Zacznę od czegoś, co może wydać
się herezją dla miłośników Jo Nesbo. „Karaluchy” nie spodobały mi się . Nie
spodobały mi się do tego stopnia, że najprawdopodobniej już po Nesbo nie
sięgnę. Jedyne co ratuje tą pozycję, to
wykonanie, które jest absolutnie mistrzowskie. Książkę czyta cała masa aktorów,
w tym m. in. B. Linda, B. Szyc, I. Kuna i in. Do tego jest jeszcze rewelacyjna
muzyka i autentyczne ponoć odgłosy Bangkoku. Nie potrafię natomiast powiedzieć,
co ludzie widzą w samej książce. I nie
wiem, dlaczego Nesbo ma takie niesamowite wzięcie u czytelników. Gdyby nie
mistrzowskie wykonanie audiobooka, zrezygnowałabym z dalszego słuchania po
kilku rozdziałach. Nie rozumiem fenomenu popularności Nesbo. Nie wiem, czy to
tylko kwestia dobrej promocji jego
książek i owczego pędu czytelników. Może
jest coś w tych powieściach, czego ja
nie widzę. Nie wiem tylko, co to miałoby być.
To, że ludzie bywają chciwi , źli
i zdolni do wszystkiego , nie jest zbyt odkrywcze.
Wydarzenia rozpoczynają się od
znalezienia zwłok ambasadora norweskiego z nożem w plecach w domu publicznym w Bangkoku. Na miejsce zostaje wysłany, jako
przedstawiciel policji norweskiej, główny bohater cyklu, czyli Harry Hole. Nic w tej książce nie jest normalne. Harry
jest alkoholikiem, kilka lat wcześniej jadąc samochodem, spowodował wypadek, w którym zginął jego
przyjaciel. Ale to nie jest jedyny jego problem. Jego dwie byłe dziewczyny nie
żyją, a ostatnia – Birgitta została zamordowana. Jego siostra urodziła się z kolei z zespołem
Downa i ostatnio została zgwałcona, a napastnik obciął jej sutki. Już same te
elementy wywołały moją irytację i niesmak , bo mam wrażenie, że Nesbo zachowuje
się tak, jakby uczestniczył w rankingu
różnego rodzaju okropieństw. Cóż, ja nie znam nikogo, kogo spotkałyby
takie lub chociażby podobne koszmary.
Z jednej strony powieści Nesbo uchodzą za realistyczne, ale z drugiej to wszystko co się dzieje w
jego książkach, jest tak mało realne, jak trafienie 6 w totolotka.
Akcja książki skonstruowana jest w
taki sposób, że opisywane są stale różne wynaturzenia, z którymi na szczęście
mało kto z czytelników kiedykolwiek miał kontakt . Szczególny nacisk jest
położony na elementy sadystyczne, których jest sporo. Ograniczę się tu do zasygnalizowania tylko
małych migawek tego sadyzmu. Bohaterowie szczegółowo opisują, w jaki sposób
potrafi zabijać tajlandzka mafia. Odbywa się to w rzece i polega z grubsza na tym, że używany jest samochód i śruba i dochodzi do oskalpowania ofiary.
Chętni mogą uszczegółowić ten opis w książce. Dosyć spory jest opis, jak
jednemu z bohaterów obcinana jest na żywca ręka , odbywa się to przy pomocy
maczety. Samo obcięcie trwa moment, ale
przygotowanie jest dłuższe i całkiem spory jest potem opis tego, co dzieje się
z człowiekiem, któremu tą rękę obcięto. Opisy są na tyle szczegółowe, że można zorientować się nie tylko , jak wygląda
odcięta ręka, ale i jak czuje się potem, minuta po minucie, ofiara. Harry też kilkakrotnie cudem unika
śmierci. Jeden raz napastnik przykuwa go do dna basenu kajdankami. Harry dość
długo się dusi, charczy , rzęzi i krzyczy a potem bełkocze coś. W innym miejscu z kolei z detalami mamy opis
, jak inny napastnik przebija mu na wylot rękę nożem. Ale taki opis musi zostać
podbity zaraz następnym. Mimo więc tej przebitej ręki Harry łapie drugą ręką za
leżącą nieopodal wiertarkę i z olbrzymim hukiem wwierca się w gardło mężczyzny,
który przebił mu rękę. Zabitych podczas
całej książki jest więcej niż jedna osoba. Niektóre ciała były przenoszone i przechowywane w domowych zamrażarkach.
Konieczne więc było badanie krwi, a wynik wykazał zarówno krew ludzką , jak i
wieprzowinę. Szybko okazuje się, że
zamordowany ambasador zainteresowany był mocno pornografią dziecięcą,
szczególnie zdjęciami z chłopcami. Autorowi nie wystarcza zasygnalizowanie tego
faktu, musimy poznać bliżej szczegóły jednego ze zdjęć, na
którym mówiąc w skrócie, jest penis w
stanie wzwodu i buzia kilkuletniego chłopczyka. Inny bohater „Karaluchów”
zwierza się w pewnym momencie Haremu, że ma problem, bo nie może powstrzymać
się od oglądania zdjęć porno z dziećmi . No i jak się można domyślić, do dzieci
bardzo go ciągnie. Szczegóły tego problemu chętni również mogą sobie
poczytać. Innym jeszcze razem Harry
razem z kolegą muszą przeskoczyć szybko przez mur, co udaje im się, ale kolega
opisuje znany mu przypadek, gdy jakiś chłopiec też przeskakiwał przez mur ,
zahaczył o coś i został w ten sposób wykastrowany. Możemy przy okazji
dowiedzieć się, jak bardzo wówczas krzyczał. Oprócz tego mamy też przemoc w
wersji light, czyli opisy zwykłych pobić, ze wskazaniami, jak się ktoś poczuł
po pierwszym kopniaku, a jak po drugim, kiedy zwymiotował, ile to trwało itp.
Momentami od tych opisów robiło mi się
niedobrze. Jeżeli kogoś interesują np. doznania pedofila, który powstrzymuje
się od kontaktów z dziećmi, to niech sięga po tą książkę. Ja nie za bardzo widzę atuty tej pozycji . To , czego brakuje w
„Karaluchcach” , to z pewnością zwykli ludzie, tacy jak koledzy czy koleżanki z
pracy czy różni krewni ze swoimi zwykłymi problemami. Gdy w wielu kryminałach mamy często jednego
zabójcę, czyli osobę wynaturzoną, a reszta to tzw. zwykli ludzie, to tutaj
proporcje są odwrotne. Chociaż też nie jestem pewna, zwykłych ludzi tutaj brak
, chyba że weźmiemy pod uwagę różne epizodyczne scenki.
Co najgorsze, w natłoku tych różnych
koszmarów, nie zainteresowało mnie zbyt mocno, kto kogo i dlaczego zabił. Akcja jest mocno zagmatwana , a poszczególne
wątki są mocno poplątane.
W ostatnim poście pisałam, że czytałam
ostatnio Agatę Christie. Tam było to co
lubię, akcja, intryga, psychologia , czyli tam było wszystko to, czego nie ma u
Nesbo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz