Książeczka w przepięknej szacie graficznej, z nowym tłumaczeniem, słowniczkiem i ze wspaniałymi ilustracjami jest absolutnie rewelacyjna. „Opowieść wigilijną” Dickensa zna chyba każdy, chociażby z wielu adaptacji filmowych. Wydawało mi się, że znam ją niemal na pamięć, ale i tak jeszcze coś znalazłam, na co wcześniej nie zwróciłam większej uwagi. Scrooge kojarzył mi się z patologicznym skąpstwem, ale był też koszmarny dla ludzi, dla każdego bez wyjątku czy to prywatnie czy zawodowo. Był odrażający pod każdym względem.
W książce jest słowniczek z objaśnieniami niektórych słów czy wyrażeń, typowych dla wiktoriańskich czasów, np. gotować w duchówce. Jest też nawiązanie do eseju na temat tego, czym tak naprawdę zajmowali się Marley i Scrooge, wynika z niego, że z lichwy i windykacji. Wyjaśniona jest pod względem prawnym sytuacja prawna ówczesnych biedaków, było to nie do pozazdroszczenia, koszmar. Słowniczek zdecydowane lepiej pozwala zrozumieć tamte czasy.
Do tej pory jako osoba dorosła nigdy na natrafiłam na wydanie z tak wspaniałymi ilustracjami. Są one wręcz dopełnieniem tekstu. Przykładowo gdy Duch Minionych Świąt zaprowadził Scrooga do dawnego sklepu, gdzie pracował jako młody chłopak, pokazał mu tamte święta. Pracodawca zafundował całej rodzinie i wszystkim pracownikom ucztę świąteczną, połączoną z tańcami. Opis tej zabawy nie jest długi, to tylko jeden z kilku epizodów, przypomnianych przez pierwszego ducha. Z tekstu ewidentnie wynika, że wszyscy wspaniale się bawili. Obrazują to 2 ilustracje. Na jednej jest gospodarz uśmiechnięty od ucha do ucha, a na drugim wszyscy bawiący się ludzie. Ilustracja pokazuje, jak bardzo są szczęśliwi, weseli, nie ma wątpliwości, że zapomnieli w tym czasie o wszystkich kłopotach. Te ilustracje to kwintesencja radości, a podczas czytania wcześniejszych wydań nie zwróciłam na tą zabawę większej uwagi. Po przeczytaniu tego wydania nie da się o niej zapomnieć. A pokazanie, jak niewiele trzeba, aby ludzi uszczęśliwić, czy unieszczęśliwić, to przecież istota tekstu Dickensa.
Trudno jest mi odnieść się do nowego tłumaczenia, nie mam w domu poprzednich wydań. Z pewnością tekst nie jest uwspółcześniony, i z tekstu i z ilustracji wynika ewidentnie, że wydarzenia rozgrywają się w XIX wieku. Odnosiłam wrażenie jednak, że czyta się go bardzo lekko, lżej niż w poprzednim tłumaczeniu.
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz