„Kukły”
znalazły się w finale Nagrody Wielkiego Kalibru, mój faworyt „Śnieży pył.
Piekło na K2” niestety odpadł. Jak się okazało, Siembieda też ma sporo plusów. Nie
czytałam wcześniejszych tomów z tego cyklu, ale w niczym to nie przeszkadzało.
Siembieda ma umiejętność wynajdywania w
naszej, polskiej historii, kwestii frapujących, a nawet i tajemniczych. W „Kukłach” wybrał
kilka takich i połączył z historią Niemiec, dodał do tego fikcyjną oczywiście fabułę.
Zrobił to bardzo sprawnie, bo całość czyta się naprawdę dobrze. Można odpocząć,
oderwać się od rzeczywistości, dowiedzieć się co nieco o historii i nieznanych
zabytkach.
W tym tomie jedna ze scen rozgrywa się w
kaszubskiej wsi Węsiory, gdzie przebiega Szlak Kamiennych Kręgów i zobaczyć można
właśnie kamienne kręgi z początków naszej ery. Jest też cmentarz Gotów z tego samego
czasu. Tytułowe kukły zamiast szkieletów z kolei faktycznie znaleziono w trumnach w kościele w jednej z wiosek pod Raciborzem w
1993r. Osoby które weszły do krypty zmarły dość szybko. Wydarzenia rozgrywają
się m. in. w trakcie powodzi stulecia w 1997r., bez względu na to, czy ktoś to
pamięta, czy urodził się później, opisy budzą przerażenie. Są też nawiązania do
niemieckiego generała z czasów II wojny, Karla Wiliguta, który nazywany był
Rasputinem Himmlera. Karierę w wojsku zrobił mimo zaburzeń psychicznych i
długiego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, był okultystą i to zwróciło na niego
uwagę. W „Kukłach” jest paru bohaterów w starszym wieku, którzy marzą o
powrocie nazizmu i działają aktywnie na rzecz powrotu wielkich, nazistowskich
Niemiec.
Minusem z kolei jest bardzo płytka, niemal żadna
psychologia postaci i przewidywalność w niektórych na szczęście tylko
aspektach. Przykładowo pojawia się młody, zdolny, przystojny chłopak, a potem
atrakcyjna, młoda kobieta. Nie trzeba być jasnowidzem, aby przewidzieć, co się
stanie. Albo jeden z bohaterów wykorzystując zamieszanie, spowodowane powodzią, zechce wejść niepostrzeżenie do krypty z trumnami i kukłami w kościele. Oczywiste
było, że pojawią się komplikacje. Trochę przypomina mi to wszystko Dana Browna,
ale nie jest tak absurdalne. Nie zauważyłam tu drugiego czy trzeciego dna, ale
powieść jest naprawdę dobrą rozrywką. Pokazuje, że warte uwagi są nie tylko zabytki typu Grób Tutenchamona czy Stonehenge, ale i te rodzime. A przy tym autor nie wpadł w manierę, że warte uwagi jest tylko to, co polskie, nasza historia jest opowiadana w powiązaniu z historią innego narodu.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz