piątek, 18 października 2013

Stanisław Lem „Niezwyciężony” audiobook


Nie znam Lema, dawno temu przeczytałam  jego „Opowieści o pilocie Pirxie”, ale chyba nie była to całość. Teraz zobaczyłam, że Audioteka wydała jego „Niezwyciężonego” jako superprodukcję , ze specjalnymi efektami dźwiękowymi, muzyką skomponowaną dla tego dzieła i z różnymi  aktorami, czytającymi poszczególne role. I zakupiłam z czystej ciekawości i zachwyciłam się. I forma i treścią. Pokazuję tutaj okładkę tradycyjnej książki , nie udało mi się wkleić tu okładki pliku mp3 z audioteki.
Niezwyciężony - Stanisław Lem
 
Zacznę może od formy, trochę będzie to jakby od końca, forma przecież nie może być ważniejsza od treści. Ale po raz pierwszy słuchałam takiego audiobooka  i z tego też względu nie mogę się powstrzymać.  Komfort słuchania jest absolutnie rewelacyjny.  Jestem bardziej malkontentem, niż kimś, kto zachwyca się byle czym , ale w tym przypadku to była prawdziwa uczta dla ucha i dla ducha. Nie ma żadnego problemu ze skupieniem się, wielu aktorów powoduje , że nikt z bohaterów się z nikim nie myli. Odgłosy rodem z filmu sf i specjalnie skomponowana muzyka też sprzyjają skupieniu uwagi.  Jest to wykonanie absolutnie artystyczne. Dowódcą statku jest jeden z moich ulubionych aktorów – Daniel Olbrychski, nie było możliwości, abym nie słyszała, co on  mówi, lub abym wyłączyła się . Narratorem jest Krystyna Czubówna. Tak bardzo spodobało mi  się to wykonanie, że zakupię chyba wszystkie superprodukcje Audioteki lub jakiegokolwiek innego podmiotu, o ile zostaną zrealizowane w podobnej formie.   
                A teraz co do meritum. Słuchałam Lema niczym neofita. Ale chciałam zapoznać się chociaż z minimalną częścią jego twórczości jako dorosła osoba z pewnym bagażem doświadczeń.  „Niezwyciężony” to historia załogi statku kosmicznego o tej nazwie. Załoga ma dolecieć do  planety Regis III i podjąć próbę ustalenia, co stało się ze statkiem i załogą bliźniaczego względem „Niezwyciężonego” statku „Konddor” . Ziemia straciła kontakt z „Kondorem”. Na miejscu okazuje się, że załoga „Niezwyciężonego” odnajduje wrak, ale co gorsze,  natrafia na dość niespotykanego przeciwnika.     Na planecie, na którą dotarli, natrafiają na coś w rodzaju owadów, które są formą sztucznej inteligencji. W przypadku zagrożenia „owady” te łączą się, tworząc chmurę, która unieszkodliwia przeciwnika robiąc coś w rodzaju resetu jego mózgu  . Nie zabijają go, ani nawet nie ranią. Wymazują z mózgu wszystkie informacje , jakie ten ktoś pamiętał . Po kontakcie z „chmurą” ofiara staje się jakby niemowlakiem , wymaga opieki osób trzecich, nie ma wspomnień, nie ma wiedzy, nie umie mówić  ani słuchać.   Ostatecznie chmura atakuje członków załogi „Niezwyciężonego” i jego broń. W pewnym momencie pojawia się pytanie, czy statek ma odlecieć czy konieczne jest jednak podjęcie poszukiwań za 4 członkami załogi. Problem polega na tym , że ci 4 ludzie prawie na pewno nie żyją. Gdy słuchałam książki, byłam absolutnie przekonana, że oni nie żyją, że nie żyją na pewno, a nie prawie . Dla dowódcy „Niezwyciężonego”   nie było to takie oczywiste. No i stanął przed dylematem, czy narażać całą załogę, zwlekać z odlotem , ale być lojalnym wobec tych czterech, czy też uznać, że nie ma prawa do narażania życia kilkudziesięciu ludzi dla czterech. Te rozważania snuł zresztą nie tylko dowódca.  Bałam się trochę, czy w dziele tym nie będzie za dużo filozofii , ale obawy te okazały się absolutnie bezpodstawne.   
      Podczas słuchania trudno uciec od rozważań , jak powinien postąpić dowódca, czym faktycznie jest ta „czarna chmura”, odbierająca ludziom mózg, czy mamy prawo zdobywać wszystko, co tylko zobaczymy , każda planetę? Są to szalenie ciekawe pytania.
                Na kanwie „Niezwyciężonego” nasunęły mi się jeszcze refleksje o słuchaniu książek. Z racji tego, że jak do tej pory jest to absolutnie najlepiej zrealizowany audiobook, jakiego  słuchałam   , zaczęłam zastanawiać się, skąd wzięło się we mnie to zamiłowanie nie tylko do czytania , ale i do słuchania książek. Może jest to jakieś podświadome wspomnienie bardzo wczesnego  dzieciństwa, kiedy to nie umiałam jeszcze czytać i słuchałam, jak opowiadano mi bajki lub je czytano? Może jakaś jeszcze wcześniejsza pamięć pokoleń? Kilka pokoleń temu powszechnym zjawiskiem było przecież słuchanie różnych opowieści? Nie mam pojęcia. Pamiętam natomiast jeszcze jako dziecko,    gdy w radiu, np. w „Lecie z radiem” nadawana była zawsze powieść w odcinkach.  Pamiętam, jakie zawsze przeżywałam  rozczarowanie, gdy  odcinek się kończył. Korzystając z audiobooków tego rozczarowania nie ma, słucham kiedy chcę i ile chcę.  Jest to ciekawy  powód do rozważań dla psychologa, nie wiem, do jakich konkluzji doszedłby. W tej chwili trudno jednak było mi wyobrazić sobie jazdę samochodem bez audiobooka.   Audiobookiem do samochodu musi   być jednak powieść, innych form słucha mi się gorzej.
 

 
 

 

 

 
 
 
 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz