniająca ją kancelaria wpadła na pomysł zaproponowania jednej z parafii usługi kompleksowej obsługi prawnej. Rebeka w ten sposób więc znalazła się w pobliżu miejsca akcji. Sprawę zaś prowadzi miejscowa pani policjantka. Jednym z wrogów pani pastor jest inny duchowny, Stefan .  Są oni w totalnym konflikcie, praktycznie o wszystko.  Wkrótce potem pada drugi trup. Wszystko to napisane  jest w dość nudny sposób i  podczas czytania nie miałam żadnego problemu z oderwaniem się od tekstu w dowolnym momencie pod byle pretekstem.

                                Nie mogłam nic na to poradzić, ale czytając tą powieść, cały czas skupiałam się nie tyle na zagadce zabójstwa, ale na tym, co  było najbardziej dla mnie egzotyczne, czyli na osobie zamordowanej pastor, jej posłudze i relacji z wiernymi.  Wiem, że miałam tu pisać o książce , a nie o kwestiach religii, ale nie mogę od tego uciec. Być może jestem staroświecka, ale  opisy z książki dotyczące tamtejszego duchowieństwa, były dla mnie szokujące.  Nie wiem w ogóle, czemu miały służyć. Poza zamordowaną , która przedstawiana jest w zdecydowanie pozytywnym świetle, inni duchowni  są postaciami skrajnie antypatycznymi, na granicy psychopatii,  a niektórzy  chyba już poza tą granicą. Wygląda na to, że Asa Larsson ma chyba fobię kościelną.

          Na odrębną uwagę zasługuje  opowieść o wilczycy, Żółtonogiej , właściwa akcja książki jest  przeplatana tą opowieścią . Wilczyca  osiedliła się w pobliżu Kiruny, a którą pani pastor  się zaopiekowała, finansując jej monitoring i zarazem ochronę przed myśliwymi. Opowieść o Żółtonogiej jest piękna, ale  okrutna, a nawet wręcz brutalna, pokazane jest życie w stadzie wilków, prawa, jakie tym życiem rządzą. Kłania się tu teoria Darwina.  Czytałam te fragmenty chyba z większym jeszcze zainteresowaniem, niż opowieść o zabójstwie. Bardziej byłam przejęta losem Żółtonogiej i kibicowaniem, aby nic złego się jej nie stało, niż czymkolwiek innym. Żadna z postaci ludzkich nie wzbudziła we mnie  ani sympatii ani empatii i nie byłam w stanie przejąć się czyimkolwiek losem, bardziej, niż losem zwierzęcia.  Można oczywiście snuć analogie pomiędzy życiem pani pastor, a wilczycą, ale to mniej mnie interesowało. Opowieść o wilczycy to jedyna rzecz, zasługująca w tej książce na uwagę .

                Zastanowiła mnie inna jeszcze kwestia. Wszyscy niemal bohaterowie „Krwi” mają jakieś spore problemy ze sobą, z rodziną, nie ma tu pogodnych i zadowolonych z życia osób. Jest to taka dziwna zależność. W Skandynawii, gdzie poziom życia jest bardzo wysoki, bardzo często w książkach bohaterowie są nieszczęśliwi i samotni, a atmosfera jest ponura . A najpogodniejszy kryminał, jaki przeczytałam w tym roku, był autorstwa Rosjanina, Borysa Akunina  . „Świat jest teatrem” to jedna wielka afirmacja życia.

                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz