poniedziałek, 3 lutego 2014

Jo Nesbo „Karaluchy” - audiobook , czyta wielu aktorów




     Zacznę od czegoś, co może wydać się herezją dla miłośników Jo Nesbo. „Karaluchy” nie spodobały mi się . Nie spodobały mi się do tego stopnia, że najprawdopodobniej już po Nesbo nie sięgnę. Jedyne  co ratuje tą pozycję, to wykonanie, które jest absolutnie mistrzowskie. Książkę czyta cała masa aktorów, w tym m. in. B. Linda, B. Szyc, I. Kuna i in. Do tego jest jeszcze rewelacyjna muzyka i autentyczne ponoć odgłosy Bangkoku. Nie potrafię natomiast powiedzieć, co ludzie widzą w samej  książce. I nie wiem, dlaczego Nesbo ma takie niesamowite wzięcie u czytelników. Gdyby nie mistrzowskie wykonanie audiobooka, zrezygnowałabym z dalszego słuchania po kilku rozdziałach. Nie rozumiem fenomenu popularności Nesbo. Nie wiem, czy to tylko  kwestia dobrej promocji jego książek i owczego pędu czytelników.   Może  jest coś w tych powieściach, czego ja nie widzę. Nie wiem tylko, co to miałoby być.  To, że ludzie bywają chciwi ,  źli i zdolni do wszystkiego , nie jest zbyt odkrywcze.

        Wydarzenia rozpoczynają się od znalezienia zwłok ambasadora norweskiego z nożem w plecach  w domu publicznym w Bangkoku.   Na miejsce zostaje wysłany, jako przedstawiciel policji norweskiej,  główny bohater cyklu, czyli Harry Hole.  Nic w tej książce nie jest normalne. Harry jest alkoholikiem, kilka lat wcześniej jadąc samochodem,  spowodował wypadek, w którym zginął jego przyjaciel. Ale to nie jest jedyny jego problem. Jego dwie byłe dziewczyny nie żyją, a ostatnia – Birgitta została zamordowana.  Jego siostra urodziła się z kolei z zespołem Downa i ostatnio została zgwałcona, a napastnik obciął jej sutki. Już same te elementy wywołały moją irytację i niesmak , bo mam wrażenie, że Nesbo zachowuje się tak, jakby uczestniczył w rankingu   różnego rodzaju okropieństw. Cóż, ja nie znam nikogo, kogo spotkałyby takie lub chociażby podobne  koszmary.   Z jednej strony powieści Nesbo uchodzą za realistyczne,  ale z drugiej to wszystko co się dzieje w jego książkach, jest tak mało realne, jak trafienie 6 w totolotka. 

          Akcja książki skonstruowana jest w taki sposób, że opisywane są stale różne wynaturzenia, z którymi na szczęście mało kto z czytelników kiedykolwiek miał kontakt . Szczególny nacisk jest położony na elementy sadystyczne, których jest sporo.  Ograniczę się tu do zasygnalizowania tylko małych migawek tego sadyzmu. Bohaterowie szczegółowo opisują, w jaki sposób potrafi zabijać tajlandzka mafia. Odbywa się to w rzece i polega z grubsza  na tym, że używany jest samochód i  śruba i dochodzi do oskalpowania ofiary. Chętni mogą uszczegółowić ten opis w książce. Dosyć spory jest opis, jak jednemu z bohaterów obcinana jest na żywca ręka , odbywa się to przy pomocy maczety.  Samo obcięcie trwa moment, ale przygotowanie jest dłuższe i całkiem spory jest potem opis tego, co dzieje się z człowiekiem, któremu tą rękę obcięto. Opisy są na tyle szczegółowe, że  można zorientować się nie tylko , jak wygląda odcięta ręka, ale i jak czuje się potem, minuta po minucie,  ofiara. Harry też kilkakrotnie cudem unika śmierci. Jeden raz napastnik przykuwa go do dna basenu kajdankami. Harry dość długo się dusi, charczy , rzęzi i krzyczy a potem bełkocze coś.  W innym miejscu z kolei z detalami mamy opis , jak inny napastnik przebija mu na wylot rękę nożem. Ale taki opis musi zostać podbity zaraz następnym. Mimo więc tej przebitej ręki Harry łapie drugą ręką za leżącą nieopodal wiertarkę i z olbrzymim hukiem wwierca się w gardło mężczyzny, który przebił mu rękę.  Zabitych podczas całej książki jest więcej niż jedna osoba. Niektóre ciała były przenoszone  i przechowywane w domowych zamrażarkach. Konieczne więc było badanie krwi, a wynik wykazał zarówno krew ludzką , jak i wieprzowinę.  Szybko okazuje się, że zamordowany ambasador zainteresowany był mocno pornografią dziecięcą, szczególnie zdjęciami z chłopcami. Autorowi nie wystarcza zasygnalizowanie tego faktu, musimy poznać bliżej szczegóły jednego ze zdjęć,   na którym mówiąc w skrócie,  jest penis w stanie wzwodu i buzia kilkuletniego chłopczyka. Inny bohater „Karaluchów” zwierza się w pewnym momencie Haremu, że ma problem, bo nie może powstrzymać się od oglądania zdjęć porno z dziećmi . No i jak się można domyślić, do dzieci bardzo go ciągnie. Szczegóły tego problemu chętni również mogą sobie poczytać.    Innym jeszcze razem Harry razem z kolegą muszą przeskoczyć szybko przez mur, co udaje im się, ale kolega opisuje znany mu przypadek, gdy jakiś chłopiec też przeskakiwał przez mur , zahaczył o coś i został w ten sposób wykastrowany. Możemy przy okazji dowiedzieć się, jak bardzo wówczas krzyczał. Oprócz tego mamy też przemoc w wersji light, czyli opisy zwykłych pobić, ze wskazaniami, jak się ktoś poczuł po pierwszym kopniaku, a jak po drugim, kiedy zwymiotował, ile to trwało  itp. 

     Momentami od tych opisów robiło mi się niedobrze. Jeżeli kogoś interesują np. doznania pedofila, który powstrzymuje się od kontaktów z dziećmi, to niech sięga po tą książkę.  Ja nie za bardzo widzę  atuty tej pozycji . To , czego brakuje w „Karaluchcach” , to z pewnością zwykli ludzie, tacy jak koledzy czy koleżanki z pracy czy różni krewni ze swoimi zwykłymi problemami.  Gdy w wielu kryminałach mamy często jednego zabójcę, czyli osobę wynaturzoną, a reszta to tzw. zwykli ludzie, to tutaj proporcje są odwrotne. Chociaż też nie jestem pewna, zwykłych ludzi tutaj brak , chyba że weźmiemy pod uwagę różne epizodyczne scenki. 

                Co najgorsze, w natłoku tych różnych koszmarów, nie zainteresowało mnie zbyt mocno, kto kogo i dlaczego zabił.   Akcja jest mocno zagmatwana , a poszczególne wątki są mocno poplątane. 

        W ostatnim poście pisałam, że czytałam ostatnio  Agatę Christie. Tam było to co lubię, akcja, intryga, psychologia , czyli tam było wszystko to, czego nie ma u Nesbo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz