Oryginalna,
ciekawa i zajmująca pozycja, aczkolwiek
z racji objętości nie nazywałabym jej książką, ale raczej opowiadaniem. I jest to również jedna z najlepszych książek/opowiadań
, jakie przeczytałam w tym roku. Z cała
pewnością w moim prywatnym rankingu przeczytanych dzieł będzie to kandydatka do
książki 2013r. Przyznam, że to pierwsze dzieło McEwana, jakie przeczytałam, do
tej pory znałam tylko „Pokutę”, ale jako
film. Ale z całą pewnością sięgnę po
dalsze jego książki . Nie potrafię o tym dziele pisać bez spojlera , ale myślę,
że dla odbioru całości, znajomość
zakończenia w tym przypadku nie ma większego znaczenia, tym bardziej, że było
ono ujawniane w wielu recenzjach. To
rzeczywiście jest bardzo dobra literatura, taka, jaką czyta się więcej niż
jeden raz i nie robi się tego po to, aby dowiedzieć się, „jak to się skończy”,
ale po to, aby chłonąc całą rzecz jeszcze i jeszcze raz. Moim zdaniem tą książeczkę powinien przeczytać każdy, kto chciałby polepszyć swoje
relacje z innymi ludźmi i zastanowić się nad budowaniem mocnych i trwałych więzi
z innymi. Czyli inaczej mówiąc jest to książka dla każdego, a z racji tego, że
wszyscy mamy jakieś problemy z komunikacją i z budowaniem głębokich relacji, większe lub mniejsze, jest
to książka o każdym z nas. Każdy z nas jest i Edwardem i Flo. Gdybym była
psychologiem, a nim nie jestem, zalecałabym taką lekturę na popołudnie, to
zaledwie góra 3 godziny. Za to
dyskutować o niej można byłoby zdecydowanie dłużej.
Jest o
powieść/opowiadanie o trudnościach w porozumiewaniu się między ludźmi,
problemach w budowaniu więzi , bezsensownych tajemnicach, o wzajemnym ranieniu
się i niszczeniu, o marnowaniu szans, nieprzejednaniu, braku cierpliwości i wyrozumiałości.
Wszystkie te problemy zostały pokazane
na przykładzie nowożeńców : Flo i Edwarda, którzy w czerwcu 1962r. znaleźli się
w hotelu , właśnie na plaży Checil, gdzie mają spędzić noc poślubną. Znają
się dosyć krótko, ale są dla siebie kimś ważnym, kochają się i marzą, aby razem
stworzyć rodzinę. Oboje w sprawach erotycznych nie mają żadnego doświadczenia,
on ma lęki, które są typowe dla mężczyzny, szczególnie młodego. Z Flo sprawa
jest trudniejsza, bo w głębi duszy nie chce ona żadnego zbliżenia, a sama myśl
o nim napawa ją olbrzymim wstrętem.
Żadne z nich nie mówi drugiemu o swoich obawach, wychodząc z założenia, że
”jakoś to będzie” . Gdy nadchodzi noc,
jak można było przewidzieć, zaczyna się problem. Młodzi w dalszym ciągu nie artykułują swoich
lęków. Narracja prowadzona jest w o tyle ciekawy sposób, że narrator wie, co Flo
i Edward myślą i czują, a zarazem słyszy,
co mówią i jednocześnie widzi, co robią, wszystko to niemal jednocześnie
przedstawia czytelnikowi. Nie pozostawia miejsca na domysły czytelnika, wali
prosto z mostu, tak, aby nie było niedomówień i wątpliwości co do przebiegu
wydarzeń i co do uczuć i działań każdej ze stron . Do konsumpcji małżeństwa nie
dochodzi, w trakcie nocy między małżonkami dochodzi natomiast do kłótni i jest
to zarazem ich pierwsza kłótnia w życiu. Do tej pory nie podejmowali w
rozmowach tematów trudnych i kontrowersyjnych, kłócić się wiec nie mieli o
co. Poza tym, Flo wywodzi się o majętnej
i wykształconej rodziny, gdzie kłócić „się nie wypada”. Kłótnia więc przypomina
coś w rodzaju trzęsienia ziemi, każda ze stron coraz mniej się kontroluje i oboje dają,
częściowo przynajmniej, upust
emocjom, wyładowują z siebie wściekłość i frustrację. Przypominało mi to trochę
sceny z „Rzezi” Polańskiego, chociaż różnica polega m. in. na tym, że w filmie
dwie pary poszły na całość i nikt już niczego przed nikim nie udawał, a u bohaterów
McEwana mimo wszystko jeszcze działają pewne hamulce. Zarówno Flo , jak i
Edward, co innego myślą i czują, a co innego mówią. W głębi duszy każde z nich
chciałoby przestać udawać i wyznać, że ma pewne obawy, usłyszeć, że
wszystko w końcu będzie dobrze , że druga strona będzie wyrozumiała i cierpliwa
. Ale mówią coś zupełnie innego, ranią się, wymierzają sobie ciosy jak wytrawni
szermierze. W pewnym momencie brakuje
już jakiejkolwiek nici porozumienia i cienia wyrozumiałości. Po tej nieudanej i
nieskonsumowanej nocy poślubnej Flo i
Edward nie dają sobie drugiej szansy, pojawia się urażona ambicja, odchodzą od
siebie raz na zawsze i dochodzi do unieważnienia małżeństwa.
Na sam już
koniec widzimy Edwarda i Flo w przyszłości, Edward już 60-letni wspomina różne
chwile z młodości i ocenia przebieg wydarzeń z punktu widzenia bardzo
dojrzałego człowieka. Edward ma
świadomość, że mimo, iż nie pozostał kawalerem, najbardziej w życiu kochał właśnie
Flo. Wie, że gdyby mieli oboje odrobinę dobrej woli, może wygraliby los na
loterii, czyli udany związek. Wie, że przy niej może napisałby książki, o
napisaniu których marzył. Że może miałby udane życie. Być może by tak było, być
może nie. Nie ulega wątpliwości, ze nie dali sobie żadnej szansy. Przypomniały
mi się też wersy ks. Twardowskiego
„żal, że serce
nie poszło do serca,
żal, że dusza
nie poszła do suszy”.
Brak
porozumienia i stracone szanse to tematy wiele razy poruszane w literaturze,
tej Wielkiej Literaturze. McEwan
podaje je jednak w
zaktualizowanej formie i „prosto z mostu”. Robi to sugestywnie, na tyle
sugestywnie, że przed oczami stanęły mi różne sytuacje z życia i mojego i
rodziny i znajomych, gdzie właśnie dwojgu ludzi brakło zdolności normalnego
porozumiewania się, wyrażania myśli i uczuć. Cały problem jest zresztą dużo
szerszy, dla mnie małżonkowie i kwestia seksu, to tylko przykład i to dosyć
drastyczny, te same reguły dotyczą przecież innych relacji międzyludzkich, jak
np. przyjaźń czy chociażby znajomość, a nawet relacje pokrewieństwa. Trzymanie w tajemnicy całej masy rzeczy,
które mają kluczowe znaczenie właśnie
dla relacji pomiędzy dwojgiem ludzi,
jest powszechne. Tak samo powszechne
jest ranienie się w kłótniach, tak straszne, że obcy człowiek wobec obcego nie
odważyłby się na takie zachowanie. Jeden
z najbardziej drastycznych przykładów takiego ranienia się, ale już w fazie ,
gdzie nie do końca wiadomo, czy małżonkowie kochają się , czy już tylko nienawidzą,
jest znowu u Polańskiego, w „Gorzkich
godach”, które też mi się przypomniały. W
„Na plaży Checil” mamy takie irracjonalne zachowanie w pigułce i możemy śledzić niemalże krok po
kroku, gdzie nasi bohaterowie popełniają błąd za błędem. Wiemy, gdzie i w którym momencie jest szansa
na wycofanie się z gniewu i wyciągnięcie ręki na pojednanie . Edward już po
około roku od pamiętnej nocy przestał odczuwać gniew i jego emocje się
ostudziły. A potem przez całe życie nosił w sobie nie do końca chyba
uświadamiany , spychany gdzie głęboko do podświadomości, żal. Czy powinien
odnowić kontakt z Flo? Kwestia dyskusyjna, ja uważam, że tak. Jeśli ona nie dałaby
pozytywnej odpowiedzi, nie miałby sobie przynajmniej nic do zarzucenia. Tyle
tylko , że my wiemy, że nawet po tym czasie Flo dalej go kochała. Czemu
patrzyła podczas swojego pierwszego koncertu na miejsce dziewiąte w pierwszym rzędzie? Było to miejsce, kojarzące się z obietnicą Edwarda,
że będzie tam siedział , gdy ona
da pierwszy koncert. Zapomniałam dodać, Flo była skrzypaczką i
stworzyła własny zespół, kwartet.
Książkę tą
początkowo czytało mi się tak sobie i nawet byłam zła, że się za nią zabrałam.
Akcja poruszała się niemrawo, wiele było
różnych retrospekcji. Po około godzinie odłożyłam ta książeczkę na bok, nie mając pewności, czy aby do niej wrócę.
Drugiego dnia wydała mi się dużo bardziej zajmująca, nie mogłam się już od niej
oderwać i gdy zobaczyłam, że zostało mi tak niewiele do końca, poczułam
rozżalenie. Doczytałam już ją niemal jak jakiś thriller i byłam autentycznie
zachwycona. Czy można było ją napisać ciekawiej, szczególnie na początku?
Pewnie tak, zastrzeżenia co do formy mam, ale za to końcówka rekompensuje w całości te niedociągnięcia. Mam nadzieję,
że ktoś wyreżyseruje tą książeczkę i to wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz