poniedziałek, 2 września 2013

Tadeusz Dołęga-Mostowicz „Kariera Nikodema Dyzmy” - audiobook


     Niektórzy ludzie zastanawiają się,  czy w ogóle jest sens czytania/słuchania książek, które zostały już sfilmowane i całkiem dobrze się je zna. Jest to oczywiście pytanie, które zadaję sobie prawie zawsze, gdy sięgam po książkę , a wcześniej znam film lub odwrotnie.   Z reguły jednak tak się dzieje, że gdy sięgam w takich przypadkach po książkę, nie jestem zawiedziona i odnajduję w niej coś, co w filmie się nie znalazło, albo zwracam uwagę na to, co w filmie pominięto lub zmarginalizowano. Panuje teraz  taki trend, aby  wszystko było robione szybko, trzeba np. podróżować i zwiedzać, dużo oczywiście, piszę o pewnych kręgach, w których taka tendencja panuje. Trzeba czytać tylko nowości, w dużej liczbie,  tak jakby cała klasyka wydana wcześniej była bezwartościowa i niegodna uwagi . Jest sporo programów o książkach, w telewizji i w radiu, ale rzadko w których mówi się o czymś innym, niż tylko o nowościach.  A  obejrzenie filmu, przeczytanie książki, na podstawie której został nakręcony, daje znacznie większą gwarancję dogłębnego zrozumienia dzieła i odkrycia różnych podtekstów.   Jestem za tym, aby było mniej, ale gruntowniej, głębiej i dlatego i czytuję książki i oglądam nakręcone na ich podstawie filmy no  i porównuję. W przypadku Dołęgi-Mostowicza    ekranizacji było sporo, z Adolfem Dymszą, z Romanem Wilhelmim, Cezarym Pazurą – biorę tu pod uwagę „Karierę Nikosia Dyzmy”. W tym przypadku ostatecznie zadecydował przypadek, czyli to, że pojawiła się okazja, abym pożyczyła audiobooka, a oprócz tego jechałam samochodem na dłuższą trasę.

    Nie będę pisać, o czym jest książka, bo w tym przypadku jest to kwestia oczywista. Okazało się, że książka sfilmowana została w miarę wiernie,  szczególnie na początku – mam na myśli najbardziej znaną ekranizację z Romanem Wilhelmim  . Są pewne różnice, ale na tyle małe, że można byłoby je enumeratywnie wymienić.  Sam zaś pierwowzór jest bardzo krótki, ok. 5 godzin słuchania.  Odniosłam wrażenie, że pisarz największy nacisk położył na  kwestie polityczne , czyli na ośmieszenie ówczesnego obozu władzy i ówczesnych elit, nie tylko politycznych . Portret chama i prostaka , który zrobił zawrotną karierę i jego podboje miłosne w książce stanowiły tylko tło dla portretu klasy rządzącej, arystokracji i ziemiaństwa, portretu subiektywnego oczywiście.  W filmie wszystkie te kwestie potraktowane zostały równorzędnie. Aluzje polityczne w książce są czytelniejsze, niż w filmie. Podczas słuchania przyszło mi do głowy, że na podstawie tej samej książki mógłby powstać jeszcze inny film, niekoniecznie tak zgodny z książką, byłby to film – satyra na „elity”, a inne wątki mogłyby zostać skrócone. Naszła mnie też refleksja , że za czasów Dołęgi - Mostowicza  w większości elitę stanowiły osoby wykształcone i dobrze urodzone. Teraz pojawili się celebryci.  Dyzma musiał udawać, że skończył Oxford i że jest ziemianinem. Bez tej mistyfikacji nic z kariery nie wyszłoby. Teraz wszystko można błyskawicznie sprawdzić i taki numer nie przeszedłby. Ale współcześni celebryci niczego nie muszą udawać, w większości nie udają i podobają się tłumom. Piszą idiotyczne książki, udzielają wywiadów, opowiadają, co jedli na obiad itp. Czy to lepiej, czy gorzej? Czy może bez różnicy? Może w latach 30-tych tylko hipokryzja była większa? Panuje teraz tendencja do pewnej gloryfikacji XX- lecia międzywojennego, tak jak w PRL-u przedstawiano je jako coś godnego potępienia , tak teraz jest odwrotnie. Czas na obiektywizm z tym zakresie przyjdzie dopiero pewnie w kolejnej epoce. I warto może zobaczyć tamten okres tak, jak go widział Dołęga- Mostowicz , czyli raczej w mało kolorowych barwach, jest to spojrzenie skrzywione, ale to w końcu jego, Dołęgę – Mostowicza, sanacyjna bojówka pobiła i ledwo uszedł z życiem. I to ponoć to właśnie wydarzenie zaowocowało „Karierą Nikodema Dyzmy”.

„Kariera” w wersji filmowej mnie nudziła, brzmi to jak herezja, ale taka jest prawda. Książka natomiast świetnie napisana i jest na tyle krótka, że znudzić nie może , nawet najbardziej opornych . Audiobook „wciągnął mnie”, jechało mi się z nim super .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz