Gdy książka lub cokolwiek innego, co się nam podobało, się kończy, często pojawia się lekki smutek, że to już koniec. W tym przypadku autorka zakończyła tekst tak, że lepiej już nie można. „Na wschodzie niebo jaśniało w oczekiwaniu na słońce, gotowe lada chwila wyjrzeć na świat, za kilka minut noc miała ustąpić i wszystko mogło się znów zacząć od początku. Otwierały się nowe Niewiarygodne Możliwości, nastawał nowy dzień, w którym wszystko się może zdarzyć, jeżeli tylko ktoś nie ma nic przeciwko temu”.
Muminki zawsze napawają optymizmem. Ten tom jest odmienny od reszty, bo jest on właściwie jedną wielką retrospekcją, w której Tatuś Muminka pisząc pamiętnik, wspomina swoją młodość. Wspominanie młodości i jej idealizowanie jest domeną starszych osób, którzy jednocześnie tej rzekomo wyłącznie wspaniałej młodości przeciwstawiają rzekomo beznadziejną teraźniejszość.
Tatuś Muminka jest kimś wyjątkowym i podszedł do tych wspominków nieco inaczej. Czuje pewien żal, że nie wszystko jest już możliwe, ale wspomina, bo chce przekazać pewne doświadczenia innym osobom, chce też znowu poczuć przy sobie obecność dawnych przyjaciół, a przy okazji doskonale się przy tym bawi. Nie narzeka jednak na to, co dzieje się współcześnie, z obecnego etapu życia jest równie zadowolony, jak i z poprzedniego. Ten tom jest dla mnie w dużej mierze o dojrzewaniu, ale nie w sensie takim, że dziecko staje się dorosłym, tylko o mądrzeniu, o nabywaniu doświadczeń, które winny spowodować, że na każdym etapie nasze życie może być sensowne i że można czerpać z niego radość, nawet i z trudnych doznań. Jest w tekście takie zdanie, że gdy człowiek jest bardzo młody, ma przed sobą niemal nieograniczone możliwości, a potem te możliwości się kurczą. Tutaj jest to pokazane jako naturalny proces, w trakcie którego mino wyczerpywania się tych możliwości, można czerpać radość z wielu rzeczy.
Jest to też tomik właśnie o przyjaźni, bo Tove Jansson pokazuje, jak Tatuś Muminka nawiązywał nowe przyjaźnie i jak to się działo, że finalnie te przyjaźnie okazywały się trwałe. Wreszcie jest pokazane, jak Tatuś Muminka poznał Mamusię Muminka. Tutaj też ukazane są niemal wszystkie postacie z wszystkich części Muminków, można się dowiedzieć, skąd się one w ogóle wzięły.
W tym tomie również ukazują się najbardziej tajemnicze z muminkowych postaci: Hatifnatowie. „napędzani własna elektrycznością, którą niektórzy nazywają tęsknotą lub niepokojem” i którzy „wciąż gonią i gonią, taki w nich niepokój”, „chcą dotrzeć do horyzontu”, cały czas są w drodze. Chyba każdy w większym lub mniejszym stopniu przynajmniej raz na jakiś czas ma w sobie coś z Hatifnata, nawet jeżeli ktoś jest domatorem. Są oni wielką tajemnicą i zbyt wiele nie można się o nich z lektury dowiedzieć. Może po prostu trzeba zastanowić się nad sobą, co i dlaczego nas tak gdzieś gna i gna, nawet gdy nie dzieje się to w realu, tylko w głowie. Można pomyśleć, dlaczego nie raz zobaczywszy jakiś krajobraz chcielibyśmy się w nim zanurzyć i iść przed siebie.
Jest to tom lekko nostalgiczny, refleksyjny dla mnie jakby nieco jesienny.
8/10