Bajka ta opowiada o trójce rodzeństwa, do
których nocą przyfruwał ich kolega Piotruś Pan, razem marzyli i się bawili, a
pewnej nocy wszyscy razem pofrunęli na wyspę Nibylandię, gdzie Piotruś Pan zamieszkiwał. Na wyspie
zamieszkiwali też koledzy Piotrusia, wróżka, syreny, Indianie i różne zwierzęta. Wszyscy chłopcy cały
dzień spędzali na zabawach i byłoby idealnie i naprawdę bajkowo, ale istniały
pewne problemy. Głównym problemem byli piraci, również zamieszkujący tą samą
wyspę, którzy nienawidzili Piotrusia i jego
kolegów. Chłopcy musieli też sami przygotowywać sobie posiłki, co nie było
wcale takie łatwe. Nienawiść piratów do chłopców sprawiła, że w finale doszło
do głównego starcia pomiędzy nimi.
Czy coś takiego może w ogóle się podobać?
Do mnie ta bajka nie przemawiała w
ogóle. Gdyby nie czytający Jarosław Boberek, byłaby najzwyczajniej w świecie
nudna. Ale posłuchać mimo wszystko było warto. Może to komuś wyda się zabawne,
ale dopiero w trakcie słuchania jej, zorientowałam się , że popularna w pop
kulturze i nie tylko, postać kapitana
Haka, z hakiem zamiast jednej dłoni, wzięła się
właśnie z tej bajki. Chociażby i z tego
względu warto wracać do bajek, różne symbole i kody, funkcjonujące już od dawna
w kulturze, stają się bardziej czytelne.
Dla mnie było tam za dużo
łopatologicznego dydaktyzmu, nie dość, że łopatologicznego, to momentami
jeszcze , mówiąc wprost głupiego lub nieprawdziwego. W jednej ze scen kapitan Hak, człowiek zdolny
do najgorszych zbrodni, w tym zabójstwa, przypomina sobie jak to chodził
jeszcze do szkoły, bardzo znanej, aczkolwiek nazwa jej nie pada. Przypomniał
sobie, że wpojono mu tam, co jest najważniejsze na świecie. Jakby ktoś nie
wiedział, to najważniejszą rzeczą na świecie są …. dobre maniery. Cóż, to takie
brytyjskie, dla dorosłego bardzo proste do wychwycenia. I właśnie Hak zabijał i
kradł , starał się jednak cały czas zachować te dobre maniery. Dla mnie to taki
brytyjski nonsens. W innej scenie z kolei Wendy, jedyna dziewczynka na wyspie,
miała zostać świadkiem zabicia chłopców
przez piratów. Pozwolono jej powiedzieć im ostatnie słowo. I jakie było to jej ostatnie słowo przed ich
śmiercią ( do której oczywiście nie doszło) …………… kazała im pamiętać , że mają umrzeć, jak angielscy dżentelmeni. Przez cały niemal tekst przewija się z kolei
motyw sieroctwa i wiążącej się z nim tęsknoty za matką. Autor daje do
zrozumienia, że nie każda matka jest idealna, ale każda jednak kocha swoje dziecko. Nie wydaje
mi się właściwe, aby takimi bzdurami karmić dzieci. W świetle doniesień mediów o
dzieciobójczyniach, pijaczkach, pozostawiających dzieci bez opieki lub o
matkach, znęcających się nad dziećmi, sensowniej chyba zamiast bredzić o dobrych
manierach i angielskich dżentelmenach , lub o dobru, tkwiącym rzekomo w każdej matce,
byłoby wpajać dzieciom zupełnie co innego. Barrie nie omieszkał też dać
dzieciom do zrozumienia, jakie będą ich role , gdy dorosną. Wendy stała się dla
chłopców „matką”, która całymi dniami zajmowała się pracami gospodarczymi, a nawet
gdy chłopcy spali, ona cerowała im ubrania. Nie mogła pozwolić sobie na
jakikolwiek luz, cały czas musiała ich pilnować. W tym samym czasie oni
oczywiście się bawili i jakoś nie wpadli na pomysł, aby te obowiązki trochę podzielić.
Cóż, byłoby to chyba sprzeczne z dobrymi manierami . Wendy była bardzo zadowolona z takiego obrotu
sprawy i myśl, aby zorganizować to jednak trochę inaczej, nie przyszła jej do
głowy. Wbrew pozorom, „Piotruś Pan” jest bardzo smutną opowieścią. Sporo jest w
niej żalu i tęsknoty.
Było to stanowczo nie dla mnie. Jako
dziecko nigdy nie miałam ochoty na tą bajkę i sądzę, że w dzieciństwie nie
spodobałaby mi się. Ku mojemu zaskoczeniu, w tych kilku, no może co najwyżej
kilkunastu przypadkach sięgnięcia przeze
mnie, jako dorosłą osobę, po bajkę, też
panowały pewne reguły. To, co podobało mi się jako dziecku, nadal mnie zachwycało. A gdy sięgnęłam po „Alicję w krainie czarów”, której
jako dziecko w ogóle nie czułam i mnie nudziła, to było dokładnie tak samo. Myślałam,
że może teraz ją zrozumiem, że zacznie mnie bawić itd. Nic z tych rzeczy się nie
stało. Bajka, która dawno temu dawała wiele radości, będzie dawała tą radość dalej. I dlatego dalej
będę znowu raz na jakiś czas po bajki sięgać. Ale po „Piotrusia Pana” z
pewnością ponownie już nie sięgnę.
Gigantycznym atutem jest Jarosław Boberek .
Opisy zajęć chłopców na wyspie wydają mi się teraz tak nudne , ale gdy on je czytał,
wydawały się z kolei ciekawe. Niektórzy
aktorzy są już tak dobrą „marką”, że tak jak podniosą frekwencje na każdym niemal
filmie, tak i zwiększą sprzedaż każdego prawie audiobooka. Boberek stał się dla
mnie nowo odkrytym talentem. Gdyby nie on, byłoby to w ogóle niestrawne.
2/6