niedziela, 11 sierpnia 2013

Alice Munro „Taniec szczęśliwych cieni”

Taniec szczęśliwych cieni - Alice Munro

Kupiłam tą książkę bez wielkiego przekonania, ale w tradycyjnej księgarni,  tak jakby książka sama o to poprosiła.  Wiem, że rzadko kiedy opowiadania przypadają mi do gustu, ale Alice Munro wielu czytelnikom się podoba, pomyślałam więc,  czemu nie? I powoli oczekiwałam oczarowania, porównywalnego co najmniej z tym oczarowaniem, kiedy to jeszcze w liceum  czytałam opowiadania  Londona czy Maupassanta. Okazało się, że to nie do końca będzie tak, a już na pewno nie ze wszystkimi opowiadaniami z tego zbioru .

    Na zbiór składa się  15  opowiadań, zaś książka była debiutem. Znaczna część opowiadań pisana jest z punktu widzenia dziecka , Munro opisuje w tym przypadku wydarzenie z dzieciństwa i to właśnie te opowiadania najmniej mi się podobały .  Jedno jest skrajnie makabryczne, mówi o oblanym wrzątkiem dziecku, które potem umarło.  W wielu z nich odstraszały mnie sceny złego traktowania zwierząt, np. zabijania koni, łapania w sidła piżmoszczurów   , tłumaczenia małej dziewczynce, jak one się topią i jak potem obdziera się je  ze skóry , trzymania lisów w różnych hodowlach itp.  Wiem, że takie jest życie  i że takie sytuacje mają miejsce, ale jestem na te sprawy szczególnie wrażliwa  i czyta mi się takie opisy ciężko.   Bałam się, że sceny z końmi zaczną mi się śnić i że efektem lektury będzie koszmar senny. Jedno z opowiadań w ogóle wydało mi się niedorzeczne, w małym miasteczku pojawił się hipnotyzer  i za zgodą babki dziewczynki podjął próbę zahipnotyzowania tej babki. Babka w czasie tej próby zmarła. 

     Nie po wszystkich jednak opowiadaniach czułam rozczarowanie. Było kilka, dla  których jednak warto było kupić tą książkę, mam na myśli głównie opowiadanie tytułowe „Taniec szczęśliwych cieni” oraz  „Pokój utrechcki”, „Dzięki za przejażdżkę” i „Czas umierania”.  I są to opowiadania tej klasy co „Uczta Babette” Karen Blixen. Akcja wszystkich tych opowiadań rozgrywa się w zwykły dzień , który pozornie niczym się nie wyróżnia od innych.  Są to zwyczajne dni i normalne zajęcia. Wygląda to tak, jakby A. Munro niczym psychoanalityk lub roentgen była w stanie przejrzeć najbardziej skrywane  sekrety różnych osób, stanowiące klucz do ich zrozumienia . Munro   wie, które wydarzenia z życia były najbardziej kluczowe dla danego człowieka i zaważyły na całości. Wie, kto, co i od kiedy  ukrywa , nawet przed sobą. Rozumie, dlaczego ktoś dokonuje takich lub innych wyborów. Wie, kto dlaczego i o co ma do kogoś żal a kto inny z kolei i dlaczego żyje w poczuciu winy, chociaż prawie nikt go o to nie  podejrzewa. Wie, jakie ludzie mają marzenia, wie, że niemal każdy odczuwa  poczucie samotności.   I właśnie w opowiadaniach wskazuje te klucze do czyjegoś wnętrza, czyli opisuje , co takiego się wydarzyło, po czym ktoś będzie już trochę innym człowiekiem.  Niestety, większość historii nie jest wesoła i nie kończy się happy endem, ludzie walczą, starają się, ale rzadko kiedy  osiągają prawdziwe szczęście, widzą i doświadczają tego,  że za dużo jest zła czy nieszczęść. Jest tak jak w życiu, a nie w filmie.

       W „Tańcu szczęśliwych cieni” dziewczynka obserwuje swoją dawną nauczycielkę gry na fortepianie. Nauczycielka – panna Marshalles to starsza kobieta , trochę dziwaczka, samotna, mieszkająca z siostrą, słynie z wydawanych co roku w czerwcu przyjęć, połączonych z pokazami dziecięcej gry na fortepianie.  Z racji tego, że kobieta jest bardzo zaawansowana wiekiem i jej pozycja towarzyska jest już żadna, ku jej rozpaczy  coraz mniej ludzi przychodzi na przyjęcia, a ci , co ją znają mówią na nią często „biedna panna Marshalles”.  I właśnie podczas jednego z tych przyjęć wydarza się coś, co zmienia obraz sytuacji i po tym wydarzeniu w rodzinie dziewczynki o nauczycielce  nikt już nie powie  „biedna panna Marshalles”. Zebrani byli świadkami sytuacji, które stanowiła klucz do zrozumienia zachowania nauczycielki  . Znali ją niemal całe życie i nie  mieli pojęcia, dlaczego żyje ona właśnie w taki sposób.

     W innym opowiadaniu  - „Pokój utrechcki”     z kolei  również  poznajemy kobietę, która ma swoją tajemnicę , a na dodatek żyje w poczuciu winy. Poza 2 krewnymi nikt nie domyśla się jej sekretu.        W „Pokoju utrechckim” młoda kobieta – Maddy - uparcie tkwi w  miasteczku Jubilee  , mimo, że nie ma tam żadnych perspektyw. Nie ma ona tam żadnych zobowiązań, a matka, którą się opiekowała, zmarła jakiś czas wcześniej.   Sekret odkrywa jej siostra, która po wiele latach do miasteczka powraca. Maddy ukrywa coś, chyba nawet i przed sobą samą, nie jest to pojedyncze wydarzenie, ale pewna sekwencja wydarzeń, trwająca troszkę dłużej.

   W „Dzięki za przejażdżkę” główny bohater ze swoim kuzynem, będąc chwilowo w małym uzdrowisku nadmorskim,  postanawiają poderwać dziewczyny. Ma to być podryw na jedną noc, lub nawet tylko na kilka godzin . Nasz narrator ma pewne skrupuły, czy aby nowo poznana Lois, ma świadomość, że jest to jednorazowa przygoda , a nie wielka miłość,  wie, że dziewczyna jest bardzo młoda, ma lat 17 , a do tego musi już pracować.  A on chce tylko seksu i nic więcej.  

   „Czas umierania” opowiada o małym Beeny`m, który pozostawiony został na parę godzin pod opieką starszej siostry, Patrycji. Został wówczas przez nią niechcący oblany wrzątkiem , być może sam się nim oblał, nie jest to do końca powiedziane. Wszystko wskazuje na to, że Patrycja szybko otrząsnęła się po tym wypadku.

     Pani Alice ma też talent do zakończeń, są autentyczną niespodzianką,  może również nie we wszystkich wypadkach, ale w tych opowiadaniach , które spodobały mi się szczególnie, na pewno.    A tak w ogóle warto do tych opowiadań wrócić , zastanowić się i zerknąć ponownie chociażby na zakończenie.  Czasem dopiero przy ponownym zerknięciu i zastanowieniu, byłam w stanie wszystko zrozumieć.  Czytałam je powoli, po jednym, góra 2 lub 3 na dzień i chyba jednak sięgnę po kolejny zbiór.       

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz