środa, 28 czerwca 2017

Andrzej Sapkowski „Miecz przeznaczenia” ( tom II „Wiedźmina”) – audiobook, czyta zespół aktorów

  
MIECZ PRZEZNACZENIA
  
    Po wysłuchaniu pierwszego tomu z Wiedźminem, stałam się fanką całej sagi, pisałam o tamtym tomie tutaj.  To  było odkrycie czegoś naprawdę wyjątkowego, takie, które zdarza się raz na kilka lat.  Tom drugi to również są opowiadania.  Pisanie o nich nie jest proste, bo z jednej strony wnikając w szczegóły, można strzelić spoilera i pozbawić kogoś przyjemności czytania. Ma to o tyle znaczenie, że z tego co słyszałam, znaczna cześć postaci pojawia się w dalszych tomach. Z drugiej zaś strony, starając się tego uniknąć, można z kolei  poprzestać na samych ogólnikach i sloganach, co doprowadzi z kolei do tego, że ktoś, kto nie zna tematu, w ogóle nie będzie wiedział, o co chodzi.

      Opowiadania mają oczywiście charakter fantasy, dzieci mogą poprzestać na dosłownej wymowie tekstu, czyli na ciekawych przygodach Wiedźmina. Ale osoby troszkę dojrzalsze bez wysiłku zdadzą sobie sprawę z symboliki i podtekstów. Pisząc chociażby na blogu o tych symbolach czy podtekstach można niepostrzeżenie wejść na tereny bardzo osobiste, każdy ma przecie swoje własne wspomnienia i skojarzenia. Szczegółowe wnikanie w treść może więc poza spoilerem narażać piszącego na zbytnie odsłanianie się. Jeżeli ktoś to lubi, to oczywiście nie ma problemu, ja niekoniecznie.

    W opowiadaniach są motywy przeznaczenia, walki z losem, miłości, przyjaźni, konsekwencji, odwagi, poświecenia, śmierci i masy innych rzeczy. Są nawiązania do różnych legend i baśni, do postaci z baśni i z legend, np. Złoty Smok, Syrena, driady,  różne potwory i inne. Nie każda postać, znana z bajek, jest taka jak i w bajce. Każdy niemal okazuje się kimś innym, niż stereotypowo się go postrzega. Nie każdy kojarzący się z kimś biednym czy uciśnionym, jest taki w rzeczywistości itp. itd. Postacie z opowiadań powtarzają, że nie zawsze to, co ludzie mówią, jest prawdą. Opisy mogą brzmieć trywialnie, ale mimo to spróbuję, tak niemal na chybił trafił wspomnieć o tym, co najbardziej utkwiło mi w pamięci.  Będzie to taka garść luźnych bardzo refleksji.

           Wiedźmin, wędrując ze swoim przyjacielem, spotkał kiedyś piękna dziewczynę, pieśniarkę, nazywaną „Oczko”. Ona zakochała się w nim od pierwszego wydarzenia. Dała mu wyraźnie do zrozumienia, co do niego czuje. On miał świadomość, że ona jest szalenie wartościową osobą, że zrobiłaby wszystko, co możliwe, aby dać mu szczęście. Ale kochał kogoś innego. Kochał Yennefer, która nie zamierzała robić niczego, aby on był szczęśliwy. Wręcz przeciwnie, raniła go bezustannie i odrzucała. Ale mimo to mieli ze sobą wiele wspólnego. Byli inni od reszty, on Wiedźmin, on wiedźma również, oboje samotni.  Jakie jest najlepsze wyjście z tej sytuacji? Zaryzykować  związek z „Oczkiem”, chociaż jej nie kocha, ale będzie miał stabilność i być może uczucie przyjdzie później, a jak nie przyjdzie, to trudno. Czy może iść za głosem serca i nie udawać przed sobą i innymi, że pojawiła się miłość do „Oczka” i zaryzykować, że zostanie z niczym?

     W opowiadaniu „Trochę poświęcenia” występuje Syrena i książę. Są w sobie zakochani. Ale ona chce, aby on zamieszkał z nią w morzu, co oczywiście nie jest fizycznie możliwe. On z kolei chce, aby ona zrobiła sobie operację i aby zamieszkała z nim na lądzie. Wariant taki teoretycznie byłby możliwy. Czy można w ogóle o czymś takim myśleć na poważnie? Są  przecież z innych światów. Raczej to nie dla siebie są stworzeni. A może jest odwrotnie? Czy Syrena podejmie tak olbrzymie ryzyko? Ryzykiem była nie operacja , ale już zamieszkanie z księciem. A książę był wyjątkowo okrutnym człowiekiem, właściwie to trudno było dopatrzyć się w nim człowieczeństwa. Ale gdy ktoś przyjrzał się dobrze, mógł zauważyć, że gdzieś tam na samym dnie duszy tkwiły w nim resztki , nikłe resztki dla ścisłości, dobra. Jakże bez tego mógł zakochać się w Syrenie i w jej śpiewie?

      Inne przykłady z opowiadania „Miecz przeznaczenia”. Znaczna część wydarzeń rozgrywa się w głębokim lesie, wśród zamieszkujących tam driad. Wiedźmin przybył tam z poselstwem od sąsiadującego z lasem królestwa. Propozycja była taka , aby driady zaprzestały walki z ludźmi, wchodzącymi na ich teren, opuściły swoje tereny, a w zmian za to król poniecha myśli o walce z driadami i wydzieli im określone terytorium, dające bezpieczeństwo. Dla władczyni driad było to nie do przyjęcia. Stoczyła wspaniałą rozmowę z Wiedźminem.  Przytoczę tu parę luźnych myśli z tej rozmowy, słyszałam ją tylko raz i nie cofałam audiobooka. Nie mam tekstu i nie mogę do niego zerknąć, aby coś uściślić. Ale sens będę w stanie oddać. Władczyni odrzuciła argumenty, że driady skazane są na zagładę, a ekspansja człowieka i jego wygrana, jest absolutnie pewna.  Bo skąd można mieć pewność, że coś jest skazane na zagładę? Czy zawsze to, co miało zostać zgładzone, faktycznie bywało unicestwiane? Czy zawsze stare musi ustąpić przed nowym?    

          Wykonanie audiobooka jest rewelacyjne, nie można mu niczego zarzucić. Audiobook jest idealny dla osób, które Sapkowskiego nie znają, tekst z muzyką i efektami specjalnymi jest w stanie porwać chyba każdego czytelnika. A ci, co go znają, mogą sobie przypomnieć.

6/6     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz