czwartek, 12 maja 2022

Maciej Siembieda „Kukły”

 

Kukły - Maciej Siembieda

     „Kukły” znalazły się w finale Nagrody Wielkiego Kalibru, mój faworyt „Śnieży pył. Piekło na K2” niestety odpadł. Jak się okazało, Siembieda też ma sporo plusów. Nie czytałam wcześniejszych tomów z tego cyklu, ale w niczym to nie przeszkadzało.

   Siembieda ma umiejętność wynajdywania w naszej, polskiej historii, kwestii frapujących,  a nawet i tajemniczych. W „Kukłach” wybrał kilka takich i połączył z historią Niemiec, dodał do tego fikcyjną oczywiście fabułę. Zrobił to bardzo sprawnie, bo całość czyta się naprawdę dobrze. Można odpocząć, oderwać się od rzeczywistości, dowiedzieć się co nieco o historii i nieznanych zabytkach.

   W tym tomie jedna ze scen rozgrywa się w kaszubskiej wsi Węsiory, gdzie przebiega Szlak Kamiennych Kręgów i zobaczyć można właśnie kamienne kręgi z początków naszej ery. Jest też cmentarz Gotów z tego samego czasu. Tytułowe kukły zamiast szkieletów z  kolei faktycznie znaleziono w trumnach  w kościele w jednej z wiosek pod Raciborzem w 1993r. Osoby które weszły do krypty zmarły dość szybko. Wydarzenia rozgrywają się m. in. w trakcie powodzi stulecia w 1997r., bez względu na to, czy ktoś to pamięta, czy urodził się później, opisy budzą przerażenie. Są też nawiązania do niemieckiego generała z czasów II wojny, Karla Wiliguta, który nazywany był Rasputinem Himmlera. Karierę w wojsku zrobił mimo zaburzeń psychicznych i długiego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, był okultystą i to zwróciło na niego uwagę. W „Kukłach” jest paru bohaterów w starszym wieku, którzy marzą o powrocie nazizmu i działają aktywnie na rzecz powrotu wielkich, nazistowskich Niemiec.

    Minusem z kolei jest bardzo płytka, niemal żadna psychologia postaci i przewidywalność w niektórych na szczęście tylko aspektach. Przykładowo pojawia się młody, zdolny, przystojny chłopak, a potem atrakcyjna, młoda kobieta. Nie trzeba być jasnowidzem, aby przewidzieć, co się stanie. Albo jeden z bohaterów wykorzystując zamieszanie, spowodowane powodzią, zechce wejść niepostrzeżenie do krypty z trumnami i kukłami w kościele. Oczywiste było, że pojawią się komplikacje. Trochę przypomina mi to wszystko Dana Browna, ale nie jest tak absurdalne. Nie zauważyłam tu drugiego czy trzeciego dna, ale powieść jest naprawdę dobrą rozrywką. Pokazuje, że warte uwagi są nie tylko zabytki typu Grób Tutenchamona czy Stonehenge, ale i te rodzime. A przy tym autor nie wpadł w manierę, że warte uwagi jest tylko to, co polskie, nasza historia jest opowiadana w powiązaniu z historią innego narodu. 

4/6   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz