czwartek, 11 czerwca 2015

Hakan Nesser „Jaskółka, kot, róża, śmierć”



         Od dłuższego już czasu usiłuję znaleźć jakąś nową serię kryminałów z przyciągającym uwagę prywatnym detektywem czy policjantem. Teraz dałam szansę Nesserowi. Hakan Nesser jest pisarzem  szwedzkim,  znanym głównie z serii książek o komisarzu Van Veeterenie, a kilka dni temu otrzymał za całokształt twórczości nagrodę Wielkiego Kalibru , czyli nagrody za najlepszą powieść kryminalną roku.

       „Jaskółka, kot, róża, śmierć” jest   dziewiątym tomem z serii o komisarzu Van Veeternie. Nie czytałam wcześniej żadnego innego tomu z tej serii, nie czytałam w ogóle niczego, napisanego przez Hakana Nessera. Oryginalnym pomysłem było umieszczenie akcji w bliżej nieokreślonym miejscu , w fikcyjnej miejscowości Maardam. W Szwecji wydana została w 2001r. , ale jeżeli nie wiedziałabym o  tym , byłabym pewna, że dotyczy to wcześniejszego okresu, nie przypominam sobie, aby ktoś z bohaterów książki używał telefonu komórkowego czy komputera. Komisarz w tym tomie jest już emerytem i oddaje się swojej pasji, tj. książkom, prowadzi bowiem antykwariat . Mimo, że odszedł na emeryturę,  został wciągnięty w prowadzenie śledztwa zmierzającego do ujęcia seryjnego dusiciela. Zabójca atakował młode kobiety i aż do pewnego momentu nie zostawiał śladów. Wiadomo o nim było tylko tyle, że lubi dobrą literaturę. Miejscowi policjanci nie do końca dawali sobie radę z tym problemem i stąd też pojawiła się konieczność wciągnięcia w sprawę komisarza. W tym tomie ma on około 60 lat, mieszka z partnerką mniej więcej w swoim wieku. Wiadomo, że miał syna, który nie żyje. Żyje natomiast  wnuk, jeszcze niemowlę. Ulrikę , swa partnerkę, poznał w bardzo dojrzałym wieku.

   Sposób napisania książki też działa na jej korzyść, w niektórych momentach akcja toczyła się wolno, w niektórych ostro przyśpieszała. Były i takie, że zdenerwowana musiałam sprawdzić „skacząc” po kilku kartkach, jak skończy się określone wydarzenie, czy ofiara zostanie uduszona, czy uda się jej umknąć.  

      Podobało mi się to, że sporo mówi się w tym tomie o książkach, skoro literaturą fascynuje się i komisarz i morderca, nie mogło być inaczej. Z tego też względu postać komisarza jest ciekawsza, niż innych policjantów z jego otoczenia. O jego życiu osobistym wiadomo właściwie tylko tyle, co już napisałam, nie wiadomo, jak to się stało, z jego syn nie żyje, co stało się z matką tego syna, od kiedy jest z Ulriką.  Sam komisarz staje się postacią pierwszoplanową dopiero pod koniec książki .   Sam fakt, że ktoś tak bardzo fascynuje się książkami,  sprawił, że polubiłam Van Veeterna . Znajomość pewnych książek sprawiła, że trafił na trop mordercy. Otóż morderca ten poznając kobiety, które stawały się potem jego ofiarami, przedstawiał się imieniem i nazwiskiem bohatera powieści, w jednym przypadku postacią z powieści był dusiciel . Kobiety nie znały książek , żadna się nie zorientowała, w jakim jest niebezpieczeństwie . Prawdę powiedziawszy, ja też nie znałam ani jednej z książek, o których jest mowa w powieści Nessera. A poza jednym wyjątkiem mowa jest o klasyce. Myślę, że Van Veetern może postacią , która zaciekawi jeszcze bardziej, gdy pozna się go bliżej.

        Natrafienie na serię powieści kryminalnych, w której występuje ciekawy bohater, detektyw czy policjant, nie jest wcale takie łatwe. To chyba trochę tak, jak z zaprzyjaźnianiem się. Trzeba trafić na kogoś, do kogo się poczuje sympatię i z kim ma się trochę wspólnego. Jest to kwestia bardzo indywidualna.  Usytuowanie akcji powieści też ma swoje znaczenie.  Na pierwszym miejscu zawsze chyba będzie u mnie Sherlock Holmes, panna Marple i detektyw Poirot. Ale świat się na nich nie zakończył.    

        Nie mogę się oprzeć urokowi powieści Donny Leon, chociaż komisarz Brunetii nie jest postacią szczególnie oryginalną, a autorka za często jak dla mnie porusza tematy polityki. Ale Brunetti mieszka w Wenecji i wszystkie zabójstwa rozgrywają się właśnie tam. I razem z nim można poznać wszystkie uroki i  bolączki zamieszkiwania w tym mieście, można niemal poczuć smaki i zapachy włoskich potraw. I dlatego sięgam po książki Leon.

    Niezmiernie urokliwy jest też dla mnie Fandorin z powieści retro Akunina. To postać nieco mało realna, bardziej bajkowa: szalenie inteligentny, wysportowany, błyskotliwy , z poczuciem humoru. Każdy tom dzieje się w innym środowisku, np. jeden wśród przestępców moskiewskich, innych wśród ludzi teatru, jeszcze inny w Baku, wśród ludzi, zarabiających na wydobyciu nafty.    Podobały mi się tez niezmiernie tomy z siostrą Pelagią, ale było ich zaledwie trzy. Swój osobliwy urok ma też znany chyba każdemu Wallander z powieści Mankella. Oryginalności nie można też odmówić Nastii Kamieńskiej z powieści Aleksandry Maryninej. Usytuowanie akcji w Rosji, głównie w Moskwie , też powoduje, że zainteresowanie wzrasta.  

      Ale są też i tacy detektywi, którzy mnie irytują lub nudzą. Jest nią chociażby  Annika, dziennikarka z serii powieści Lisy Marklund, która kojarzy mi się z płaczliwością i nie odpowiada mi jej  typ charakteru .  Harry Hole z powieści Jo Nesbo jest niewątpliwie postacią ciekawą, zmaga się z alkoholizmem, poszukuje drugiej połówki. Przeszkadza mi jednak zbyt duża dawka przemocy w książkach Nesbo, opisy są drastyczne, szczegółowe, nie dla mnie.  Nie do końca wiem dlaczego, ale nie spodobała mi się Camilla Lackberg . Nie znoszę celebrytów i wątpię, abym mogła polubić coś , co napisała ta autorka . Jej książki wydają mi się puste. Ale może to uprzedzenie. Nie przekonałam się do naszego rodzimego Eberharda Mocka z powieści Krajewskiego. Książki Krajewskiego są tak ponure, że nie mam ochoty, mimo niemal entuzjastycznych recenzji,  ich czytać.

           Chętnie przeczytałabym też cos jeszcze Mari Jungstedt, wysłuchałam z ogromnym zainteresowaniem jednego z audiobooków, z jej cyklu kryminałów, rozgrywających się na Gotlandii. Miejsce akcji – wyspa , której centrum otoczone jest murem, ma taki urok, jak i Wenecja. Chętnie też sięgnę po coś jeszcze, napisanego przez Martę Guzowską, usytuowanie wydarzeń wśród archeologów na wykopaliskach,  było oryginalnym pomysłem. Fakt, że zrobiła to już znacznie wcześniej Agata Christie,  nie ma znaczenia, bo realia pracy archeologów teraz są  inne, niż kilkadziesiąt lat temu.  Na szczęście wśród książek tego typu można wybierać i przebierać. Można zaczynać czytać nowe serie, licząc, że będzie to jakaś rewelacja. Można też uzupełniać braki, poprzez czytanie pozycji z tej serii, którą już się zaczęło. Van Veeter nie jest złym pomysłem.

5/6

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz