Przed lekturą liczyłam na akcję wciągającą tak, aby można było się oderwać od rzeczywistości, nadzieje okazały się płonne. Wydarzenia wciągają średnio, zdecydowanie ciekawiej jest, gdy wulkan już wybucha. Psychologii nie ma żadnej, charaktery bohaterów są czarno – białe. Wyraźny jest schematyzm, ciąg dalszy pewnych wątków jest dość prosty do przewidzenia. Od momentu gdy nasz główny bohater poznał piękną Korelię, przeznaczoną innemu mężczyźnie, w tym zakresie wszystko można było przewidzieć.
Oryginalnym natomiast elementem było uczynienie jako bohatera inżyniera, specjalisty od akweduktów i wody. Harris wyraźnie akcentował, że bez mocno rozwiniętej inżynierii rozwój Rzymu, w tym nawet i ekspansja terytorialna, nie byłyby możliwe. Nie przypominam sobie, aby u nas były jakieś znaczące książki z bohaterami, inżynierami, w lekturach szkolnych chyba na zawsze pozostaną postacie, walczące o niepodległość z bronią w ręce. U Harrisa mamy człowieka czynu, który działa, zamiast wiecznie roztrząsać swój stan ducha. Na samym początku książki Atiliusz stanął przed zadaniem naprawy nieustalonej awarii akweduktu, gdyby nie poradził sobie z tym problemem, ludzie w wielu miejscowościach zostaliby bez wody.
Najciekawsze jest jednak wszystko, co ma związek z Wezuwiuszem. Akcja rozgrywa się w ciągu trzech kolejnych dni, ostatniego dnia następuje erupcja. W tym zakresie R. Harris zrobił research, bo przypominał mi się mini serial dokumentalny z kanału National Geographic właśnie o wybuchu Wezuwiusza i zagładzie Pompejów. W książce wszystko jest, wyraźne znaki ostrzegawcze, które pojawiły się już kilka dni przed wybuchem, ale których wówczas nie potrafiono właściwie zinterpretować. Harris opisał lekkie drżenie ziemi, unoszącą się ze szczytu parę wodną, sypiący się popiół, nawet odgłosy spod ziemi. Opisał wielogodzinny wyrzut kamieni, pumeksu, co wyglądało jak bombardowanie. Tak jak i w serialu wskazał, że śmiercionośna nie była lawa ani popioły czy kamienie, bo przed tym istniała dla niektórych osób możliwość ucieczki. Najbardziej makabryczna i nieubłagalna była masa sunącego raz na jakiś czas gorącego, niemal wrzącego powietrza, która zabijała, topiąc każdego, kto stał na jej drodze. To również w książce jest. Dla tych opisów suma summarum warto „Pompeje” przeczytać. Jest tu wprowadzona także postać rzymskiego uczonego Pliniusza, który oglądał erupcję i ją opisał, są też cytaty z jego dzieła.
A co do ponadczasowych elementów to Harris nawiązał, oczywiście nie bezpośrednio, do obecnych problemów klimatycznych, do braku wody w wielu miejscach świata i do rabunkowej gospodarki wodą, a także do możliwych katastrofalnych scenariuszy w tym zakresie. Opisy wielu miast pozbawionych wody w związku z awarią akweduktu są przerażające. Ludzie w każdych czasach w takich okolicznościach zachowują się tak samo, dochodzi do bijatyk, a nawet zamieszek, w walce o wodę wygrywa silniejszy. Myśl Harrisa, że mimo tak rozwiniętej cywilizacji i tak zależymy od natury, jest oczywiście ponadczasowa.
7/10