To , co jest
najbardziej charakterystyczne dla tej książki to wyjątkowo ciężki styl.
Czytałam ten tom od paru miesięcy, równolegle z innymi książkami. Pozostałe
książki szybko zaczynałam i szybko kończyłam. Z Proustem musiało być inaczej.
Pozostaje pytanie, czy było warto? Było warto. Lektura przypominała mi trochę
wchodzenie na górę, jest wówczas ciężko, ale trud jest cały czas,
sukcesywnie, nagradzany olśniewającymi
widokami. Tak samo jest i tutaj. Treść jest na tyle ciekawa i odkrywcza, że
nagroda za przebrnięcie zdania, zajmującego pół strony, jest
natychmiastowa. Może odbiór tej książki
jako wyjątkowo ciężkiej w czytaniu wynika też doboru poprzednich lektur. Może
inne książki są na tyle łatwe i proste, że z czymś trudniejszym jest już
problem. Nie mogę porównać swojej reakcji po tym tomie do doznań podczas lektury pierwszego tomu, czyli „W stronę Swanna” . Pierwszego tomu
wysłuchałam. Audiobook był prostszy w
odbiorze, tym bardziej że słuchałam go w samochodzie, nie mogłam go odłożyć i
wymienić na coś lżejszego. Przebrnięcie
przez tą książkę to kwestia pewnej wprawy, na początku było naprawdę źle,
czytało mi się ją wyjątkowo ciężko, często przerywałam lekturę . Ale im dalej,
tym było lepiej, a pod koniec wydawało mi się, że jest to normalna książka, która
nie różni się zbytnio od innych. Wpadłam
też na pomysł, aby podczas czytania podkreślać różne myśli. Jeżeli od razu zaczęłabym
trzeci tom, to prawdopodobnie odbierałabym go zupełnie inaczej. No i oczywiste
jest też to, że Marcel w miarę jak dorasta, prowadzi coraz ciekawsze życie. Wspomnienia
w całym cyklu snute są przez narratora dojrzałego, który patrzy na swe życie z
pewnej perspektywy. W drugim tomie, gdy jest już młodzieńcem, zaczyna być jednak
ciekawiej, niż gdy był małym dzieckiem. Zaczyna się powoli coś dziać.
Podstawowa rzecz to to, że akcja jest
pretekstem do rozważań na każdy niemal temat, psychologiczny, socjologiczny, a także
są tam i rozważania o literaturze, teatrze, sztuce, o wszystkim . Nie brak też
jest i tematów zwyczajnych, jak chociażby zakochanie się, odkochanie, „złapanie
męża” i cała masa innych. Gdyby ktoś chciał wypisywać sobie tzw. złote myśli z
książki, to miałby problem, bo musiałby książkę przepisać w około 80%. U mnie podkreślenia
zajmują niekiedy całą stronę.
„W cieniu
dojrzewających dziewcząt” , tak jak i cały cykl jest quasi-autobiografią . W
tomie są dwie części, jedna „Wokół pani Swann”, a druga „Imiona miejscowości : miejscowość”. Pani
Swann była matką Gilberty, w której narrator się podkochiwał, bywał u niej w
domu no i siłą rzeczy, miał kontakty z rodzicami. W tej części są właśnie opisy
wizyt i opisy uczucia do Gilberty. Najciekawsze
są właśnie refleksje na różne inne tematy. Pani Swann to była dama lekkich obyczajów, której udało się
wyjść za maż za dobrze urodzonego i bardzo bogatego mężczyznę. Ona aspirowała
do bywania w wyższej sferze, ale pozostałą prostaczką. Sporo jest opisów
różnych zabiegów, jakie osoby takiego pokroju, jak Odeta Swann, stosują, aby
ich zdaniem być dobrze postrzeganymi i aby wszyscy neijako zapomnieli, kim były
te osoby wcześniej. Pani Swann przykładowo
lubiła używać obco brzmiących dla niej słów, np. koniunkcja . Z racji jej
przeszłości prawie nikt z tzw. śmietanki towarzyskiej, nie bywał u niej w
salonie. Ona sobie wmówiła, że jest dokładnie odwrotnie i uwierzyła w ten
wymysł. Co ciekawe, Odeta podobała się mężczyznom, sam Marcel też był w nią wpatrzony
i pełen podziwu .
Druga cześć opisuje z kolei pobyt naszego
bohatera z babką i służącą nad morzem. To tam poznał kolejną miłość życia - Albertynę.
Tam się zaprzyjaźnił ze swoim
rówieśnikiem, Robertem de Saint Loup, poznał też malarza Elstira, który wywarł
na niego olbrzymi wpływ. To właśnie tutaj zaczyna się coś dziać. Marcel początkowo
znał Albertynę tylko z widzenia, miał spory problem, jak tu nawiązać z nią
kontakt. W tamtych czasach samotne podejście do obcej kobiety i przedstawienie się
nie wchodziło w grę. Opisy i spostrzeżenia autora są naprawdę szalenie ciekawe. Czytałam np.
o wizycie Marcela w pracowni malarza. Marcel zorientował się, że artysta widząc modela do portretu, wiedział od razu,
co model chce zatuszować, w wyglądzie czy w charakterze. Przykładowo Elstir miał
namalować kobietę w wieku dojrzałym . Dostrzegł zaraz, że ukrywa ona swój wiek. Momentalnie
zauważył warstwę pudru i inne sztuczki. Cały kamuflaż uwypuklił na obrazie. Proust
opisuje też różne szczegóły pobytu naszego bohatera w hotelu. Zachowania
personelu są ponadczasowe. Dyrektor zakwalifikował Marcela i jego babkę jako
klientów nieco gorszej kategorii, niż pozostali. Kłaniał się im i nawet w
pewien sposób okazywał szacunek, ale w mimice i gestach zawsze dawało się zauważyć,
że są kimś gorszym. Babka Marcela nic sobie z tego nie robiła, gra pozorów jej
nie interesowała i nie wyprowadzała ani
dyrektora, ani pozostałego personelu z błędu. Babka w ogóle jest jedną z najciekawszych
postaci w książce. Potem dyrektor i reszta pracowników nieco zmienili
zachowanie, ale wynikało to głównie właśnie ze zorientowania się, że rodzina
jest jednak bardzo ustosunkowana. Fakt zżycia się też swoje robił. Wyjazd nad morze przed I
wojną światową nie trwał, jak teraz, tydzień czy dwa tygodnie, tylko kilka
miesięcy. W miastach pozostawali tylko biedacy.
Jestem przekonana,
że przeczytam pozostałe tomy. Mimo, że
akcja jest bardzo powolna i nie ma w niej spektakularnych wydarzeń po lekturze
drugiego tomu znana już jest spora część bohaterów. I zaczyna to coraz bardziej ciekawić. Jak dalej
będzie układać się w małżeństwie Swannów? Jak z kolei będzie wyglądać znajomość Marcela z
Albertyną ? Czekam też z niecierpliwością na te chwile, kiedy będzie więcej o
moim ulubionym malarzu. Swann , mąż Odety, był miłośnikiem Vermeera, ulubiony pisarz
Marcela - Bergotte też. Podziw Prousta dla Vermeera był też jednym z powodów, dla których sięgnęłam po „W
poszukiwaniu straconego czasu”. Wiem, że za jakiś czas przeczytam cykl po raz drugi. Nie kojarzę żadnej innej książki,
w której byłaby tak wielka ilość tak przenikliwych obserwacji i tak wiele
rzeczy, godnych zapamiętania. Nic się też nie zdezaktualizowało. Inne są tylko stroje i panujące obyczaje.
Uczucia , relacje między ludźmi są stałe. Zamiłowanie do piękna, miłość do
literatury , muzyki i sztuki też są
ponadczasowe.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz