środa, 19 października 2022

Wiliam Shakespeare „Wieczór Trzech Króli albo Co Chcecie” – spektakl, Teatr Narodowy

 

KOMEDIE w przekładzie Stanisława Barańczaka - William Shakespeare  | okładka

Sztukę oglądałam bez wcześniejszej znajomości tekstu. Trudniej jest wtedy wyłapywać złote myśli, zauważyłam oczywiście, że jest ich sporo, jak to u Szekspira. Można za to skoncentrować się na akcji, można wyłapywać tzw. drugie czy nawet i trzecie dno, podteksty itp. Spektakl ma wspaniałą oprawę muzyczną, jest oczywiście Chór Lowelasów, ale jest też mała orkiestra. Muzyka jest wspaniała, w tym przypadku więc spektakl ma zdecydowaną przewagę nad tekstem. Do tekstu można sięgnąć później. 

    Perypetie księcia Orsino zakochanego bez wzajemności w Laurze, czy z kolei miłość Violi do księcia, nie wydawały mi się szczególnie ciekawe. Najbardziej frapujące i zabawne zarazem jest to, co się rozgrywa pomiędzy dwoma obibokami: sir Tobiaszem, zamieszkującym w pałacu Laury, jego kolegą, pijusem Andrzejem, majordomusem Laury Malvoliem i pokojówką Laury - Marią. Malvolio jest zasadniczym służbistą, pozbawionym poczucia humoru, za to wzorowo wypełniającym obowiązki i zachowującym się wobec innych w miarę poprawnie.  Z racji tej zasadniczości i nadęcia, Maria, Tobiasz i Andrzej zrobili mu psikusa. Maria spreparowała list rzekomo od Laury, z którego wynikało, że Laura jest zakochana w Malvoliu. Chociaż było to skrajnym nonsensem i było absolutnie niemożliwe z racji różnic, pochodzenia, statusu społecznego, majątku, wieku, Malvolio w to uwierzył i momentalnie jeszcze bardziej się nadął i zaczął się zachowywać tak, jakby już był panem domu i mężem Laury. Z reguły zmiany w ludziach zachodzą stopniowo, np. pod wpływem władzy, tu zaś sama taka możliwość wystarczyła, żeby Malvolio momentalnie, niemal z minuty na minutę, pokazał się  z jeszcze gorszej strony. Do pozostałych osób zaczął odnosić się jeszcze koszmarniej, zerwał całkowicie z pozorami dobrego wychowania i taktu. Szekspir pokazał w miniaturze proces, który z reguły zachodzi stopniowo, sama myśl o władzy i bogactwie, wydobywa z majordomusa obrzydliwe cechy osobowości. 

     Pycha i porażająco wielkie mniemanie o sobie Malvolia, które spowodowało, że uwierzył w totalną bzdurę, w niemożliwy miraż małżeństwa z Laurą, są w całym spektaklu najwięcej dające do myślenia. Wszak skoro Szekspir wprowadził do sztuki taką postać, to jednoznacznie wskazuje to na fakt, że takich Malvoliów, zadufanych w sobie i uważających siebie za kogoś absolutnie wspaniałego pod każdym względem, jest sporo. I że można nimi manipulować, ale jednocześnie trzeba na nich uważać. Odważni mogą się zastanowi, ile w sobie mają z Malvolia. 
5/6   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz