„Kochanek Śmierci” okazał się dla
mnie rozczarowujący. Jest lekki, mimo
wszystko przyjemny, ale to nie to, co „Świat
jest teatrem”, albo tomy z siostrą Pelagią. Jest to kryminał retro z detektywem
Fandorinem. Mówiąc w skrócie, Śmierć to pseudonim dziewczyny, kochanki herszta
poważnej bandy przestępczej. Ciągnie się na nią fama, że każdy jej wielbiciel
szybko umiera. Zakochuje się w niej młody chłopak, Sieńka, który marzy o
karierze bandziora. Udaje mu się wkręcić
do poważnej bandy rzezimieszków, ale szybko orientuje się , że się do takiej
roboty nie nadaje, może kraść, ale mordować już nie. Wyjście z bandy okazuje się trudniejsze, niż
wejście do niej. Fandorin pojawia się w
książce późno, nieco częściej występuje jego służący - Japończyk – Masa. Masa z Fandorinem
postanawiają otoczyć Sieńkę opieką i pomóc mu.
Akcja toczy się wartko, nudno nie jest, są
nawet dość zaskakujące zwroty akcji. Mnie przeszkadzało to, że bohaterem jest
młodziutki chłopak, za to spory cwaniak i tępe zbiry oraz ograniczeni umysłowo,
skorumpowani policjanci. O ile dialogi np.
w „Świat jest teatrem” były wyjątkowo ciekawe, o tyle w tej powieści
już tak nie jest. Mało kto z bohaterów ma coś ciekawego do powiedzenia, a Fandorin
czy Masa traktują Sieńkę, słusznie zresztą, jak dziecko. Spojrzenie na środowisko teatralne w „Świecie”
było dla mnie bardzo nietuzinkowe, choć aktorzy byliby innego zdania. Wgłębienie się z kolei w
zwyczaje prymitywnych przestępców porywające nie było. Porady Masy dla Sieńki to
z kolei dawka dydaktyzmu na pograniczu z grafomanią, takie porady w stylu
poradników , jak żyć szczęśliwie itp. Za
pozytywne zliczyłabym niewątpliwie oddanie klimatu epoki, np. zaskoczenie Sieńki
widokiem nowoczesnej toalety u Śmierci , zadziwienie, że może istnieć cos
takiego jak wanna itp. Zwyczaje młodych zbirów przypominały mi opowieści o tego
typu osobach z warszawskiej Pragi.
Tym razem znowu drażnił mnie czytający,
czyli w tym przypadku Artur Żmijewski. Z książki wynika, że Fandorin lekko się zacinał.
W wykonaniu Żmijewskiego jąka się on bardzo , bardzo mocno, przez co w partiach
Fandorina byłam rozdrażniona . Jąkanie było bardzo
mocno zaznaczone, zupełnie niepotrzebnie. Tym bardziej nieprzekonujące były te
sceny, gdzie Fandorin , będąc przebrany
za kogoś, innego wcale się nie jąkał. Mogłoby
to być możliwe w przypadku osoby, której wada nie jest duża, ale nie w
przypadku kogoś, kto nie jest w stanie wypowiedzieć niemal jednego słowa bez zająknięcia.
Tego rodzaju podejście z pewnością nie
było zgodne z pomysłami Akunina. Z jednej strony żałowałam, że scen z Fandorinem
jest tak mało, z drugiej zaś uznałam, że dzięki temu nie musze znosić tego koszmarnego
wykonania. W audiobooku „Świat jest teatrem” Krzysztof Gosztyła czytał
normalnie i słuchało się tego rewelacyjnie.
3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz