niedziela, 6 marca 2022

Lilian Jasckson Braun "Kot, który przedrzeźniał ptaki"

 

Okładka książki „Kot, który przedrzeźniał ptaki”
    Seria o kotach i Qwillu zawsze będzie dla mnie serią o pochwale zwyczajnego życia. Qwill i kilkoro jego przyjaciół są po prostu szczęśliwi, ciesząc się dniem codziennym, nazywanym przez wiele osób nieznośną szarą codziennością. Każda z opisywanych postaci jest szczęśliwa na swój indywidualny sposób, nie ma jednolitej recepty na szczęście.   

    W tym tomie opisana jest sytuacja z wdową, Celią, siedemdziesięciolatką, właśnie znajomą Qwilla. Kobieta przeniosła się do Moose County z Illinois i zaczęła nowe zycie, zawarła bliższe przyjaźnie, podjęła pracę w wolontariacie, śpiewała w chórze kościelnym, otworzyła mini biznes i przyjmowała małe zlecenia gastronomiczne. I po paru latach takiego życia poznała mężczyznę, który się jej oświadczył. I w tym momencie zadzwonił do niej jej dorosły syn, mieszkający cały czas w Illinois i zakomunikował jej, że porzuciła go żona i że on oczekuje, że ona przeniesie się do niego i będzie mu "pomagać". Celia się załamała tym żądaniem, a czytelnik może się przekonać, jaką podjęła decyzję.  

   W tym tomie jest kilka wątków o malarstwie. Autorka kochała sztukę i to widać po całym cyklu. Tutaj Qwill poznał lokalnego artystę i jego obrazy, akwarele, na których uwieczniony był miejscowy krajobraz. Qwill z miejsca zorientował się, że malarz "dostrzegał w rzeczach to, czego inni nie widzą" i że jego obrazy wymagały włączenia wyobraźni. Każdy widząc coś, zwraca uwagę na co innego, jeden na jakiś element krajobrazu, drugi na kolor, trzeciemu udziela się nastrój itp. Artysta również ma swój punkt widzenia na rzeczywistość, ale to jego spojrzenie zostaje uwiecznione i każdy oglądając obraz, może już patrzeć na coś z perspektywy innej osoby, właśnie artysty.  

   Qwill jak zwykle dużo czyta, te opisy jego lektur to przysłowiowa wisienka na torcie, czyta też sporo jego partnerka, Polly. Tym razem lekturą jest m. in. "Hamlet", czytany jest Mark Twain, również bardzo zabawny a wyjątkowo mało znany "Dzień szarańczy" Nathanaela Westa a ponadto "Czarownice z Salem" Artura Millera. Szczególnie ciekawe są wypowiedzi Qwilla czy Polly o klasyce, jej łączenie z ich teraźniejszością, wyszukiwanie różnych typów charakterologicznych np. melancholia duńskiego księcia, namiętność Gertrudy, pompatyczność Poloniusza itp.

   No i oczywiście hitem są koty, które co wie każdy kociarz, "potrafią widzieć i słyszeć rzeczy niedostępne ludzkim zmysłom". Tutaj również są aktywne, a Koko jak zwykle pomaga w rozwiązaniu kryminalnej zagadki. 
5/6 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz