Wspaniała książka! Dawno nie
czytałam czegoś tak świetnego. Wszystkie nagrody, jakie dostała autorka, w tym Man
Booker Prize , są absolutnie zasłużone. Nie
będę książki streszczać, wspomnę, że
jest to historia Tomasza Cromwella, skupiająca
się na okresie , kiedy to król Henryk
VIII znudził się już pierwszą żoną Katarzyną Aragońską i zakochał się w
Annie Boleyn , czyli z przełomu lat
dwudziestych i trzydziestych XVI wieku. De
facto akcja zaczyna się w 1500r. , ale do następnych lat przechodzi bardzo
szybko, o dzieciństwo Cromwella zaledwie
zahacza. Akcja obejmuje poznanie się Anny i Henryka, koronację Anny , narodziny
Elżbiety i kończy się wówczas, gdy są już pierwsze bardzo delikatne
symptomy zainteresowania się króla inną
kobietą, Jane Seymour. Miałam problem, aby od tej książki się oderwać.
Wydarzenia opowiadane są przez narratora, który obserwuje życie Tomasza
Cromwella . Na całe szczęście nie jest to opowieść w stylu harlequina.
Oczywiście nie ma możliwości, aby pominąć
historię małżeństw Henryka VIII, ale jest w tej powieści coś, co
sprawia, że i jako źródło historyczne , i jako opowieść o władzy , i o miłości
czy nienawiści , stawiam ją szalenie wysoko .
Wahałam się trochę, zanim „W komnatach Wolf
Hall” kupiłam. Wydawało mi się, że
historia Henryka VIII jest mi dość dobrze znana i obawiałam się, że
niczego nowego się z tej książki nie dowiem, tym bardziej, że w ubiegłym roku obejrzałam na dvd całą „Dynastię Tudorów” . Okazało się, że
dowiedziałam się z niej bardzo dużo. Oprócz tego tamte czasy po tej lekturze w końcu
zrozumiałam .
Cóż więc jest w niej takiego, co powoduje,
że jest według mnie wyjątkowa? Z
pewnością punkt widzenia, czyli oglądamy
wydarzenia widziane jakby przez Cromwella, który uchodzi obecnie za skrajnie czarny charakter i niemal
uosobienie zła. Hilary Mantel nie stara się go ani wybielać , ani tłumaczyć,
ale starała się go zrozumieć i
przeniknąć zarówno motywy, jakimi się kierował,
jak i cele, do jakich dążył. Z reguły wszystkie filmy i książki dotyczące
tamtego okresu opowiadają o wszystkim z
punktu widzenia tego, co dzieje się na dworze królewskim . Tu jest inaczej, Tomasz
Cromwell bowiem na dwór nie trafił tak szybko. Kolejną rzeczą jest niesamowita
umiejętność pisania Hilary Mantel. Opisuje ona wszystko tak, że nie można się nudzić.
Doskonale wie, kiedy np. fragment np. o
reformach w kościele należy zacząć i kiedy trzeba już go przerwać, tak aby
czytelnik z jednej strony zyskał rozeznanie, na czym to polegało, a z drugiej
aby się nie znużył. Wątki trudniejsze, np. o walkach o wpływ na władzę różnych możnowładców umiejętnie przeplata z luźniejszymi
aspektami, np. osobistych relacjach pomiędzy królem a Katarzyną Aragońską, o
ich zdrowiu itp. Inny aspekt książki to właśnie wszechstronność w spojrzeniu na
epokę, opisane są wszystkie chyba ważniejsze sprawy z tamtego okresu czasu,
począwszy od wybuchu zarazy, poprzez upadek kariery kardynała Wolsey’a – Lorda Kanclerza
, konflikt króla z Tomaszem Morusem , kulisy walki o wprowadzenie ustawy o
sukcesji po rozłam z papiestwem.
Podczas czytania nie mogłam oprzeć się bezustannemu
niemal powracaniu ( myślą ) do serialu -
„Dynastii Tudorów” . Dynastia zrobiła na
mnie spore wrażenie i uważam ją za jeden z najlepszych seriali historycznych . Właśnie
ten serial z książką Hilary Mantel doskonale się uzupełniają. Pokazują co
prawda te same wydarzenie , ale już nie wszystkie,
niektóre są tylko w książce, inne tylko w filmie. Wydaje mi się, że książka
jest głębsza. Oto garść przykładów. W filmie Cromwell to skrajny
koniunkturalista o przeciętnej wiedzy i inteligencji . W książce pokazany zaś
jest jako mąż stanu, a jego decyzje nie tyle wynikają z koniunkturalizmu, co chociażby
z wcześniejszego krytycznego nastawienia do papiestwa i przychylnego patrzenia na reformację. Morus
w filmie to męczennik za wiarę, niemal bez skazy, pokazano , jak palił ludzi na
stosie, ale kontekst był taki, że robił to , gdyż takie były realia epoki. Mantel
zaś wprowadziła inne elementy jego charakteru, takie, których w filmie nie
było, jak pęd do władzy, brak minimalnej
chociażby tolerancji, okrucieństwo i fanatyzm religijny w najgorszym tego słowa
znaczeniu. Każdy czytelnik i widz może po
obejrzeniu filmu i przeczytaniu książki zastanowić się, który obraz poszczególnych
postaci jest pełniejszy i bliższy prawdy. Różnice pomiędzy filmem i książką można oczywiście
mnożyć i opowiadać o tym można byłoby w nieskończoność.
Wpływ serialu na mój odbiór książki z
kolei był taki, że nie potrafiłam sobie wyobrazić poszczególnych postaci , ich
wyglądu, ubioru, inaczej, jak właśnie pokazani
byli na ekranie. Tak samo wygląd zamków i pałaców – widzę je poprzez obraz
serialu.
Teraz z kolei czytam druga część całej historii , czyli powieść „Na
szafocie” i już na samym początku widzę, że jest tak samo rewelacyjna, jak i
cześć I. Szkoda, że ostatni tom ukaże się najprawdopodobniej dopiero w 2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz