niedziela, 26 stycznia 2014

Hilary Mantel „W komnatach Wolf Hall”



         Wspaniała książka! Dawno nie czytałam czegoś tak świetnego. Wszystkie nagrody, jakie dostała autorka, w tym Man Booker Prize , są absolutnie zasłużone.  Nie będę książki  streszczać, wspomnę, że jest to  historia Tomasza Cromwella, skupiająca się na okresie  , kiedy to król   Henryk  VIII znudził się już pierwszą żoną Katarzyną Aragońską i zakochał się w Annie Boleyn , czyli z  przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XVI wieku.  De facto akcja zaczyna się w 1500r. , ale do następnych lat przechodzi bardzo szybko, o dzieciństwo  Cromwella zaledwie zahacza. Akcja obejmuje poznanie się Anny i Henryka, koronację Anny , narodziny Elżbiety i kończy się wówczas, gdy są już pierwsze bardzo delikatne symptomy  zainteresowania się króla inną kobietą, Jane Seymour. Miałam problem, aby od tej książki się oderwać. Wydarzenia opowiadane są przez narratora, który obserwuje życie Tomasza Cromwella . Na całe szczęście nie jest to opowieść w stylu harlequina. Oczywiście nie ma możliwości, aby pominąć  historię małżeństw Henryka VIII, ale jest w tej powieści coś, co sprawia, że i jako źródło historyczne , i jako opowieść o władzy , i o miłości czy nienawiści , stawiam ją szalenie wysoko .

       Wahałam się trochę, zanim „W komnatach Wolf Hall”  kupiłam. Wydawało mi się, że historia  Henryka VIII jest  mi dość dobrze znana i obawiałam się, że niczego nowego się z tej książki nie dowiem, tym bardziej, że  w ubiegłym roku obejrzałam na dvd  całą „Dynastię Tudorów” . Okazało się, że dowiedziałam się z niej bardzo dużo. Oprócz tego  tamte czasy po tej lekturze w końcu zrozumiałam .

     Cóż więc jest w niej takiego, co powoduje, że jest według mnie wyjątkowa?  Z pewnością  punkt widzenia, czyli oglądamy wydarzenia widziane jakby przez Cromwella, który uchodzi obecnie  za skrajnie czarny charakter i niemal uosobienie zła. Hilary Mantel nie stara się go ani wybielać , ani tłumaczyć, ale starała się  go zrozumieć i przeniknąć zarówno motywy, jakimi  się kierował, jak i cele, do jakich dążył. Z reguły wszystkie filmy i książki dotyczące tamtego  okresu opowiadają o wszystkim z punktu widzenia tego, co dzieje się na dworze królewskim . Tu jest inaczej, Tomasz Cromwell bowiem na dwór nie trafił tak szybko. Kolejną rzeczą jest niesamowita umiejętność pisania Hilary Mantel. Opisuje ona wszystko tak, że nie można się nudzić. Doskonale wie, kiedy  np. fragment np. o reformach w kościele należy zacząć i kiedy trzeba już go przerwać, tak aby czytelnik z jednej strony zyskał rozeznanie, na czym to polegało, a z drugiej aby się nie znużył. Wątki trudniejsze, np. o walkach o wpływ na władzę  różnych możnowładców umiejętnie przeplata z luźniejszymi aspektami, np. osobistych relacjach pomiędzy królem a Katarzyną Aragońską, o ich zdrowiu itp. Inny aspekt książki to właśnie wszechstronność w spojrzeniu na epokę, opisane są wszystkie chyba ważniejsze sprawy z tamtego okresu czasu, począwszy od wybuchu zarazy, poprzez upadek kariery kardynała Wolsey’a – Lorda Kanclerza , konflikt króla z Tomaszem Morusem , kulisy walki o wprowadzenie ustawy o sukcesji po rozłam z papiestwem.

     Podczas czytania nie mogłam oprzeć się bezustannemu niemal powracaniu ( myślą )  do serialu - „Dynastii Tudorów”  . Dynastia zrobiła na mnie spore wrażenie i uważam ją za jeden z najlepszych seriali historycznych .   Właśnie ten serial z książką Hilary Mantel doskonale się uzupełniają. Pokazują co prawda te same wydarzenie , ale  już nie wszystkie, niektóre są tylko w książce, inne tylko w filmie. Wydaje mi się, że książka jest głębsza. Oto garść przykładów. W filmie Cromwell to skrajny koniunkturalista o przeciętnej wiedzy i inteligencji . W książce pokazany zaś jest jako mąż stanu, a jego decyzje nie tyle wynikają z koniunkturalizmu, co chociażby z wcześniejszego krytycznego nastawienia do papiestwa    i przychylnego patrzenia na reformację. Morus w filmie to męczennik za wiarę, niemal bez skazy, pokazano , jak palił ludzi na stosie, ale kontekst był taki, że robił to , gdyż takie były realia epoki. Mantel zaś wprowadziła inne elementy jego charakteru, takie, których w filmie nie było, jak pęd  do władzy, brak minimalnej chociażby tolerancji, okrucieństwo i fanatyzm religijny w najgorszym tego słowa znaczeniu. Każdy czytelnik i widz może  po obejrzeniu filmu i przeczytaniu książki zastanowić się, który obraz poszczególnych postaci jest pełniejszy i bliższy prawdy.  Różnice pomiędzy filmem i książką można oczywiście mnożyć i opowiadać o tym można byłoby w nieskończoność.

      Wpływ serialu na mój odbiór książki z kolei był taki, że nie potrafiłam sobie wyobrazić poszczególnych postaci , ich wyglądu, ubioru,  inaczej, jak właśnie pokazani byli na ekranie. Tak samo wygląd zamków i pałaców – widzę je poprzez obraz serialu.  

   Teraz z kolei czytam druga część całej historii , czyli powieść „Na szafocie” i już na samym początku widzę, że jest tak samo rewelacyjna, jak i cześć I. Szkoda, że ostatni tom ukaże się najprawdopodobniej  dopiero w 2015r.   

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz