środa, 3 lipca 2024

Agata Christie „Słonie mają dobrą pamięć” – audiobook, czyta Krzysztof Gosztyła

 

Słonie mają dobrą pamięć - Agata Christie

           W „Słoniach mających dobrą pamięć” Christie zrobiła totalną zmyłkę co do osoby sprawcy, chociaż znam większość jej twórczości, często wiem, czego można się spodziewać, tutaj zaskoczenie było totalne. Biorąc pod uwagę całą twórczość Królowej Kryminału, w tej powieści zaskoczyła mnie najbardziej. I jak dla mnie olbrzymim atutem był sceneria, bo ciała małżonków znaleziono nad brzegiem morza, u podnóża wysokiego klifu. Policja ustaliła, iż popełnili oni samobójstwo, wiele lat później zaś Herkules Poirot i Ariadna Olivier, pisarka kryminałów, alter ego Agaty Christie, zaczynają własne śledztwa. 

    Christie napisała tą książkę bardzo późno, miała wówczas około 80 lat, to jedna z ostatnich jej powieści. I niestety, znając jej wspaniałą twórczość, stwierdzam, że „Słonie” są wtórne w porównaniu do wcześniejszych utworów. Nie ma tu nic nowatorskiego. I są nużące. Większość książki to wspomnienia osób w bardzo zaawansowanym wieku z monotematycznymi refleksjami na temat młodości, starości, pamięci itp. Audiobooka słuchało mi się ciężko, bo tekst nie przykuwał uwagi, wiele razy się wyłączałam i myślałam o czymś innym. Nawet rewelacyjny Gosztyła nie był w stanie tu pomóc. 

        W kilku wcześniejszych utworach Christie również wprowadziła motyw śledztwa po latach od zbrodni, gdzie konieczne było grzebanie w przeszłości, ale czytało się to zupełnie inaczej. W „Nemezis”  do panny Marple dotarł list, przypominający testament, od  znajomego, który zmarł parę dni wcześniej. Poprosił ją, aby rozwikłała zagadkę zaginięcia młodej dziewczyny, nie wskazał, gdzie i czego ma szukać, wykupił jej tylko wycieczkę autokarową po angielskich rezydencjach i zlecił, aby się rozglądała. Z kolei w „Uśpionym morderstwie” młoda kobieta zaczęła czuć się tak, jakby postradała zmysły, bo w nowo kupionym domu czuła się tak, jakby go skądś znała, wiedziała, że np. pod warstwą tapety czy farby, powinien być inny wzór, jak się okazywało, faktycznie, ten inny wzór tam był. Szybko się okazało, że również konieczne jest rozwikłanie zagadki zaginięcia młodej dziewczyny wiele lat wcześniej. 

    „Słonie” nie mają takich atutów. Z jednej strony trudno jest chyba w wieku 80 lat być nowatorskim, ale są też twórcy, którzy pokazują, że niekiedy da się to zrobić. Anna Bańkowska, tłumaczka serii o „Ani z Zielonego Zgórza”, według niej „Anne z Zielonych Szczytów”, rozpoczęła nowatorskie tłumaczenie całego cyklu w wieku 82 lat. Lilian Jackson Braun, autorka mojej ulubionej serii o Qwillu i jego kotach, w wieku ponad  80 lat, pisała świetne książki. Christie chyba była już zmęczona, dla miłośników jej twórczości to oczywiście pozycja obowiązkowa, dla pozostałych osób niekoniecznie, a już na pewno nie na początek znajomości z tą autorką.   
7/10    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz