niedziela, 5 kwietnia 2020

Peter Zuckerman , Amanda Padoan "Pochowani w niebie. Niezwykła historia Szerpów i największej tragedii na K2"


   Parę tygodni temu przeczytałam "Bez powrotu. życie i smierć na K2" o tragicznych wyprawach na K2 w 2008r., a z racji tego że książka  pozostawiła we mnie spory niedosyt, znalazłam inną pozycję o tym dramacie. "Pochowani w niebie" pokazują, jak można pozornie  znany już temat przedstawić tak, że wydarzenia postrzega się już zupełnie inaczej. Do tej pory podczas opisywania wypraw całkowicie pomijani byli Szerpowie, można było co najwyżej znaleźć wzmianki, że w ogóle byli, ewentualnie że coś robili źle, albo że któryś z nich zginął. A gdy już zginął, media nie podawały nawet nazwiska, tak że rodziny mogły jeszcze przez wiele dni nie wiedzieć, czy czyjś mąż, ojciec, czy brat przeżył. Autorzy "Poległych w niebie" właśnie Szerpów uczynili głównymi bohaterami. I całość wygląda zupełnie inaczej. Punkt widzenia Szerpów na wyprawę nie zawsze jest mile widziany przez pozostałych, ale to Szerpowie najlepiej widzą butę i chamstwo niektórych wspinaczy. To właśnie Szerpowie dostrzegają nadal silnie występujący u białych rasizm i wiążące się z nim poczucie wyższości, nawet wtedy gdy uczestnicy wyprawy nie mają tego świadomości. 

    Autorzy opisują chociażby sytuację, gdy jeden z Szerpów już podczas wspinaczki bardzo poważnie zachorował, a był na tyle wysoko, że nie był w stanie samodzielnie zejść. Żaden z członków kilku wypraw nie wyraził chęci, aby pomóc, a wtedy jeszcze warunki były dobre, wszyscy byli w znakomitej formie, tyle tylko że szykowali się powoli do ataku szczytowego i konieczność udzielania pomocy mogła postawić pod znakiem zapytania wejście na szczyt. Co gorzej, gdy jeden z Szerpów zdecydował się na pójście na ratunek to nie tylko ostatecznie nikt do niego nie dołączył, ale ten ratujący przez 2 godziny chodził po bazie,  chcąc pożyczyć sprzęt do wspinaczki, nikt nawet tego nie chciał zrobić.  Autorzy dali pod rozwagę pytanie, czy ta sytuacja wyglądałaby tak samo, gdyby pomocy potrzebował np. Amerykanin  czy Norweg. Gdy wyprawa już się zakończyła, to do tej konkretnej sytuacji mało kto wracał, nie było roztrząsania, dlaczego nikt nie chciał pomóc. 

    Na K2 w 2008r. rozegrały się czyny niewyobrażalnie bohaterskie, ale miały też miejsce zwykłe świństwa. Przyjęty punkt widzenia pozwala na wgląd w motywy, jakimi kierowali się bohaterowie. Jeden z nich np. pomógł, bez cienia wątpliwości narażając się na śmierć, bo nakaz taki wypływał z wyznawanej przez niego z religii, w tym przypadku z islamu. Wiadomo, jak u nas postrzega się islam. Książka w wielu miejscach łamie utarte schematy myślenia.

   W porównaniu do "Bez powrotu", "Pochowani w niebie" są zdecydowanie lepiej napisani, dużo bardziej wciągają, jedynie za obszerne są fragmenty początkowe o Szerpach, ich pochodzeniu, sytuacji w regionie itp. Są zdjęcia, czarno -białe, ale lepsze takie, niż żadne, są mapki i szkice, a na nich naniesione bazy. Autorzy wykazali się też większą odwagą przy pisaniu. W "Drodze bez powrotu" autor bał się kategorycznych wniosków przy opisie sytuacji, które budzą kontrowersje z uwagi na sprzeczne wersje uczestników. Tutaj P. Zuckerman i A. Padoan również przytaczają źródła, ale zajmują stanowisko, analizując zapewne wcześniej te różne wersje. Przykładowo ledwo żywy wspinacz dowlókł się do obozu i próbował dostać nocleg we względnie, jak na tamte warunki, komfortowym namiocie z dwoma osobami. Po usłyszeniu "wynocha", co skazywało go na śmierć,  zajrzał do drugiego namiotu, gdzie było trzech mężczyzn, ale przyjęto go, chociaż wiadomo było, że wszyscy noc spędzą na siedząco, na położenie się miejsca już nie było. Autorzy nie bali się wprowadzić tego "wynocha" do książki. 

   Co więcej pokazane są też losy uczestników i ich rodzin po wyprawie. I nie ogranicza się to standardowych wzmianek rodzin tych, co zginęli, typu "to był wspaniały człowiek", czy "bardzo nam go brakuje" itp. Pokazane jest, jak trudne może być życie kogoś, kto przeżył, jakie wątpliwości ludzie ci mogą mieć i jak odnosi się do nich otoczenie, sugerując, że może czegoś zaniedbali, nie pomogli. Jeden z bohaterów np. się rozpił i zaczął przypominać menela. Jest też wzmianka o tym, jak to Koreańczycy, najbardziej butna wyprawa pod kierownictwem niebywale aroganckiego człowieka, odlatywała z bazy pod K2 śmigłowcami. Gdyby odeszli stamtąd tak, jak inni, a pieniądze na te śmigłowce przekazali rodzinom zmarłych, dzieci tych, co zginęli byłyby ustawione finansowo do końca życia.
5/6

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz