czwartek, 25 lipca 2024

Marek Stelar „Milczenie” – audiobook, czyta Adam Bauman

 


    Wydarzenia współczesne są naprawdę nudne, wątek, kto jest zabójcą, nie intryguje nawet w najmniejszym stopniu, co więcej, jest przewidywalny.  Nawiązania do wojny i okresu powojennego też niczego nowego nie wnoszą. O tzw. Ziemiach Odzyskanych, gdzie wydarzenia się rozgrywają częściowo w okresie tuż powojennym, częściowo współcześnie, też zbyt wiele nie można się dowiedzieć. Wszystko jest ponure, z wojną, martyrologią.  

    Drażniące mocno jest moralizatorstwo autora, który  ustami bohaterów wygłasza komentarze na różne tematy, komentarze te nazwałabym politycznie poprawnymi. Robi to wrażenie, jakby M. Stelar usiłował umoralniać czytelników. Przykładowo starszy już człowiek, Władek, którego matkę i siostrę w czasie wojny zabił esesman, wygłasza opinię, że o esesmanie nie można mówić Niemiec, to nie ma znaczenia, że to był Niemiec, bo to był człowiek. Władek przez całe życie był głęboko nieszczęśliwy, samotny i na dodatek nielubiany, ta tragedia zniszczyła mu życie. Jak dla mnie ta jego mowa jest w tym przypadku psychologicznie niewiarygodna i sztuczna. Nie chodzi o to, by podsycać nienawiść, ale pisarz winien właściwie odczytywać emocje ludzi  i je opisywać, tak aby czytelnik lepiej rozumiał innych ludzi i świat. Moralizatorski ton podjął bardzo wyraźnie lektor, tego rodzaju fragmenty czytał mniej więcej takim tonem, jakim niektórzy księża wygłaszają kazania w kościele.    

    W ubiegłym roku M. Stelar otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru za najlepszy kryminał, w tym roku otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru Czytelników właśnie za „Milczenie”. Czytelnicy mogli jednak głosować tylko na powieści nominowane przez kapitułę, jest to więc średnio wiarygodne. Nie wiem, dlaczego tą nagrodę Stelar dostał, może za tą polityczną poprawność, za moralizowanie, za upraszczanie trudnych tematów, za wątki które są teraz mocno eksploatowane. Zerknąwszy na skład kapituły, można już spodziewać się tego, co będzie przez nią promowane. Nie ma obecnie żadnych szans na to, aby Nagrodę Wielkiego Kalibru dostał pisarz, prezentujący inne polityczne poglądy, niż członkowie kapituły. I nie ma tu znaczenia, że w książce może nie być żadnych odniesień do polityki. Nagrodę Wielkiego Kalibru dostają bez żadnego wyjątku tylko pisarze z tzw. mainstreamu. 

4/10 


piątek, 19 lipca 2024

Ulf Kvensler „Sarek”


     Jest to szalenie wciągający thirler psychologiczny, a przy okazji książka o górach. Trójka przyjaciół co roku wyjeżdżała w góry, tym razem jednak pojechali w czwórkę z nowo poznanym chłopakiem jednej z dziewczyn, Jacobem. Wydawałoby się pozornie, że niewiadomą będzie tutaj ten nowy osobnik, pozostali przecież się znają. Byłoby to zbyt proste i zbyt nudne. 

Wszystko tutaj zaskakuje, ludzi i góry. Szwedzkie, tytułowe pasmo górskie Sarek, w niczym nie przypomina takich gór, jakie zna zdecydowana większość z nas. Teren jest olbrzymi, szlaków jest bardzo mało, nie ma schronisk, nie ma osad ludzkich, sklepów, nie ma też zasięgu telefonicznego. I te góry cały czas zaskakują, a to nagła zmianą pogody, a to nieprzewidzianym ukształtowaniem terenu. Do najbliższej miejscowości w zależności od tego, gdzie się jest, może być nawet parę dni drogi.   Na coś takiego pod wpływem Jacoba zdecydowała się cała czwórka. 

Tak samo jak i góry zaskakują, zaskakujące jest to, co zaczyna dziać się z ludźmi. Tak jakby surowa przyroda nie tolerowała zakłamania. Ta sytuacja była lepsza od psychoterapii, ujawniła wszystkie skrywane dotąd kompleksy, niespełnienia, traumy, brak odwagi, by spojrzeć w oczy niechcianym prawdom, ale i bezwzględność, brak empatii i wiele innych rzeczy. Jest to zadziwiająca mieszanka.

Czytając powieść, świetnie można obserwować różne zjawiska, chociażby to, jak rodzi się przemoc psychiczna i tolerancja na nią. Gdy występuje ona w skrajnej postaci, nic nie budzi wątpliwości, zdrowy psychicznie człowiek wie, że ktoś przekracza granice i reaguje na określone zachowanie. Tu pokazane jest, jak dochodzi do tego, że w relacji pomiędzy dwojgiem osób co, co nie jest normalne, zaczyna być traktowane jako norma. Zacząć się wszystko może od drobiazgów, od drobnego grymasu, gdy ktoś ma inne zdanie, od niezbyt miłego tonu, gdy się do kogoś coś mówi. Potem już zaczynają się niemiłe komentarze, lekceważenie w towarzystwie, wręcz agresja słowna i pozostaje tylko mały krok do użycia siły. A druga osoba nawet nie zauważa, że jest poniżana, dezawuowana, że niszczone jest jej poczucie wartości, nawet uzależnia się od sprawcy.   

Świetnie jest popatrzeć, jak bardzo różni się prawdziwa osobowość opisywanych osób od tego, na kogo wyglądają. To tak jakby oglądać aktora w kostiumie, kiedy spektakl dopiero się zaczyna. Nasi bohaterowie są właśnie niczym ci aktorzy, tylko że w miarę upływu wydarzeń maski spadają, a kostiumy się niszczą, pozostaje tylko prawda. W pierwszych scenach obserwujemy ludzi sukcesu, prawdziwych japiszonów, zarabiających dużą kasę, robiących karierę, mających dobrą pozycję zawodową i towarzyską. Potem obraz coraz bardziej się komplikuje. Ale nic tu nie jest proste, nic nie jest czarno – białe. Powieść naprawdę zaskakuje. 

8/10











środa, 17 lipca 2024

Elżbieta Cherezińska „Turniej cieni” – audiobook, cz. I i II, czyta Filip Kosior

 

        Cherezińska w swoich powieściach często opisuje historie osób szerzej  nieznanych, wydobywa ich z zapomnienia, opisuje postacie mało „eksploatowane”  w kulturze. Sceneria „Turnieju cieni” jest mocno oryginalna, wydarzenia rozgrywają się w pierwszej połowie XIX wieku, część wydarzeń w Afganistanie, część zaś w Rosji, w tym na Syberii i w Anglii. Cherezińska opisuje zarówno ludzi fascynujących, jak i odrażających, również mało komu znanych, a których losy dają z różnych względów sporo do myślenia nawet dzisiaj. 

        Opisywany jest m. in. Jan Prosper Witkiewicz, ps. „Batyr”, stryj Stanisława Witkiewicza, podwójny, a nawet potrójny agent wywiadu, formalnie pełniący służbę na rzecz cara, prawdopodobnie współpracujący ze służbami brytyjskimi, a tak naprawdę działający dla dobra Polski. Znaczna część tego, co dotyczy „Batyra” opiera się na domysłach i domniemaniach. Faktem jest to, że mając 15 lat zaangażował się w działalność niepodległościową i został skazany na karę śmierci, którą zmieniono na zesłanie na Syberię, a ostetcznie na wcielenie dożywotnio  do carskiego wojska. Jest on też postacią, budzącą wiele kontrowersji, natrafiłam ostatnio na publikację, w której autor opisał Witkiewicza jako renegata, który się zruszczył i stał się rzekomo lojalnym carskim poddanym. Według tej wersji Witkiewicz popełnił samobójstwo, bo ktoś mu uzmysłowił, że sprzeniewierzył się swoim ideałom, zdradził ojczyznę i działał na szkodę mieszkańców Afganistanu. Wersja ta jest dla mnie niedorzeczna, bo nie jestem w sanie sobie wyobrazić, żeby na stronę cara mógł przejść ktoś, kto  prowadził działalność niepodległościową i  doznał ze strony caratu tak olbrzymich krzywd.  

           Inna postać to Rufin Piotrowski, również prawie nieznany, uciekł z zesłania na Syberii, co opisał w wydanych później w Anglii pamiętnikach. Był to wyczyn niewyobrażalny, a udało mu się to tylko dlatego, że nie przebywał w zamknięciu, pod stałym dozorem, np. w kopalni, tylko w małej wiosce miał pracę biurową, do tego był wykształcony, inteligentny, cieszył się pełnym zdrowiem.

        Sporo miejsca w powieści zajmuje właśnie kwestia działania carskich służb specjalnych, a jednymi z bohaterów są ich szefowie. Metody działania tych służb z biegiem czasu są oczywiście doskonalone, dochodzą wynalazki technologiczne i in., ale sedno jest to samo, ta sama skuteczność i bezwzględność. Można to zaobserwować na przykładzie Adama Gurowskiego, początkowo polskiego działacza niepodległościowego, który potem zmienił swoje poglądy o 180 stopni i uznał, że Polska nie ma żadnych szans na odzyskanie niepodległości, a najlepiej dla niej będzie, gdy zostanie pod carskim panowaniem. Ukazane jest, jak rosyjskie służby osaczyły Gurowskiego jeszcze w młodości i tak nim manipulowały przez różne podstawione osoby tak, że zaczął on wyznawać takie właśnie poglądy. Do tego jeszcze Rosjanie zastosowali szantaż. Rosyjskim agentem okazał się np. przyjaciel Gurowskiego z czasów studenckich. W ten sposób Gurowski, będąc m. in. literatem,  stał się rosyjskim agentem wpływu, wycofanie się z tej pozycji było niemożliwe. Albo gdy służby dowiedziały się, gdzie jest aktualnie uciekający z Sbiru Rufin Piotrowski, jaką trasą zmierza, do jakiego punktu, również uruchomiły tam albo swoich współpracowników, albo po prostu pracowników i ta właśnie podstawiona osoba ze służb, udając tubylca czy pielgrzyma,  „przypadkowo” napotykała Rufina, starała się z nim „zaprzyjaźnić” i dowiedzieć, jakie ma konkretnie dalsze plany, kto mu pomaga itp.  Co ważne, służby nie aresztowały Rufina, zamierzały go śledzić i jak najwięcej z niego wyciągnąć przez te różne podstawione osoby na całej trasie. Aresztowanie miało nastąpić znacznie później. Na szczęście  Rufinowi jednak się udało. 

Dość przerażające są opisy Syberii. O ile Rufin Piotrowski nie miał tam najgorzej, o tyle życie wielu zesłańców stało się piekłem.  Cherezińska pochyla się też nad losem jeńców polskich np. z Powstania Listopadowego. Nie było rzadkością, że byli oni wcielani do rosyjskiego wojska. 

Filip Kosior jako lektor czyta całkiem dobrze, w wielu momentach książkę się wręcz chłonie i zapomina o nim. I na tym to właśnie polega. 

8/10


piątek, 5 lipca 2024

Lilian Jackson Braun „Kot, który spuścił bombę”

 

Mój ulubiony cykl dobiega powoli końca, to już 28 tom. Chyba gdy go skończę, zacznę go czytać od nowa. Brzmi to niedorzecznie, ale w końcu to mój ulubiony cykl. 

     W tym tomie jak zwykle nie ma żadnych nadzwyczajnych wydarzeń, morderstwo jest normą i tego nie liczę. Ale jest to, co jest dla każdego czytelnika na wyciągniecie ręki, tu i teraz. Qwill i jego znajomi czytają książki, wybierają też najbardziej inspirujące cytaty i z powieści i z poezji. Jest tu nawiązanie do „Dezyderaty”, a jako najciekawszy fragment wybrana jest fraza „Dąż do szczęścia”. To oczywiście wspaniała inspiracja i do tego, żeby pomyśleć nad naszymi ulubionymi cytatami z różnych utworów i ku temu, aby sięgnąć po „Dezyderatę”. Jest też dyskusja nad kocimi imionami, tu również można się zainspirować,  są przykłady imion dla dwójki kotów, chociażby dla rodzeństwa, np. Agata dla jednego, Christie dla drugiego. Pojawia się człowiek, który chce  zwiedzić dom Qwilla, czyli odremontowany dawny skład jabłek, który u każdego wzbudza zachwyt. Nie każdy musi mieszkać w czymś tak oszałamiającym, ale każdy może zrobić coś dla miejsca, w którym mieszka w danym momencie, np., coś dokupić, przestawić, odmalować itp. itd. Niby drobiazg, ale od razu ma się inne samopoczucie, gdy przebywa się w czymś ładnym, nawet gdy ktoś nie interesuje się wnętrzarstwem. 

    Najważniejszym zaś wydarzeniem jest 50 –ta rocznica powstania miasteczka, w którym mieszka Qwill. Plan obchodów wzbudził wielki entuzjazm mieszkańców. Nie wiadomo tylko przez znaczną część akcji, czy nie dojdzie do kataklizmu pogodowego, bo meteorolodzy zapowiadają straszliwą burzę. Napięcie więc rośnie. Każde miejsce ma swoją historię i różne ciekawe zakątki i frapujące imprezy, nawet małe miasteczka i wioski. Często zaś ludzie gdzieś mieszkają i nie znają tych miejsc. Dzięki serii autorstwa Lilian Jackson Braun można to zmienić. 

8/10


środa, 3 lipca 2024

Agata Christie „Słonie mają dobrą pamięć” – audiobook, czyta Krzysztof Gosztyła

 

Słonie mają dobrą pamięć - Agata Christie

           W „Słoniach mających dobrą pamięć” Christie zrobiła totalną zmyłkę co do osoby sprawcy, chociaż znam większość jej twórczości, często wiem, czego można się spodziewać, tutaj zaskoczenie było totalne. Biorąc pod uwagę całą twórczość Królowej Kryminału, w tej powieści zaskoczyła mnie najbardziej. I jak dla mnie olbrzymim atutem był sceneria, bo ciała małżonków znaleziono nad brzegiem morza, u podnóża wysokiego klifu. Policja ustaliła, iż popełnili oni samobójstwo, wiele lat później zaś Herkules Poirot i Ariadna Olivier, pisarka kryminałów, alter ego Agaty Christie, zaczynają własne śledztwa. 

    Christie napisała tą książkę bardzo późno, miała wówczas około 80 lat, to jedna z ostatnich jej powieści. I niestety, znając jej wspaniałą twórczość, stwierdzam, że „Słonie” są wtórne w porównaniu do wcześniejszych utworów. Nie ma tu nic nowatorskiego. I są nużące. Większość książki to wspomnienia osób w bardzo zaawansowanym wieku z monotematycznymi refleksjami na temat młodości, starości, pamięci itp. Audiobooka słuchało mi się ciężko, bo tekst nie przykuwał uwagi, wiele razy się wyłączałam i myślałam o czymś innym. Nawet rewelacyjny Gosztyła nie był w stanie tu pomóc. 

        W kilku wcześniejszych utworach Christie również wprowadziła motyw śledztwa po latach od zbrodni, gdzie konieczne było grzebanie w przeszłości, ale czytało się to zupełnie inaczej. W „Nemezis”  do panny Marple dotarł list, przypominający testament, od  znajomego, który zmarł parę dni wcześniej. Poprosił ją, aby rozwikłała zagadkę zaginięcia młodej dziewczyny, nie wskazał, gdzie i czego ma szukać, wykupił jej tylko wycieczkę autokarową po angielskich rezydencjach i zlecił, aby się rozglądała. Z kolei w „Uśpionym morderstwie” młoda kobieta zaczęła czuć się tak, jakby postradała zmysły, bo w nowo kupionym domu czuła się tak, jakby go skądś znała, wiedziała, że np. pod warstwą tapety czy farby, powinien być inny wzór, jak się okazywało, faktycznie, ten inny wzór tam był. Szybko się okazało, że również konieczne jest rozwikłanie zagadki zaginięcia młodej dziewczyny wiele lat wcześniej. 

    „Słonie” nie mają takich atutów. Z jednej strony trudno jest chyba w wieku 80 lat być nowatorskim, ale są też twórcy, którzy pokazują, że niekiedy da się to zrobić. Anna Bańkowska, tłumaczka serii o „Ani z Zielonego Zgórza”, według niej „Anne z Zielonych Szczytów”, rozpoczęła nowatorskie tłumaczenie całego cyklu w wieku 82 lat. Lilian Jackson Braun, autorka mojej ulubionej serii o Qwillu i jego kotach, w wieku ponad  80 lat, pisała świetne książki. Christie chyba była już zmęczona, dla miłośników jej twórczości to oczywiście pozycja obowiązkowa, dla pozostałych osób niekoniecznie, a już na pewno nie na początek znajomości z tą autorką.   
7/10