niedziela, 31 maja 2015

Gustaw Flaubert „Pani Bovary” - audiobook, czyta Małgorzata Korzuchowska

     

Pani Bovary

 „Pani Bovary” nie podobała mi się.  Kiedy zdarza mi się przeczytać /odsłuchać coś z uznanej klasyki i nie podoba mi się to, mam przez chwilę dość dziwne odczucie. Jest to przecież klasyka, uznana już od pokoleń i przez czytelników i przez krytyków, musi przecież mieć w sobie jakieś wartości, a ja mam odmienne odczucia. Magia wielkiego nazwiska, wielkiego klasyka też ma swoje znaczenie.  Ale na szczęście to zadziwienie, czemu mi się to nie podoba, może coś ze mną  jest nie tak,  trwa chwilę . Odbiór książki zależny jest przecież też od osobowości , charakteru ,  trybu życia, jaki się pędzi i całej masy innych rzeczy. Nie każdemu wszystko musi się podobać. A poza tym, każdy układając listy z pozycjami tzw. żelaznej klasyki, pewne pozycje   dopisałby, a niektóre z kolei usunął. Nie tylko nie zauroczyłam się „Panią Bovary”, ale jeszcze poza tym słuchając jej,  nudziłam się.

    „Pani Bovary” to opowieść o młodej i zanudzonej do granic możliwości kobiecie, która z niczego nie była zadowolona , a nudę zbijała miłymi chwilami z kochankami. Nie kochała ani męża, ani dziecka, ani ojca . Nie znalazła jakiegokolwiek zajęcia, które sprawiałoby jej satysfakcję. Owszem, była w stanie przeżyć chwile uniesienia w operze, ale zajmować się  muzyką na co dzień, ochoty już nie miała. Zadbać o to, aby bywać w tej operze częściej, też nie chciała. Z nikim nie była w stanie prawdziwie się zaprzyjaźnić.  Czas spędzała na rozmyślaniu o kochankach , wymyślaniu prezentów dla nich i na obmyślaniu, jak oszukać męża. Do tego jeszcze była skrajnie bezmyślna i egoistyczna. Mimo że jej mąż , lekarz, nie był źle sytuowany, ogromnymi wydatkami zaczęła doprowadzać rodzinę do katastrofy finansowej. Pani Bovary była też szalenie egzaltowana, miała przykładowo dość krótki okres fascynacji religią , ale podobnie jak i wszystko inne, uczestnictwo w obrzędach szybko się jej  znudziło. Jako bardzo młoda dziewczyna żyła w świecie książek, ale tylko takich,  które nie dotyczą codzienności . Myślała często też o bliżej nieokreślonych rzeczach wzniosłych, np. o wyidealizowanym życiu z kochankiem, do czego mogłoby dojść po porzuceniu męża.  Uważała, że stworzona jest do wyższych celów, nie wiadomo tylko za bardzo, do  jakich.  Mimo, że spychała rodzinę, w tym dziecko,  w przepaść finansową, była bardzo dumna z siebie, gdy dała jałmużnę żebrakowi . Danie jałmużny uważała za coś wyjątkowego a doprowadzanie rodziny do ruiny nie budziło w niej jakiejkolwiek refleksji . I to właściwie cała historia, zakończenia nie zdradzę.  Dla mnie nie było w tym nic szczególnie ciekawego .

           Jeśli rozejrzymy się po otoczeniu, widać współczesne panie Bovary.   Może nie wszystkie są aż tak skrajnymi przypadkami, jak ta z książki, ale jest ich trochę, w różnych odmianach. Portret psychologiczny takich kobiet nakreślony został trafnie i jest on ponadczasowy .  Temu zaprzeczyć się nie da. Ale moim zdaniem jest wiele ciekawszych charakterów do opisywania.  Nie znalazłam w tej książce niczego pociągającego, do niczego też mnie ona nie zainspirowała.  W czasie słuchania czułam coraz bardziej narastającą irytację  zachowaniem bohaterki . 

         Czasem do niektórych lektur trzeba dorosnąć, a niektórych nigdy nie jest się w stanie   polubić i nie ma się ochoty, aby sięgać do nich ponownie .  Nigdy nie podobał mi się np. Hemingway i nie rozumiem fascynacji jego książkami. Flauberta dotychczas nie czytałam. Wygląda na to, że nie nabrałam ochoty na to, aby zgłębiać się w lekturze innych jego powieści.

    Przyszło mi też na myśl, że w literaturze, podobnie zresztą jak i w kinie, podział na pozycje wybitne, wartościowe czyli tzw. ambitne, często będące już tzw. klasyką, i na pozycje rozrywkowe, już się zatarł.  Dotyczy to również i muzyki. Niejedna książka , zaliczana do tych lżejszych i nie będąca klasyką, więcej wniosła do mojego życia, niż uznana za arcydzieło „Pani Bovary”. 
 3/6

   

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz