„Z
Ziemi na Księżyc” to książka za mało doceniana. A mogą ją czytać czy słuchać
zarówno dzieci, jak też i dorośli. Kipi wprost od entuzjazmu i optymizmu. Jest
to opowieść o przygotowaniach do wyprawy na Księżyc, wyprawy oczywiście
wymyślonej przez autora . Wydarzenia rozgrywają się po zakończeniu wojny
secesyjnej. Otóż jeden z członków Klubu
Artylerzystów, Amerykanin, wpadł na pomysł wystrzelenia na Księżyc pocisku armatniego.
Pocisk i armata musiały być oczywiście monstrualnych rozmiarów. Przy wsparciu
innych osób ustalił plan, jak to ma się odbyć i go zrealizował. Pierwotnie w
pocisku miało nie być załogi, zebrało się jednak 3 śmiałków, dwóch Amerykanów i
Francuz, wśród nich sam pomysłodawca. Tom kończy się właśnie na wystrzeleniu
pocisku, dalsze losy bohaterów i całego przedsięwzięcia opisane są w książce „Wokół
Księżyca”.
Książka
jest frapująca z wielu względów . Zaskoczeniem dla mnie był fakt, że wiele
rzeczy, które miały miejsce podczas prawdziwej, pierwszej wyprawy w kosmos, ponad 100 lat
później, zostały przewidziane przez Verne’a. Miejsce wystrzelenia rakiety,
czyli Floryda było to samo. Ta sama była długość statku powietrznego. W obu
wypadkach załoga liczyła 3 osoby. Podobieństwa i różnice można wyliczać.
Nadal jednak nie to jest najważniejsze.
Najwspanialszy dla mnie był entuzjazm, optymizm i humor . Tak jest od samego początku. Członkowie Klubu
Artylerzystów po zakończeniu wojny secesyjnej zagrożeni byli zachorowaniem na
depresję, nikt już nie potrzebował ich opinii czy usług . I wtedy pojawił się
ten pomysł. Wydawał się on całkowicie nierealny, ale jego entuzjaści nie znali
słowa „niemożliwe” i wychodzili z założenia, że trudności są po to, aby je
pokonywać. Gdy pojawili się chętni do tego, aby stanowić załogę, ryzykowali wszystko,
ale duch przygody pokonał wszelki sceptycyzm. Myślę, że taki sam nastrój, jak w
książce, musiał towarzyszyć osadnikom zdobywającym tzw. Dziki Zachód. To
idealna książka, aby wybić kogoś z marazmu.
Jako dziecko uwielbiałam Verne`a. Moją ulubioną
jego książką pozostaje niezmiennie „20 000
mil podmorskiej żeglugi”, kilka razy
wracałam do niej jako osoba dorosła. „Z Ziemi na Księżyc” jest inne, ma większy
rozmach. Podczas słuchania cały czas
czułam się , jakby ta książka była tylko zakąską, a prawdziwe danie główne to „Wokół
Księżyca”.
Wykonanie audiobooka jest rewelacyjne. Janusz
Zadura jako lektor gwarantuje znakomite odczytanie i świetną lekturę, on nie
czyta byle czego. Zadura czyta z humorem a tam gdzie trzeba i z dystansem.
Przykładowo trudno mi sobie wyobrazić śmiertelnie poważne odczytanie tych
fragmentów, gdzie członkowie Klubu Artylerzystów martwią się, że wojna się skończyła,
a „co gorsze”, nie zanosi się szybko na następną. Każdy rozdział kończy się kilkoma dźwiękami,
które kojarzą mi się z futurystyką i kosmosem. Nie
wiem, co to za dźwięki, niby taki
drobiazg, ale tworzy niesamowity nastrój. Świetnym pomysłem było też dodanie
wstępu, nie jest to wstęp Verne`a, tylko wydawcy, współczesny. Jest bardzo
krótki i zawiera informację o tym, co w zakresie lotu na Księżyc Verne trafnie
przewidział. Też niby drobiazg, ale po jego wysłuchaniu z jeszcze większym
podziwem patrzę na Verne`a.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz