czwartek, 11 kwietnia 2024

Eugenia Kuzniecowa „Drabina”

 

Od kiedy stale na naszych ulicach widać uchodźców z Ukrainy, wiele razy przychodziło mi do głowy, jak czują się młodzi Ukraińcy, którzy mogliby walczyć za swój kraj, a jednak tego nie robią. Czy są zadowoleni, że udało im się uciec? Czy może jednak przeżywają dylematy? Jak w ogóle funkcjonują, wiedząc, że ich koledzy czy krewni na Ukrainie walczą lub angażują się w wojnę w inny sposób? Mam oczywiście świadomość, że nic tu nie jest proste, bo ktoś może być chory, może mieć na utrzymaniu rodzinę, lub mogą być jeszcze inne powody takiej sytuacji. Niemniej jednak gdyby np. w 1920 roku wszyscy Polacy uciekli i nie miałby kto walczyć, być może bylibyśmy dzisiaj częścią Rosji. 

    Właśnie Kuzniecowa pochyla się nad tego typu dylematami. Książka napisana jest bardzo lekko i mimo głębszej tematyki czyta się ją wyśmienicie. Otóż młody Ukrainiec, Tolik, wyjechał do Hiszpanii, kupił tam dom, a parę dni później Rosja zaatakowała Ukrainę. Do naszego bohatera przyjechała jego rodzina wraz z koleżanką siostry, dwoma kotami i psem. Był on załamany z powodu tej sytuacji, chciał mieszkać sam, krewni mieli z kolei problem z zaadaptowaniem się do nowych warunków. 

     Pozornie wszystko było ok, autorka jednak ukazuje, że nikt tam normalnie nie funkcjonował. Wszystkim tym osobom stale towarzyszyła myśl o Ukrainie, śledzili przebieg wojny, gdy jedli np. pomidory, to im nie smakowały, bo na Ukrainie są lepsze itd. Tolik zmagał się z wyrzutami sumienia, że nie walczy, wyrzucał sobie, że jest tchórzem. Ale uzmysławiał sobie też, że nie może walczyć, bo przecież zajmuje się tyloma osobami. Ale zaraz  potem znowu wracał do tych wyrzutów. Świetnie jest też ukazany brak zrozumienia dla tej sytuacji ze strony osób, które nie były Ukraińcami. Znajomi Tolika chcieli dobrze, zorganizowali imprezę, połączoną ze zbiórką na Ukrainę. Nie widzieli problemu w tym, że zaprosili na nią Rosjanina, rzekomego dysydenta.  

     Po lekturze można zdecydowanie lepiej zrozumieć sytuację ukraińskich uchodźców, wczuć się w ich doznania, pisała to osoba, która zna sytuację niejako od środka. Skoro uchodźcy, którzy nie musieli martwić się o miejsce do spania czy o pieniądze, nie mogą sobie poradzić z tą sytuacją, można sobie wyobrazić, co czują ci, którzy są w gorszej sytuacji. A tych którzy są w gorszej, dużo gorszej sytuacji, jest zdecydowanie więcej.  Wisienką na torcie jest wielka niewiadoma. Co ostatecznie zrobi Tolik ? Co zrobi jego rodzina?

8/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz