czwartek, 6 września 2018

Witold Szabłowski "Merhaba"


  
    Szabłowski zna Turcję i umie pisać, czego chcieć więcej? W Turcji spędził łącznie kilka lat, był tam wielokrotnie, i miastach i w wioskach, i w Europie i w Azji. Spotykał się i z osobami wykształconymi i z kierowcami tirów, i z Turkami i z uchodźcami, i z ludźmi z marginesu. Mówi po turecku, jada tureckie potrawy. No i napisał zbiór reportaży i słownik najbardziej charakterystycznych dla Turcji pojęć.

     Ludzie potrafią sie przed nim otworzyć. Poradził sobie wcześniej świetnie z tematyką Wołynia w "Sprawiedliwych zdrajcach." Tak jak rozmawiali z nim ludzie, będący świadkami ludobójstwa na Wołyniu, tak teraz rozmawiał z nim chcoiażby brat Ali Agcy i jego rodzina. Turcja z tej książki jawi się jako kraj fascynujący i przerażajacy zarazem, pełen sprzeczności. W książce są tematy poważne i tragiczne, jak np. "prawo" do wydawania przez klan rodzinny wyroków śmierci, ale i wyjątkowo lekkie, jak np. przesądność Turków i np. wiążąca sie z tym obawa przed niebieskimi oczami, które mogą rzucić urok. Szabłowski skupia się na tematyce współczesnej, pisze chociażby o wiosce, w której już w XXI wieku ukamieniowano dwie osoby, czy o kobiecie, która straciła mężczyznę swojego życia podczas zamachu stanu w 2016r. Ale i nawiązuje też do wydarzeń z głębszej przeszłości.

    Z racji wyjątkowo lekkiego stylu całość czyta się świetnie, momentami niczym dobry kryminał . Jest to książka idealna dla tych, którzy o Turcji wiele nie wiedzą. Gdyby ktoś chciał zyskać szerszą wiedzę na określony temat, musi siegnąć po jeszcze inne lektury. O ile Orhan Pamuk w "Stambule" opisywał swoje miasto oczami intelektualisty wyłącznie ze swojego punktu widzenia, tak "Merhaba" daje ogląd szerszy, aczkolwiek bez pamukowego zgłębienia tematu.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz