„Uśpione morderstwo” jest jedną z zaledwie
14 powieści z panną Marple i jedną z kilku zaledwie, kiedy to morderstwo popełnione
zostało dużo wcześniej, niż toczy się akcja, w tym przypadku jest to 18 lat. Co
więcej nie ma wcale pewności, czy do morderstwa w ogóle doszło, istnieje bowiem
wersja, w myśl której kobieta, która mogła zostać zabita, wyjechała za granicę.
Całość rozpoczyna się zaś zupełnie nietypowo, bo nie wiemy, czy mamy do
czynienia z kryminałem, czy z powieścią o zdolnościach parapsychologicznych. Młoda
dziewczyna, Gwenda, kupiła dom, w którym zaczęła się czuć dziwnie. Wydawało jej się, że
ten dom zna, choć wiadomo było, że nigdy w nim nie mieszkała, kojarzyła np., że
w określonym pomieszczeniu powinna być tapeta w pewien wzór, albo że gdzieś
indziej powinny być schodki. Szybko się okazywało, że gdzieś jest właśnie tapeta,
o której ona myślała, albo że schodki też kiedyś były tam, gdzie jej się wydawało,
że powinny być. Nigdy nie miała zdolności telepatycznych, czy przewidywania
przyszłości czy innych, zaczęła się więc czuć dziwnie. Książka wciąga więc
czytelnika bardzo mocno już na samym początku.
Nie
brakuje oczywiście świetnych spostrzeżeń psychologicznych, powieść ta jest
ostatnią, jaką napisała A. Christie, pisarka zaś zastrzegła, że może zostać
wydana dopiero po jej śmierci. Wiedzę psychologiczną Królowa Kryminału miała
zawsze ogromną, w miarę upływu lat przybywało jej jeszcze doświadczenia
życiowego, a znajomość psychologii się jeszcze bardziej pogłębiała. Tutaj ustami
Jane Marple zdradza, jak wyciąga wnioski psychologiczne, obserwując ludzi. Oczywiście
jest to tylko jeden z sekretów, inne można poznać czytając inne jej książki.
Panna Marple nie koncentruje się na sobie, ale na innych, bardzo uważnie
obserwuje ludzi. Mówi, że nie wierzy już w to, co ludzie mówią. Kłamią oni
bowiem nawet i wtedy, gdy sami o tym nie wiedzą. To, że nie wierzy ona w to, co
ludzie mówią, nie znaczy, że ich nie słucha. Słucha i porównuje, co w opowieści
jest faktem, a co już tylko cudzą opinią czy wyciągniętym przez kogoś
wnioskiem. Pozornie może się to wydawać proste, ale w praktyce jest inaczej.
Przykładowo, określone małżeństwo uchodzi za bardzo dobre i jest na to wiele
dowodów. Można się jednak zastanowić, czy aby na pewno te dowody świadczą o
tym, że małżeństwo jest świetne, że może tak naprawdę sprawa jest znacznie
bardziej skomplikowana. Często ludzie
przypisują innym takie odczucia, jakie mają sami i nie biorą pod uwagę tego, że
ktoś inny inaczej reaguje na pewne okoliczności. Sporo jest tutaj nawiązań do
przeszłości, do tego, jak ktoś się zachowywał 18 lat temu i jak współcześnie,
czy można żyć spokojnie mając na sumieniu morderstwo, czy ludzie się zmieniają,
dlaczego plany i marzenia jednym się spełniły, innym nie, i dlaczego. Autorka
porównuje też czasy sprzed 18 lat i obecne, to znaczy z lat 70-tych. Z racji
tego, że zawsze preferowała krótkie formy i nie znosiła dłużyzn w żadnej
postaci, nie ma w żadnym przypadku jakiejkolwiek rozwlekłości.
Wracając
zaś do Gwendy, to wraz z mężem i panną Marple doszła do wniosku, że rzeczywiście
18 lat wcześniej doszło do morderstwa. Ustaliła, że zamordowana mogła zostać
młoda kobieta, Helen. Sprawcą morderstwa mógł zaś być jeden z trzech zauroczonych
nią mężczyzn. Dotarła do każdego z nich, każdy okazał się inny. Czy po sposobie zachowania można wskazać, który zabił? Czytelnik też może
typować któregoś z nich. Powieść czyta się świetnie.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz