środa, 9 października 2013

Aldous Huxley „Nowy wspaniały świat” - audiobook

Okładka produktu


Słuchanie tego audiobooka  było ciekawym doświadczeniem.  Książki nie czytałam, ale dość dobrze wiedziałam, o czym jest.  Nie będę więc szczegółowo  opisywać treści .Książka to wizja futurystyczna, opisuje koszmarną przyszłość. Do takiego koszmaru doprowadził postęp, a właściwie jego ciemna strona. Inżynieria genetyczna umożliwiła  utrzymywanie ciągłości ludzkości dzięki sztucznemu zapłodnieniu i umiejscawianiu embrionu w środowisku sztucznym, poza organizmem matki. Do prokreacji nie jest już potrzebny akt płciowy. Można dokonywać selekcji płodów i za pomocą różnych sztuczek programować płody na inteligentów, mało inteligentnych robotników itp.  Ludzie nie mają złych nastrojów ani a nawet depresji, przy pomocy różnych środków, nagminnie stosowanych, zawsze mają dobry humor. Wszyscy są piękni, chirurgia plastyczna i kosmetologia czynią cuda. Właściwie nie ma chorób, bo zaczynają się one ok. 60-tki i delikwent,  wówczas gdy jest z nim źle,  umiejscawiany jest w czymś w rodzaju umieralni, z dala od ludzie, gdzie kończy swój żywot.  Nikt po nim nie płacze, bo nie już rodzin i nie ma żadnych bliskich więzów, łączących ludzi .  

W niektórych momentach ten obraz  przedstawiał coś, co potem było realizowane w ustroju totalitarnym , np. doprowadzanie do zaniku indywidualizmu, , życie w komunie, chociaż u Huxley`a nie nazwała się ona w ten sposób.   

I wsiadając do samochodu  i zabierając się do tego audiobooka  miałam wrażenie, że spotykam się z legendą.

Ale w euforię nie wpadłam, ani w trakcie słuchania, ani nawet parę dni później, już po przemyśleniu książki.  Sama idea snucia czarnych wizji mnie nie przekonuje. Widzenie świata w wyłącznie czarnych barwach też nie.  Huxley ewidentnie był przeciwnikiem postępu, nie zauważał żadnych jasnych stron tego, że ludzkość idzie naprzód. Co do zasady , to nie mogę zaprzeczyć, taka wizja być może kiedyś zostanie zrealizowana, aczkolwiek wydaje mi się ona mało prawdopodobna. Gdy porównuję czasy dawne i obecne, to zdecydowanie nasze uważam z najlepsze.  Drażniło mnie w tej książce absolutnie bezkrytyczne  gloryfikowanie rodziny i traktowanie  jej jako jedynej alternatywy dla każdego. Będąc prawnikiem widywałam wiele rodzin, a w wielu wypadkach uważam, że urodzenie się w takiej rodzinie, było czymś najgorszym, co kogoś mogło spotkać.  I dom dziecka byłby zdecydowanie lepszy. Nie przemawiało do mnie też,  gdy np. jeden z bohaterów Dzikus się biczował, w dosłownym rozumieniu tego słowa, powracając niejako do epoki średniowiecza. Miało to być powrotem do natury i normalności. Albo hasło „my chcemy raka” , jako choroby oczywiście, też brzmiało jak jakiś wygłup.   

Wykonanie Karoliny Gruszki też rewelacyjne nie było. Do audiobooków trzeba mieć  naprawdę dobry, piękny głos, niczym innym nadrobić się nie da. Albo się go ma, albo nie , niczyja w tym wina. Karolina moim zdaniem głos ma  za cienki, w dosłownym brzmieniu tego słowa, gdy czytała szybko , miałam wrażenie, że piszczy.  Nie zauważyłam, aby w jakikolwiek sposób interpretowała tekst, nie było tam np.  ani ironii, ani przymrużenia oka, ani jakiegokolwiek innego sposobu wyrazu. Było to po prostu odczytanie, nic więcej, poprawne odczytanie pod względem dykcji, dla ścisłości. I do tego jeszcze nie była zbyt przekonywująca.  


 Poza tym …Zmarła Joanna Chmielewska…
Zrzut ekranu: YouTube 

Przeczytałam sporo jej książek, ale głównie  jeszcze w czasach liceum i studiów.   Te książki to było moje lekarstwo na chandrę i zły dzień. Zawsze pomagało.   Poza tym gdy widziałam Chmielewską  w telewizji , zawsze miałam potem dobry nastrój. Ta szalenie pogodna kobieta potrafiłaby rozweselić chyba każdego.  Z całą pewnością poświęcę jej oddzielny wpis, ale teraz nie mogłam powstrzymać się od tych paru zdań. Pamiętam , jak w jednym z wywiadów dziennikarka zakomunikowała jej, że niektórzy nie uważają jej książek za zbyt mądre. Pisarka uśmiechnęła się i powiedziała, że w takim razie niech ich nie czytają. I czekała na następne pytanie, bez żadnego tłumaczenia się czy zaprzeczania. Najgorsze jest to, że poza jedną pozycją,  to nie mam jej książek . W czasach studenckich nie miałam za co ich kupować, a potem zaczęła się przerwa w ich czytaniu. Na studiach pożyczałam je od koleżanki , pożyczałyśmy od niej w kilka, a potem był idealny temat do rozmowy i pośmiania się. Nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego faceci patrzyli na to z lekkim przymrużeniem oka i nie zabierali się do lektury. Chyba jednak przeczytałam tych książek za dużo w krótkim czasie, stąd taki efekt przesytu. Teraz będę je kompletować
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz