niedziela, 1 czerwca 2014

Javier Marias „Twoja twarz jutro. Trucizna , cień i pożegnanie”


Wydawnictwo Sonia Draga  2013
Zachwyciłam się tą książką absolutnie. Podobnie było z poprzednimi tomami trylogii. Raz na jakiś czas, z biegiem lat niestety coraz rzadziej, zdarza mi się, że coś zachwyci mnie w sposób absolutny. Wiem, że jest to coś nadzwyczajnego, czuję to całą sobą i nie mam żadnych wątpliwości , że jest to arcydzieło, napisane jakby specjalnie dla mnie. Tego typu zauroczeń wiele nie było. Ale przypominają mi one jakby dotknięcie czegoś nieznanego,  innego wymiaru, gdzie wszystko jest doskonałe.  Ostatnie takie totalne zafascynowanie przeżyłam chyba 10 lat temu, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z „Władcą pierścieni”. Przeczytałam go późno, późno do tego stopnia, że  niemal wszyscy czytający poznali go podczas studiów lub w liceum, a ja byłam  kimś w rodzaju neofity, który nawrócił się na hobbitów jako dorosła osoba.  Potem długo, długo nie było nic. Myślałam nawet, że może czas zafascynowań już się zakończył i że zawsze będzie już tylko mdło, coś może mi się spodobać, czasem nawet może spodobać się bardzo, zawsze jednak będzie jakieś „ale” i zawsze będę mogła się do czegoś przyczepić. Starałam się pogodzić z ta myślą, ale było to jakby podejmowanie prób położenia się w grobie już za życia , no bo jak można przyzwyczaić się do myśli, że żadna książka już nigdy nie wyda mi się , jakby była napisania w innym wymiarze istnienia. Zastanawiałam się , czy może czytam za mało , lub czy czytam nie to,  co potrzeba. Ale zawsze czytywałam po prostu to, na co miałam ochotę i nie zamierzam tego zmienić. I w końcu, będąc już niemal blisko rezygnacji i pogodzenia się z myślą, ze nie mam co już liczyć na coś porywającego i olśniewającego, 4 lata temu natrafiłam na Javiera Mariasa. „Twoja twarz jutro” jest  fascynująca , a do tego każdy kolejny tom trylogii wydawał mi się jeszcze lepszy od poprzedniego.   Chociaż podczas czytania tomów wcześniejszych, odnosiłam wrażenie, że nic lepszego napisać  już  nie można.
         Marias pisze w pierwszej osobie . Jego bohater,  nazwiskiem Deza , Hiszpan , po rozstaniu z żoną, dzięki swoim zdolnościom lingiwstycznym i nie tylko takim, oraz dzięki znajomości z nobliwym nauczycielem akademickim sir Peterem Wheelerem,  trafił do  bliżej nieokreślonej komórki służb specjalnych. Była to komórka zajmująca się badaniem osobowości ludzi, a głównie przewidywaniem, jak konkretna osoba zachowywać się będzie w przyszłości, kim się stanie, jaka będzie itp. ,czyli inaczej mówiąc,  Deza starał się przewidzieć, jak będzie wyglądać „twoja twarz jutro”. Dzieło Mariasa można  nazwać powieścią, ale akcji nie ma tam wiele, wydarzenia toczą się nieśpiesznie, powoli, powoli, a cała uwaga czytelnika skupia się na tym, co bohaterowie  tych wydarzeń myślą, co czują, co ukrywają, kogo udają i to niekiedy nawet przed sobą samym, kim chcą się wydawać wobec innych. Raz na jakiś czas następują nawiązania do drugiej wojny lub do wojny domowej w Hiszpanii, w czasach ekstremalnych można przecież wyjątkowo wiele zaobserwować. Deza pracuje wśród kilku podobnych sobie osób, wszyscy oni mają dar niesamowitej przenikliwości. Nie skupiając się na sobie, tak jak robi to większość ludzi, tylko na innych, mając wyjątkowe zdolności w tym kierunku, mając dar obserwacji i znajomość psychologii,  potrafią więcej powiedzieć o człowieku, niż on sam o sobie wie.  Są w stanie przewidzieć o badanej osobie to, czego ten obserwowany sam się po sobie nie spodziewa. Co ciekawe, te charakterystyki Deza i reszta współpracowników formułują w większości wypadków , tylko po obejrzeniu np. różnych nagrań, bez nawet rozmowy z tą osobą.  W czasie, kiedy czytałam „Twoją twarz jutro” częściej niż kiedy indziej, obserwowałam ludzi. Marias snuje masę refleksji nie tylko natury psychologicznej, ale i historycznej, socjologicznej, filozoficznej.  Trudno jest mówić , jak już napisałam o akcji,  w kontekście tej książki. Na akcję składa się kilka sytuacji i cała masa retrospekcji, rozważań i rozmyślań na wszelkie możliwe tematy.  Co do zasady, to do czasu Mariasa nie przepadałam za tego rodzaju lekturami, kojarzyły mi się z jakimś takim dziwnym tworem, ni to powieścią , ni esejem, ni pracą naukową. W tym jednak przypadku sytuacja wygląda zupełnie inaczej, książka jest szalenie ciekawa i bez wątpienia jest powieścią.  Jest kilku głównych bohaterów, których losy i charaktery poznajemy we wszystkich trzech tomach. Stosunkowo najwięcej rozważań dotyczy kwestii psychologicznych i historycznych, z reguły zaś te dwa aspekty są ze sobą powiązane.
    Czytając „twoją twarz jutro” pochłania się gigantyczną dawkę wiedzy psychologicznej. Mówimy o wiedzy praktycznej, a nie teoretycznej, oczywiście. Jak najlepiej można poznać inna osobę? Trzeba jej pozwolić mówić . Niech mówi, może nawet sama wybrać temat, trzeba tylko bardzo uważnie słuchać i wyciągać wnioski.  Trzeba słuchać, o czym ta osoba mówi, na co zwraca uwagę itp. I gdy już się nam wydaje, że to co moglibyśmy o tej osobie powiedzieć, już powiedzieliśmy, trzeba próbować dalej wyciągać wnioski. Podobnie i przy każdym innym temacie, gdy wydaje się nam , ze już go wyczerpaliśmy, trzeba zastanowić się, a może jednak temat wyczerpany nie jest. Może jednak da się powiedzieć coś więcej.  Może można być jeszcze bardziej dociekliwym ? I podobno właśnie w tych „dogrywkach” przypominają się lub wydobywane są nawet gdzieś z zakamarków mózgu najciekawsze spostrzeżenia .  
    „Twoja twarz jutro” jest lekturą trudną, wymagająca sporo uwagi. Z pewnością gdy chce się sięgnąć, po coś lekkiego i przyjemnego, to nie jest to dobry czas na Mariasa. Jest to jednak coś, co daje gigantyczną satysfakcję, tak jak np. chodzenie po górach, jest ciężko, ale ten wysiłek rekompensują wspaniałe widoki, a potem satysfakcja, że zdobyło się szczyt.  Marias ma oryginalny styl pisania, buduje bardzo długie zdania , niekiedy nawet i na pół strony.  W jednej z audycji radiowych , tj. w „Poczytalnych” w TOK FM  usłyszałam, że dla niektórych   czytelników jest on zupełnie „niestrawny”, inni zaś nie mogą się oderwać od jego książek.  Tych pierwszych zupełnie nie rozumiem.    Wydawało mi się, że po tego rodzaju książce, będę miała ochotę na coś lekkiego, okazało się jednak, że stało się zupełnie odwrotnie. Może dzieje się tak, że po lekturze czegoś naprawdę dobrego apetyt rośnie i chce się czytać rzeczy równie ambitne? Z pewnością szybko wrócę do książek luźniejszych, ale jeszcze nie tara, teraz czytam coś również rewelacyjnego.  
6/6
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz