czwartek, 16 lutego 2017

Lilian Jackson Braun „Kot, który znał Szekspira”

Okładka książki Kot, który znał Szekspira         


   Czytanie mojej ulubionej serii o kotach trwa nadal i zważywszy na to, że seria liczy 30 tomów, jeszcze będzie trochę trwać. Pisałam już wielokrotnie o wcześniejszych tomach, ostatnio tutaj. W tomie siódmym Qwill zadomowił się już niemal w miasteczku Pickax, mieszkał ze swoimi kotami – Koko i Yum Yum i z gospodynią w budynku, będącym częścią rezydencji przyszywanej ciotki. Wydarzeniem, które wstrząsnęło w tym tomie miasteczkiem, była nagła śmierć w wypadku samochodowym nestora rodu Goodwinter, właściciela jedynej miejscowej gazety, pasjonata drukarstwa. Poza stratą osobistą dla rodziny i przyjaciół była to też olbrzymia strata dla mieszkańców, ewenementem byłoby przecież miasto bez gazety w dobie sprzed internetu. Qwill miał, jak się okazało, słuszne wątpliwości co do tego, czy wypadek rzeczywiście był przypadkowy.  Wątpliwości zaczęły się mnożyć, gdy wdowa błyskawicznie powzięła pomysł, aby sprzedać majątek po mężu, łącznie z gazetą. Qwill zaczął zastanawiać się, jak można byłoby pomóc  ich synowi, zwanemu Juniorem. Trupów było potem nieco więcej.

           Podobnie jak i w niemal wszystkich wcześniejszych tomach, Qwill cieszył się zwyczajnym życiem, bez spektakularnych wydarzeń, tak jak i każdy z nas mógłby cieszyć się zwykłą codziennością. Te książki to jedna wielka pochwała codzienności. W poprzednich tomach z racji wykonywanego zawodu dziennikarza, dowiadywał on się wielu nowych rzeczy, np. o wnętrzarstwie, o garncarstwie, o sztuce nowoczesnej itp. W tym tomie uczył się, bez jakiegokolwiek problemu zresztą, prawie naturalnie, integrowania z lokalną społecznością miasteczka. Chodził do lokalnych restauracji, poznawał mieszkańców, z niektórymi się zaprzyjaźniał, jak np. z miejscowym szeryfem. Dowiadywał się o lokalnych inicjatywach i stowarzyszeniach, np. o Towarzystwie Historycznym, Klubie Genealogicznym, interesował się nimi. Wystąpił też nawet z własną inicjatywą utworzenia miejscowego teatru amatorskiego. W tym tomie pojawiły  się kolejne ciekawe osoby, w poprzednim była to kąśliwa projektantka wnętrz, Amanda Goodwinter, w tym  Polly Duncan, miejscowa bibliotekarka, w której nasz bohater zaczął się podkochiwać.


         Kolejne cechy rozpoznawcze całej serii to oczywiście koty i szeroko pojęte słowo pisane, czyli książki i gazety. To właśnie z Polly, również z racji zamiłowania do książek, Qwill znalazł wspólny język. W tym tomie Koko zaczął interesować się twórczością Szekspira, tzn. podchodził do półek z książkami w domowej bibliotece i strącał książkę. Tak się składało, że był to Szekspir. Polly była wyjątkowo oczytana, sporo kwestii z Szekspira znała na pamięć, mogli więc z Qwillem nawet wzajemnie cytować sobie określone fragmenty. Poza tym Polly, tak jak i Qwill, była w średnim  wieku, majątku nie miała, nie podróżowała do dalekich krajów, miała natomiast urok osobisty i wiedzę o literaturze. Bibliotekarka ta również będzie przewijać się we wszystkich następnych tomach.

       Nie mogłoby obejść się bez fragmentów o kotach. Kolejna ciekawa bohaterka to znawczyni kotów, coś w rodzaju dzisiejszej behawiorystki, Lori Bamba. Qwill radził się jej w przypadku problemów z kotami. Ona np. doradziła mu właśnie, że z kotami trzeba rozmawiać, mówić do nich, do czego skwapliwie się dostosował. Koko jak zwykle zgotował też sporo niespodzianek. Gdy w domu urządzono przyjęcie i wszyscy zaproszeni byli zgromadzeni w jednej sali, rozległ się dźwięk domowej windy. Każdy zwrócił się w tamtą stronę z zainteresowaniem, któż to może nią jechać. A gdy drzwi się otwarły, ukazał się sam Koko ze zdechłą myszą w pyszczku, przedefiladował przed gośćmi i wyszedł. Koko i Yum Yum wykazały się też zdolnościami paranormalnymi. Gdy Qwill utknął w zamieci śnieżnej, mógł stracić życie, były wyjątkowo niespokojne, nie spały, miauczały i wyły.  

    W tym tomie pojawi się również zarys inicjatywy, rozwiniętej w tomie następnym, mianowicie reaktywowania miejscowej gazety, mimo śmierci nestora Goodwintera. Qwill nawiązał kontakt z dawnym znajomym „szalonym przedsiębiorcą, który niestrudzenie poszukiwał nowych wyzwań albo ryzykownych przedsięwzięć” i złożył mu propozycję zainwestowania w taką gazetę. W następnych tomach można śledzić tą inicjatywę.

6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz