środa, 30 października 2013

„Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa - audiobook, czyta Wiktor Zborowski

Mistrz i Małgorzata - audiobook | Michaił Błuhakow

„Mistrz i Małgorzata” to jedna z moich ulubionych książek, czytałam ją już kilka razy, zarówno w tłumaczeniu Dąbrowskiej i Lewandowskiego, jak też i Andrzeja Drawicza. To ostatnie podoba mi się znacznie bardziej.  Niektóre fragmenty znam prawie na pamięć.    Pamiętam, że gdy pierwszy raz czytałam „Mistrza”, był październik i moja ukochana pora roku ,  jesień. „Mistrzem” zafascynowałam się od razu i za rok, gdy liście na drzewach zaczęły żółknąc,  przypomniałam sobie że rok wcześniej czytałam Bułhakowa. Nie chciałam, aby tamta jesień była gorsza od poprzedniej i poczułam, że chcę „Mistrza” przeczytać znowu. I w ten właśnie sposób narodziła się taka moja tradycja, że jesienią, gdy nie ma już gorąca i jest tak pięknie, to uprzyjemniam sobie te dni jeszcze bardziej i czytam wtedy jedną z moich ulubionych powieści.  W ubiegłym roku po raz pierwszy zamiast czytać, wysłuchałam „Władcy pierścieni” , był to maraton, łącznie 60 godzin. Tego roku zobaczyłam, że jest właśnie audiobook  z „Mistrzem i Małgorzatą” i zadecydowałam, że  odsłucham go .
        <a href = "http://www.strykowski.net">Zdjęcia - www.strykowski.net</a>
Sprzedaż zdjęć, kupno zdjęć, szukam fotografii
„Mistrza i Małgorzatę” w tłumaczeniu, niestety,  Dąbrowskiej i Lewandowskiego czyta Wiktor Zborowski.  Lubię Zborowskiego, czyta prawidłowo, ale też słuchałam bez euforii. Zborowski mimo całej mojej sympatii, czyta jako taka. Nie ma takiego głosu, jak Andrzej Łapicki, który może czytać cokolwiek i będzie to fascynujące.    Ale też nie dorównał Krzysztofowi Globiszowi, który czytał „Paragraf 22”. „Paragraf” odsłuchałam, zanim jeszcze założyłam tego bloga. Wykonanie Globisza to było autentyczne mistrzostwo, raz krzyczał, raz szeptał, raz wolno , raz tak szybko, jak karabin maszynowy, innym razem czytając był tak wściekły, że aż udzieliło mi się to.  Chyba nic z „Paragrafu” nie uszło mojej uwadze, a to  zasługa Globisza. To wykonanie to taka najwyższa półka . Zborowski  nie przeskoczył poprzeczki, postawionej przez Globisza.

Ale słuchało mi się „Mistrza” nie tak źle. Wiedziałam doskonale, co się  za chwilę będzie działo. Jeździło mi się z tą powieścią dobrze.  Uwielbiam wracać raz na jakiś czas do dawnych lektur. Zawsze czuję się prawie tak, jakbym czytała  je po raz pierwszy. Za każdym razem , gdy ponownie sięgam po książkę, jestem starsza i mądrzejsza, mam więcej tzw. doświadczenia życiowego . Zawsze tak jakoś się dzieje zwracam uwagę  podczas kolejnego czytania na coś, czego wcześniej  nie zauważałam . Co do „Mistrza” to wydawało mi się, że już nic mnie nie zdziwi, że sporo już i przemyślałam na temat tej książki i przeczytałam, co sadzą o niej inni. Myślałam, ze odkryłam już i drugie i trzecie dno tej powieści. Ale myliłam się .    

Parę lat temu natrafiłam na jeszcze jedną interpretację , szalenie ciekawą. Natrafiłam na nią przypadkowo, ale też nie do końca. Będąc u krewnych zobaczyłam Frondę, a na okładce wśród różnych tytułów był też taki : „Mistrz i Małgorzata” powieścią satanistyczną?” Publikacja jest na tyle ciekawa, że streszczę ją tutaj. Autorem jest Andriej Diomin , Rosjanin, historyk sztuki, kulturoznawca, współpracuje z prawosławnym ruchem ikonograficznym.

Znaczna większość historyków literatury traktuje tą powieść jako antychrześcijańską , głównym bohaterem jest szatan , pokazany w pozytywnym świetle. Zdaniem Diomina jest dokładnie odwrotnie . Bułhakow pochodził z bardzo religijnej rodziny, dziadkowie byli księżmi, a ojciec teologiem, po pewnym kryzysie wiary pisarz powrócił na łono cerkwi. Gdy czyta się jego dzienniki, albo „Białą gwardię” jego  postawa religijna i głęboka wiara nie budzą wątpliwości . W okresie międzywojennym Rosjanie albo uważali, że Chrystus nie istniał, albo traktowano go jedynie jako postać historyczną. Obraz Ha Nocri z powieści to obraz Chrystusa nie jako Boga, tylko człowieka, pochodzący z apokryfów, bardzo popularny wówczas w Rosji . Autorem opowieści o Ha Nocri wbrew pozorom  nie jest  Mistrz, tylko szatan, który jak sam mówi, był świadkiem tamtych wydarzeń. To również on jako pierwszy rozpoczyna opowieść o Ha Nocri  , a opowieść mistrza w niczym nie różni się od tego co szatan widział. Pozostaje pytanie, skąd Mistrz znał tak dokładnie, łącznie z przebiegiem rozmów,  przebieg wypadków? Według Diomina, autorem powieści o Ha Nocri jest szatan, a Mistrz występuje jako medium lub osoba przez tego diabła opętana. Obraz Chrystusa przedstawianego w taki sposób, jak Ha Nocri , był w okresie stalinizmu bardzo popularny w Rosji. Idąc tym tokiem rozumowania, obraz ten pochodzi od szatana. I dalej : Mistrz po napisaniu powieści staje się wrakiem człowieka, całkowicie wypalonym i niezdolnym do niczego , stale się czegoś boi. Małgorzata nie jest w stanie mu pomóc, chyba nawet bardziej niż Mistrzem jest zafascynowana jego powieścią. Z opisów w powieści wynika, że mieszkańcy Moskwy  nie chodzą do cerkwi  , ich religijność jest zerowa i stąd też są bardzo podatni na diabelskie działania. Diomin dochodzi też do wniosku, że akcja powieści toczy się pomiędzy  1933 a 1937r. w przededniu Wielkanocy. Szatan pojawia się w Wielki Czwartek i śpieszy się, aby zdążyć  wyjechać przed Wielką Niedzielą, czyli przed Zmartwychwstaniem.

Interpretacja ta jest pisana z punktu widzenia religijnego. I od czasu przeczytania tego artykułu nie miałam kontaktu z „Mistrzem”, aż do momentu, gdy zaczęłam słuchać audiobooka. I tym razem odbierałam powieść na zupełnie innej jeszcze płaszczyźnie. Wersja Diomina jest dyskusyjna, ale moim zdaniem, warta uwagi, niesamowita. Sama na to nie wpadłabym, ale być może Diomin ma rację. Czytałam kiedyś pozycję „Wyznania egzorcysty” autorstwa włoskiego księdza katolickiego, była szalenie ciekawa . Polecam ja osobom wierzącym, niewierzący uznają, że nie jest warta czytania. Wątki uwiedzenia przez szatana też były tam poruszane.

Może za jakiś czas natrafię na jeszcze inną interpretację „Mistrza” i znowu da mi ona do myślenia. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Teraz natomiast zastanowiłam się, którą z ukochanych książek, znanych mi doskonale, będę chciała przeczytać lub odsłuchać  za rok, gdy nastanie jesień. Nie wiem, na co będę miała ochotę. Może będzie to „Łuk triumfalny”, może „Kroniki portowe”, może „Noce i dnie”…      A może w najbliższym czasie przeczytam coś, czego jeszcze nie znam   i co mnie zachwyci do tego stopnia, że  zechcę do tego wrócić właśnie jesienią? Teraz zdecydowanie nie mogłam oderwać się od słów Diomina.

I jeszcze jedno . „Mistrz” to jeden z nielicznych audiobooków, którego słuchałam, znając wcześniej powieść. Odsłuchiwanie znanej już powieści jest doskonałym pomysłem. Nie ma problemu, że    czegoś się posłucha nieuważnie , że czegoś się nie usłyszy. Słuchałam „Mistrza” z większym chyba luzem, niż innych książek , nie musiałam ani razu wracać do pewnych fragmentów .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz