Słuchanie tego
audiobooka było ciekawym doświadczeniem. Książki nie czytałam, ale dość dobrze
wiedziałam, o czym jest. Nie będę więc
szczegółowo opisywać treści .Książka to
wizja futurystyczna, opisuje koszmarną przyszłość. Do takiego koszmaru
doprowadził postęp, a właściwie jego ciemna strona. Inżynieria genetyczna
umożliwiła utrzymywanie ciągłości
ludzkości dzięki sztucznemu zapłodnieniu i umiejscawianiu embrionu w środowisku
sztucznym, poza organizmem matki. Do prokreacji nie jest już potrzebny akt
płciowy. Można dokonywać selekcji płodów i za pomocą różnych sztuczek
programować płody na inteligentów, mało inteligentnych robotników itp. Ludzie nie mają złych nastrojów ani a nawet
depresji, przy pomocy różnych środków, nagminnie stosowanych, zawsze mają dobry
humor. Wszyscy są piękni, chirurgia plastyczna i kosmetologia czynią cuda.
Właściwie nie ma chorób, bo zaczynają się one ok. 60-tki i delikwent, wówczas gdy jest z nim źle, umiejscawiany jest w czymś w rodzaju
umieralni, z dala od ludzie, gdzie kończy swój żywot. Nikt po nim nie płacze, bo nie już rodzin i
nie ma żadnych bliskich więzów, łączących ludzi .
W niektórych
momentach ten obraz przedstawiał coś, co
potem było realizowane w ustroju totalitarnym , np. doprowadzanie do zaniku
indywidualizmu, , życie w komunie, chociaż u Huxley`a nie nazwała się ona w ten
sposób.
I wsiadając do
samochodu i zabierając się do tego
audiobooka miałam wrażenie, że spotykam
się z legendą.
Ale w euforię
nie wpadłam, ani w trakcie słuchania, ani nawet parę dni później, już po
przemyśleniu książki. Sama idea snucia
czarnych wizji mnie nie przekonuje. Widzenie świata w wyłącznie czarnych
barwach też nie. Huxley ewidentnie był
przeciwnikiem postępu, nie zauważał żadnych jasnych stron tego, że ludzkość
idzie naprzód. Co do zasady , to nie mogę zaprzeczyć, taka wizja być może kiedyś
zostanie zrealizowana, aczkolwiek wydaje mi się ona mało prawdopodobna. Gdy
porównuję czasy dawne i obecne, to zdecydowanie nasze uważam z najlepsze. Drażniło mnie w tej książce absolutnie bezkrytyczne
gloryfikowanie rodziny i traktowanie jej jako jedynej alternatywy dla każdego.
Będąc prawnikiem widywałam wiele rodzin, a w wielu wypadkach uważam, że
urodzenie się w takiej rodzinie, było czymś najgorszym, co kogoś mogło
spotkać. I dom dziecka byłby zdecydowanie
lepszy. Nie przemawiało do mnie też, gdy
np. jeden z bohaterów Dzikus się biczował, w dosłownym rozumieniu tego słowa, powracając
niejako do epoki średniowiecza. Miało to być powrotem do natury i normalności.
Albo hasło „my chcemy raka” , jako choroby oczywiście, też brzmiało jak jakiś
wygłup.
Wykonanie
Karoliny Gruszki też rewelacyjne nie było. Do audiobooków trzeba mieć naprawdę dobry, piękny głos, niczym innym
nadrobić się nie da. Albo się go ma, albo nie , niczyja w tym wina. Karolina
moim zdaniem głos ma za cienki, w
dosłownym brzmieniu tego słowa, gdy czytała szybko , miałam wrażenie, że piszczy. Nie zauważyłam, aby w jakikolwiek sposób
interpretowała tekst, nie było tam np. ani ironii, ani przymrużenia oka, ani
jakiegokolwiek innego sposobu wyrazu. Było to po prostu odczytanie, nic więcej,
poprawne odczytanie pod względem dykcji, dla ścisłości. I do tego jeszcze nie
była zbyt przekonywująca.
Poza tym …Zmarła Joanna Chmielewska…
Przeczytałam sporo jej książek, ale głównie jeszcze w czasach liceum i studiów. Te książki to było moje lekarstwo na chandrę i zły dzień. Zawsze pomagało. Poza tym gdy widziałam Chmielewską w telewizji , zawsze miałam potem dobry nastrój. Ta szalenie pogodna kobieta potrafiłaby rozweselić chyba każdego. Z całą pewnością poświęcę jej oddzielny wpis, ale teraz nie mogłam powstrzymać się od tych paru zdań. Pamiętam , jak w jednym z wywiadów dziennikarka zakomunikowała jej, że niektórzy nie uważają jej książek za zbyt mądre. Pisarka uśmiechnęła się i powiedziała, że w takim razie niech ich nie czytają. I czekała na następne pytanie, bez żadnego tłumaczenia się czy zaprzeczania. Najgorsze jest to, że poza jedną pozycją, to nie mam jej książek . W czasach studenckich nie miałam za co ich kupować, a potem zaczęła się przerwa w ich czytaniu. Na studiach pożyczałam je od koleżanki , pożyczałyśmy od niej w kilka, a potem był idealny temat do rozmowy i pośmiania się. Nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego faceci patrzyli na to z lekkim przymrużeniem oka i nie zabierali się do lektury. Chyba jednak przeczytałam tych książek za dużo w krótkim czasie, stąd taki efekt przesytu. Teraz będę je kompletować
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz