środa, 14 sierpnia 2013

„Spacerownik po warszawskich cmentarzach” Jerzy Majewski , Tomasz Urzykowski

 


Cmentarz Powązkowski w Warszawie
    Po raz pierwszy napiszę o pozycji, której nie przeczytałam, konkretnie nie przeczytałam całej, tylko część , a resztę przejrzałam. No i bardzo pozytywnie ją oceniam. Ale po kolei.
       Rocznica powstania warszawskiego nastroiła mnie jakoś tak, że postanowiłam wybrać się , oczywiście kilka dni później, na Powązki . Nigdy wcześniej nie miałam takiego zamiłowania, aby zwiedzać cmentarze, wręcz przeciwnie, raczej ich unikam . Ale mieszkam przecież od kilkunastu lat w Warszawie i w tym czasie nigdy na Powązkach nie byłam, a bywałam przecież na wielu innych cmentarzach podczas różnych wycieczek i wyjazdów zagranicznych. Umówiłam się więc z Szymonem, który jest idealnym kolegą do zwiedzania  i wyruszyliśmy na Stare Powązki i Wojskowe Powązki . W trakcie jazdy uświadomiłam sobie, że jest problem, bo właściwie będziemy tam chodzić w ciemno, bez pojęcia, kto i gdzie jest pochowany, a chciałam oprócz mogił powstańców, zapalić jeszcze parę świeczek na innych grobach. I rzeczywiście byłoby to trudne przedsięwzięcie, ale na szczęście Szymon wziął ze sobą stare, broszurowe wydania takich mini przewodników , dołączonych kiedyś do jednej z gazet. Dzięki temu nie poruszaliśmy się na chybił trafił, tylko wiedzieliśmy już, jak idziemy, no i  była to olbrzymia ulga.
      Po powrocie jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłam, było poszperanie w internecie i znalezienie czegoś w rodzaju przewodnika po cmentarzach warszawskich . Nie wiem, czy wybrałam dobrze, być może gdybym szukała wnikliwiej, znalazłabym coś lepszego, trudno mi powiedzieć, bo porównania nie mam. Uważam jednak, że „Spacerownik” jest idealny dla kogoś takiego, jak ja, czyli dla kogoś, kto potrzebuje podstawowej wiedzy o tych nekropoliach. Dzieli się on na 7 rozdziałów, każdy poświęcony jest innemu cmentarzowi, ostatni tylko rozdział mówi zbiorczo o „innych warszawskich cmentarzach” . Przykładowo na Stare Powązki poświęconych jest ponad 40 stron , na Powązki Wojskowe 25 stron. W każdym rozdziale jest propozycja trasy zwiedzania , mapa z tą trasą, a miejsca zasługujące na szczególną uwagę , jak groby czy pomniki , są oznaczone numerami. Do tego są zdjęcia części tych grobów czy pomników i dodatkowo informacje o zmarłym, a niekiedy jeszcze o grobie, o ile ma walory dzieła sztuki, lub chociażby dzieła, zasługującego na uznanie.  Wydanie jest oczywiście kolorowe. Miałam problem, aby ustalić datę wydania, nie widzę jej tam, ale znalazłam zdjęcia z 2009r. i chyba mniej więcej wówczas było to wydane, tym bardziej, ze nie ma mowy o Smoleńsku.
       Ta drobna książka może  służyć całe lata , nawet gdybym chciała ponownie udać się na Powązki znowu za rok. I będzie idealna np. gdy ktoś z rodziny czy znajomych przyjedzie i chciałabym mu pokazać cmentarz. Jeżeli ktoś interesuje się sztuką szczególnie, to „Spacerownik” mu z pewnością nie wystarczy, ale na razie nie zamierzam kupować niczego obszerniejszego, nie wiem nawet, czy coś obszerniejszego w ogóle jest.
     Tegoroczne zwiedzanie moje i Szymona mogło przypominać wizytę przybyszów z obcego miasta, niemal obcokrajowców, ale dzięki z kolei temu broszurowemu wydaniu, jakie Szymon miał, było w nim trochę ładu i składu. Wiedziałam, np. na Powązkach Wojskowych, które wydały mi się zdecydowanie ciekawsze od Powązek Starych , że mogę szukać kwater powstańców nie tylko warszawskich, ale i listopadowych czy styczniowych, a nawet wielkopolskich, grobów poległych w wojnie bolszewickiej, czy zamachu majowym. Odrębną kwestia są groby różnych twórców.  Uzmysłowiłam sobie patrząc w te broszury, że na Powązkach leżą m. in. ci pisarze czy poeci, których wyjątkowo cenię, a nawet i ci , którzy są moimi ulubionymi. I dzięki temu już właściwie na początku  wędrówki mogłam  zapalić świeczkę na grobie Andrzeja Drawicza, którego za tłumaczenie „Mistrza i Małgorzaty” będę zawsze pamiętać.   Zapaliliśmy znicze  też  u innych  paru pisarzy i poetów.  Było to dziwne  uczucie, bo nigdy wcześniej niczego takiego nie robiłam, na groby rodzinne  chodziłam 1 listopada. Broszura była niestety mało dokładna i nie znaleźliśmy grobu K.K. Baczyńskiego, świeczkę zapalę mu więc innym razem, szkoda jednak , żałowałam , że wcześniej nie zakupiłam jakiegokolwiek przewodnika, mogłabym zrobić to od razu.
       To wyjście, poza mankamentem , że nie mieliśmy normalnego przewodnika, i że nie byliśmy przygotowani, zrobiło nieoczekiwanie  na mnie spore wrażenie. Nie chcę snuć tu teorii o duchach, bo niczego takiego nie wiedzieliśmy i nie słyszeliśmy, byliśmy tam w biały dzień. Ale – nie wiem, z czego to wynika – czułam pewną , nazwijmy to pozytywną energię podczas całej tej wizyty, do dziś czuje się nią naładowana.   Być może wynika to z tego, że zwiedzaliśmy miejsce dalekie od hałasu, spokojnie i bez pośpiechu  . Ale może to jednak z tych zmarłych płynie jakaś siła, jakąś myśl, która nie umarła i którą można czerpać? Nie wiem, jaka siła i jak miałaby płynąć i wiem, że brzmi to mało rozsądnie, ale tak to odczuwam .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz