Bardzo rzadko,
sporadycznie wręcz, zdarza się, abym
czytając książkę miała poczucie, że czytam coś, co jest doskonałe. W przypadku Remerque’a tak już się zdarzyło,
było to w trakcie czytania „Łuku triumfalnego”.
I teraz to uczucie powróciło. Dla mnie „Droga powrotna” to arcydzieło, bez żadnych
wątpliwości, jest to jak dotąd numer 1
na mojej liście przeczytanych książek
roku 2013. I wątpię, aby tej pozycji
jakakolwiek inna zagrażała.
„Droga
powrotna” to historia żołnierzy, Niemców, wracających po przegranej dla nich I
wojnie światowej do domu. Jest to jakby kontynuacja „Na zachodzie bez zmian”,
która opowiadała o przeżyciach podczas wojny. „Droga powrotna” zaczyna się w ostatnich dniach wojny, kończy
ok. 1,5 roku później. Remarque walczył na tej wojnie i próbuje opisać
doświadczenia ekstremalne, to, co dla kogoś, kto pewnych rzeczy nie przeżył,
jest nie do rozumienia. Ci żołnierzy to
w większości byli młodzi chłopcy, oderwani od ław szkolnych. Każdy z nich był
absolutnie szczęśliwy, że wojna się skończyła. Jak się okazało, powrót do domu
i próby zaadaptowania się do nowych warunków były szalenie trudne, niemal tak,
jak i próby przeżycia na wojnie. Większość z nich, delikatnie mówiąc, nie potrafiła przystosować się do nowych
warunków. Przyzwyczajeni byli do
zabijania, ale i do braterstwa z kolegami. W warunkach ekstremalnych, stałego
zagrożenia życia, charaktery ludzkie można było poznać momentalnie, nie było
czasu na udawanie. O pozycji wśród kolegów decydowały umiejętności żołnierskie
i koleżeństwo, odwaga. Po wojnie , w totalnej biedzie, okazało się, że
znaczenie zaczynają mieć zupełnie inne
czynniki, pochodzenie, status majątkowy, umiejętność kombinowania i cwaniactwo.
Tchórze i donosiciele po powrocie zaczęli się idealnie ustawiać i zdobywać
pozycję społeczną. Braterstwo broni
przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy weterani szli na demonstracje,
protestując przeciw biedzie i bezrobociu, ich dawni koledzy frontowi, obecnie
nadal żołnierze czy policjanci , nakazywali otwierać do ich ogień. Nawyk zabijania spowodował, że
jeden z weteranów z błahego powodu
zastrzelił człowieka. Kolejny w ogóle nie był w stanie egzystować inaczej, niż tylko w zamkniętym szpitalu
psychiatrycznym. Dochodziło do samobójstw. Ci którzy jakoś żyli miewali
często koszmary senne , śnili im się
np. ludzie, których zabili, i to, jak ich zabijali, a to i tak chyba był jeden
z najlżejszych objawów traumy. Cywile nie mieli jakiegokolwiek zrozumienia dla
ich doświadczeń i musieli słuchać o tym, że gdyby jeszcze parę miesięcy
wytrzymali, to Niemcy wygraliby wojnę .
„Droga
powrotna” to książka psychologiczna. Budzi totalną empatię dla przeżyć tych
młodych. Jest oryginalna i pionierska ze względu na temat . W naszej , polskiej
kulturze, temat I wojny światowej traktowany jest marginalnie, walczyliśmy
przeciwko samym sobie, po różnych stronach frontu. I przez to mamy książki, w
których mówi się o powstaniach narodowych, tak samo jest z malarstwem, a potem
zaraz pojawiają się legiony i rok 1918. Tymczasem dla wielu innych narodów I
wojna ma w literaturze i świadomości społecznej równie ważną , o ile nie
ważniejszą pozycję, jak i II wojna.
Gorycz towarzysząca powrotom z wojny i totalne rozczarowanie też nie są
często opisywane, obojętnie której wojny to dotyczy .
Czytając
miałam wrażenie, jakbym też na tej
wojnie była i z niej wracała. Nikt nie opisał takiej sytuacji sugestywniej od
Remarqua. Doświadczenie tych żołnierzy stało się w tej sytuacji częściowo także
i moim doświadczeniem. To czego oni
dowiedzieli się o ludzkich czynach, bohaterstwie i podłości, dowiedziałam się i
ja. Czuję się więc niemal trochę jak weteran, jakby dane mi było bezboleśnie,
zdobyć cudzą wiedzę o ludzkich zachowaniach. Ta właśnie pozycja na zawsze
zmieniła już moje postrzeganie psychiki ludzi
w takich sytuacjach.
Młodzi ludzie,
bohaterowie książki snują też plany na przyszłość, rozważają różne warianty.
Teoretycznie są młodzi, mentalnie są starcami, co powoduje , że ich
zapatrywania są szczególnie ciekawe. Oni maja pełną świadomość tego, że np. po kilku latach człowiek , którego
nie widzieli, a który kiedyś był im bliski, może stać się całkiem obcy. I
nie ma tu niczyjej winy. Wystarczy, że zmieniła się tylko jedna osoba. Takich myśli
i wniosków jest cała masa. Nasuwają się od razu refleksje o nas samych. Wnioski
do jakich dochodzą ci, którzy przeżyli,
nie zwariowali i jakoś ostatecznie się zaadoptowali do nowej rzeczywistości nie
są odkrywcze, ale przecież wszystkie wielkie prawdy są jasne i proste i jakoś
mimo to zawsze się o nich zapomina. Willy na jednej z ostatnich kartek wyznaje ,
że chce wracać na wieś i uczyć dzieci jako nauczyciel. Będzie
ich uczyć, czym dla nich jest ojczyzna, że to „drzewa, łąki, pola, ziemia a nie
nadęte hasła”. Stwierdza : „Długo się nad tym zastanawiałem i doszedłem do wniosku,
że mamy dość lat, żeby podjąć się jakiegoś zadania. To będzie moje. Nie jest wielkie,
przyznaję. Ale dla mnie wystarczy. Nie jestem przecież drugim Goethem”.
Warto tez
pamiętać, że na I wojnie walczył sam Remarque. Wszystkie te przeżycia i refleksje nie są więc wymysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz